Kiedy kończą kwitnąć wiśnie, to można wysiewać na polach soję. Dla wielu opolskich rolników to nadal roślina egzotyczna, ale przybywa plantatorów, którzy dali się do tej uprawy przekonać.

Coraz więcej opolskich rolników nabiera serca do soi

Ziarno soi fot.flickr

Soja to roślina nie z naszego klimatu, ale na Opolszczyźnie klimat dla niej staje się coraz bardziej korzystny. Po pierwsze, to roślina odporna na susze. Po drugie, nie potrzebuje azotu (jest rośliną motylkową, więc sama go wytwarza), stąd odpada koszt nawozów sztucznych. Nie potrzebuje też opryskiwania, bo nie dopadają jej na razie szkodniki. Po trzecie, argument nie do przebicia, na jej uprawie można nieźle zarobić. Żniwa sojowe, rozpoczynające się we wrześniu, są już prostsze, bo mamy na Opolszczyźnie firmy kombajnowe zbierające soję. W naszym regionie są już także punkty skupu soi, odbierające ją wprost spod kombajnu. Na dodatek skupowana jest w każdej ilości, nawet mokra.

Mimo tego Opowiecie.info znane są przypadki, i to nie pojedyncze, kiedy jakiś rolnik zasiał soję, to pozostali we wsi stukali się w czoło, że podpala się nowinkami, z których niewiele będzie wynikało.

Coraz więcej opolskich rolników nabiera serca do soi

fot. flickr

A soja jest czwartą uprawą na świecie pod względem zasiewanego areału. To roślina przyszłości, ma dużą zawartość białka, którym weganie i wegetarianie zastępują mięso. Ponadto na polską soję jest olbrzymie zapotrzebowanie, bo nie zawiera GMO. Soja stanowi także podstawę paszy wykorzystywanej przez przemysł drobiarski. Mimo tego nie wszyscy opolscy rolnicy przekonali się do jej uprawy.

– Teraz mamy odmiany soi, uzyskane przez nasze hodowle, przystosowane do naszego klimatu – podkreśla Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu. – Teraz można uzyskać plony na poziomie rzepaku, do tego można uzyskać podobne pieniądze. Soja stała się więc konkurencyjną rośliną.

Ci rolnicy, którzy uwierzyli w soję, mają już doświadczenie i zarabiają dobrze na jej uprawie. Za tonę można dostać 3,5 tysiąca złotych, cena ciągle rośnie (z 1 ha można zebrać tony), bo jeszcze dwa lata temu za tonę płacono 1,6 tys. złotych.

– Soja ma mechanizm obronny przed suszą, jej liście pokryte są meszkiem – tłumaczy Marek Froelich. – Plonuje nawet podczas suszy, chociaż plony wówczas są niższe i nie da się jej porównać z innymi roślinami motylkowymi.

Prezes opolskich rolników mówi, że w Polsce jest jedna firma przetwarzająca soję i potrzebuje jej bardzo dużo.

– Ta firma przetwarza soję m.in. na mleczko sojowe i produkty białka roślinnego – wyjaśnia. – Potrzebuje w skali kraju 800 tysięcy ton soi, a rolnicy w Polsce obecnie produkują 70 tysięcy ton. To i tak już jest coś, bo wcześniej w ogóle nie było polskiej soi, ale to ciągle za mało, ta przetwórnia potrzebuje więcej.

Coraz więcej opolskich rolników nabiera serca do soi

fot.flickr

Całą brakującą różnicę sprowadzają m.in. Ameryki Południowej, USA i Ukrainy, ale w tym roku rolnicy z powodu wojny nie wyszli tam w pole.

– Kukurydza też nie była rośliną z naszego klimatu, a teraz jest, więc podobnie z soją, która nie jest z naszego klimatu, ale to ocieplenie sprawiło, że można uprawiać ją w Polsce – dodaje Marek Froelich.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.