Za kilka tygodni zarząd województwa opolskiego może czekać trzęsienie ziemi. Z odejściem nosi się wicemarszałek Roman Kolek z mniejszości niemieckiej, zgodnie z obietnicą daną rok temu powinien też zrezygnować Stanisław Rakoczy z PSL.

Roman Kolek jest w zarządzie województwa odpowiedzialny za opiekę zdrowotną. O jego rezygnacji mówiło się już przed wyborami.

– Rzeczywiście, od pewnego już czasu rozważam podjęcie takiej decyzji – powiedział Opowiecie.Info Roman Kolek, który z zawodu jest lekarzem. – A powodem tego jest niedobór kadry lekarskiej, dlatego chciałbym zasilić jej szeregi. Niekoniecznie muszę pozostawać na stanowisku urzędniczym.

Kiedy to mogłoby nastąpić?

– Jak będę odchodził, to poinformuję – skwitował wicemarszałek.

Roman Kolek startował w wyborach do Senatu z komitetu MN, w części wschodniej województwa. Był kandydatem uzgodnionym z Koalicją Obywatelską. Jednak kiedy niespodziewanie swoją kandydaturę do Senatu zgłosił w okręgu opolskim Rafał Bartek, przewodniczący MN, robiąc tym konkurencję Danucie Jazłowieckiej z KO, Platforma w rewanżu cofnęła poparcie dla Kolka i wystawiła mu w okręgu wschodnim konkurenta, Beniamina Godylę. Godyla niespodziewanie wygrał, tak z Kolkiem, jak i Bogdanem Tomaszkiem z PiS.

Po wyborach w mniejszości pojawiły się opinie, że gdyby nie ruch Bartka (który i tak do Senatu się nie dostał), to z poparciem wyborców KO Roman Kolek zostałby senatorem. Z nieoficjalnych informacji wynika, iż to tylko przyspieszyło jego decyzję o odejściu.

Jego miejsce w zarządzie województwa miałby zająć właśnie Rafał Bartek, który obecnie jest przewodniczącym opolskiego sejmiku.

– Nie potwierdzam, nie zaprzeczam – powiedział Opowiecie.info Rafał Bartek. – To są spekulacje, które się gdzieś pojawiają, ale tego nie komentuję. Nie było na tą chwilę dyskusji, ani  decyzji w naszym klubie w tej sprawie. Jest przedwcześnie, żeby jakiekolwiek spekulacje na ten temat się pojawiały. Żadne decyzje do połowy listopada w tej sprawie nie zapadną.

Bardzo prawdopodobne też jest, że z zarządu odejdzie Stanisław Rakoczy, przewodniczący opolskiego PSL. Rok temu ludowcy osiągnęli słaby wynik w wyborach samorządowych, do sejmiku wprowadzili tylko dwóch radnych: Norberta Krajczego i Antoniego Konopkę. W efekcie stracili jedno z dwóch miejsc w zarządzie. Teoretycznie powinien je zająć Konopka, który uzyskał lepszy wynik od lidera opolskiego PSL, ale po ostrych w partyjnych szeregach i decyzji centrali ludowców stanęło na tym, że do zarządu trafi Stanisław Rakoczy. Ale tylko na rok, do wyborów parlamentarnych, po których bez względu na swój wynik Rakoczy miał zwolnić miejsce Konopce i ustąpić też z szefowania partii w regionie.

Na pytanie Opowiecie.Info, czy odchodzi z zarządu województwa opolskiego, Stanisław Rakoczy odpowiedział, że nie chce na razie tego komentować.

Natomiast Antoni Konopka oczekuje, że Rakoczy wywiąże się ze złożonej obietnicy.

– Takie były rok temu w listopadzie nasze uzgodnienia, więc czekam na ich realizację, taka została złożona deklaracja – powiedział Opowiecie.Info.

Nieoficjalnie mówi się, że presję na jego rezygnację wywiera nie tylko Konopka, ale też działacze opolskiego PSL, zwłaszcza młodsi. Mają oni pretensje do Rakoczego, że partia pod jego przewodnictwem osiągnęła słaby wynik w kolejnych wyborach, a wpływy i znaczenie ludowców w regionie się kurczą z roku na rok. A to, że w tych wyborach opolski PSL zdobyło mandat posła, zawdzięcza tylko Pawłowi Kukizowi. Dlatego chcą zmian w partii, których ich zdaniem Rakoczy nie jest w stanie zagwarantować.

Spór w opolskim PSL też zapewne nie jest na rękę Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, który chce startować w wyborach prezydenckich i potrzebuje pełnej jedności w partii, oraz dynamicznych działań. To właśnie może skłonić lidera polskich ludowców, by tym razem nie poprzeć zabiegów Rakoczego o utrzymanie stanowiska, a postawić na nowe otwarcie.

Jolanta Jasińska-Mrukot

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.