Źródło: www.deon.pl
Był wybitnym doktorem teologii moralnej, bioetykiem, twórcą puckiego hospicjum, a przede wszystkim człowiekiem, który uczył lekarzy, jak rozmawiać z pacjentami o umieraniu. Sam walczył ze śmiertelną chorobą – glejakiem mózgu.
Z właściwym sobie poczuciem humoru opowiadał o tej walce w wydanej książce “Szału nie ma, jest rak”.
Choć ks. Kaczkowski od 2012 roku zmagał się ze śmiertelną chorobą, to nie poddawał się i walczył. Od chwili, gdy usłyszał diagnozę, jak sam mówił, żył "na pełnej petardzie".
Swoim zapałem, pragnieniem życia zarażał innych.
Stał się wzorem dla wielu chorych. Do ostatnich dni nie tracił nadziei, że i tym razem uda mu się pokonać chorobę. Niestety, nie udało się.
"Ja nie jestem nikim wyjątkowym i proszę mnie za takiego nie mieć. Jestem najzwyklejszym, błądzącym księdzem i chrześcijaninem, waszym bratem Janem, który często się w życiu gubił. Jeśli Pan Bóg przyjmie mnie do siebie, obiecuję, że na tyle, na ile mi pozwoli, bo to też nie jest takie oczywiste, będę próbował być blisko was. Przepraszam wszystkich tych, których skrzywdziłem, których niesprawiedliwie oceniłem. Proszę o wybaczenie wszystkich, którzy się poczuli przeze mnie dotknięci w tych momentach, kiedy nie stanąłem na wysokości zadania. I chciałem powiedzieć, że nie mam żalu do nikogo. Tak mi, Panie Boże, dopomóż"
ks. Jan Kaczkowski, "Życie na pełnej petradzie", Kraków, 2015
Źródło informacji: www.deon.pl




