Przejście z jednego do drugiego świata stało się bardzo kosztowne, czasem przekraczające możliwości finansowe bliskich. Zasiłek pogrzebowy wypłacany przez ZUS to 4 tysiące złotych, a to już za mało, żeby godnie wyprawić bliską osobę w ostatnią drogę.  

– To jest naprawdę przykre, że człowiekowi pracującemu całe życie, odprowadzającemu składki, teraz nie wystarcza na pochówek – żali się Opowiecie.info 75-letni pan Jerzy z Opola, który od lat zapobiegliwie odkłada pieniądze na własny pogrzeb.

– Chodzi o to, żeby dzieci nie musiały robić składki na moją trumnę, a tak było u mojego brata – wyjaśnia pan Jerzy. – To było bardzo przykre i wcale nie chodziło o jakiś drogi pogrzeb, ze skrzypkiem, czy w columbarium. Albo wystawną stypą… To był zwykły pogrzeb.

Okazuje się, że jeszcze jedenaście lat temu zasiłek pogrzebowy wypłacano w wysokości 6 tysięcy złotych. Ale w 2010 roku, za rządów PO-PSL, minister finansów zaproponował obniżkę do 4 tys. zł, argumentując, że polski zasiłek pogrzebowy należy do najwyższych w Europie i nawet po obniżeniu będzie powyżej europejskiej średniej. Rzeczywiście, wtedy tak było i Sejm się zgodził na obniżkę. Tyle, że przez ostatnie lata wiele się w życiu zmieniło, pensje wzrosły dwukrotnie, ale podobnie ceny.

Dlatego w 2020 roku partie opozycyjne domagały się od rządu PiS podniesienia zasiłku pogrzebowego do 7 tys. złotych, żeby znów dogonić średnią europejską. Jednak w maju 2021 roku premier Mateusz Morawiecki przekonywał, że nie trzeba waloryzować tego zasiłku, którego wartość nie zmieniała się od dekady. I go nie podniesiono.

– Kiedy obniżano zasiłek o dwa tysiące, to argumentowano, że to my windujemy ceny, że niby zasiłek pogrzebowy przewyższał realny koszt pogrzebu – mówi Opowiecie.info właściciel jednej z opolskich firm pogrzebowych, prosząc o anonimowość.

Przedstawiciele opolskich firm z branży funeralnej twierdzą, że przy obecnej drożyźnie i ciągle rosnących cenach dojdzie do tego, iż pogrzeb wielu osób będzie odbywał się na koszt państwa. Szczególnie teraz, kiedy żniwo zbiera Covid-19, więc pogrzebów jest o około 25 procent więcej. Bywa, że niemal w tym samym czasie umierają dwie osoby z rodziny, zwykle mąż i żona. To dramat dla rodziny, niestety, coraz częściej także finansowy.

Podwójne miejsce na cmentarzu w Opolu to już koszt prawie 2 tysiące złotych. W kolumbarium jedno miejsce to 3 tys. złotych. Jednak w tym drugim przypadku najpierw trzeba poddać ciało kremacji, a to już koszt około 800 zł.

Każda doba w chłodni przechowującej zwłoki też kosztuje, za dwie doby to 100 złotych. Ale często na pogrzeb trzeba czekać nawet kilka tygodni, bo w czasie pandemii firmy pogrzebowe nie nadążają z pochówkami.

– Teraz, w czasach covidowych, kiedy jedno umiera, drugie jeszcze dochodzi do siebie w szpitalu, więc z pogrzebem się czeka – mówi Opowiecie.info właściciel jednej z popularnych firm pogrzebowych. – Dlatego bliscy zmarłego częściej decydują się na kremację zwłok, żeby nie generować kosztów związanych z przechowywaniem ciała w chłodni.

Cena trumny to też wyzwanie, bo drewno sosnowe, dębowe, a także rzadko wykorzystywane drewno olchowe od lat drożeje. Obecnie najtańsza sosnowa trumna to wydatek około 900 złotych, ale już trwalsza trumna dębowa będzie kosztowała około 4 tysięcy złotych.

Przygotowanie ciała do pogrzebu (ubranie, czesanie i np. makijaż) to około 330 zł, choć w przypadku zmarłych na covid to odpada.

Msza pogrzebowa będzie kosztowała około 900 złotych. Natomiast organizacja pochówku, w tym karawan, z przenoszeniem trumny i opuszczeniem jej do dołu i zasypaniem grobu wynosi razem około 2 tys. złotych.

Nie trzeba matematyka z wykształcenia, żeby szybko policzyć, iż żadną miarą 4 tys. zł na to wystarczą, bo koszt skromnego pogrzebu jest o ponad dwa tysiące wyższy. A przecież to nie koniec.

Pojedynczy nagrobek z granitu to koszt około 5 tys. złotych. To już późniejsza sprawa, więc często rodzina szarpnie się i kupuje go na kredyt, po to, żeby grób bliskiej osoby nie wyróżniał się „biedą” spośród innych. Tyle, że to już, można powiedzieć, fanaberia i zbytek żyjących.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.