Jak co roku, łapiemy letni oddech, wydaje się, że pandemia już za nami, a to wcale nie tak, bo na opolski oddział zakaźny nadal trafiają trudne przypadki infekcji Covid-19.

– Jeszcze niedawno były dwa, trzy przypadki tygodniowo, a teraz ta liczba wzrasta, są to osoby nieszczepione – mówi dr Wiesława Błudzin, ordynator oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. – Wydaje się, że Covid-19 już z nami zostanie, bo wirus mutuje i tworzą się nowe warianty, subwarianty. Już teraz się mówi, że nowa szczepionka będzie we wrześniu.

Od początku pandemii co roku latem pandemia przygasała, zapominaliśmy o niej na wakacje, ale teraz najwyraźniej będzie inaczej. Ministerstwo Zdrowia już ostrzega, że od początku lipca zacznie wzrastać liczba zachorowań spowodowanych wariantem Omikron i jego mutacjami, które omijają barierę ochronną organizmu po szczepionce.

– Najprawdopodobniej na jesień musimy przygotować się, że znowu będziemy apelować o to wszystko, od czego już się odzwyczailiśmy – dodaje dr Błudzin. – Czyli od maseczek, dystansu i dezynfekcji.

We Francji, Wielkiej Brytanii i Niemczech liczba zachorowań zaczęła rosnąc niepokojąco na początku czerwca. Tam się jednak stale ludzi powszechnie testuje, u nas Ministerstwo Zdrowia masowego bezpłatnego testowania zrezygnowało wiosną, więc trudno oszacować rzeczywistą skalę zachorowań w Polsce.

Oficjalnie w naszym kraju od 20 czerwca do 3 lipca odnotowano 5168 przypadków Covid-19 (w tym około stu na Opolszczyźnie), średnio codziennie z tego powodu umierały w Polsce 4-5 osób.

Warto przypomnieć, że od początku pandemii w Polsce odnotowano ponad 6 milionów potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem, a 116435 Polaków zmarło. To tak, jakby z powierzchni Ziemi zniknęło Opole!

W pełni zaszczepiło się natomiast 22,5 mln Polaków. Szczepionki nadal są bezpłatne, ale chętnych brak.

Jeśli chodzi o Opolszczyznę, potwierdzono u nas dotąd 148242 przypadki zachorowania na Covid-19, a z powodu koronawirusa zmarło 3348 mieszkańców naszego województwa.

– Obecnie 85 procent zakażonych przechodzi to bezobjawowo, albo w postaci lekkiej – mówi dr Błudzin. – Na oddział trafiają osoby najciężej chore.

Zakażeni są więc wśród nas, często sami o tym nie wiedzą, a ci, co wiedzą, spokojnie mogą wychodzić z domów, bo nie grożą już za to żadne kary. Nikt też nie myśli o noszeniu maseczek w zamkniętych pomieszczeniach czy środkach komunikacji publicznej, bez ograniczeń są organizowane masowe imprezy. Natomiast pojedyncze osoby, które nadal zasłaniają twarz, budzą dziś lekceważące uśmiechy.

– To zrozumiałe, ze wszyscy chcą normalnie żyć, poza tym to już trzecie takie wakacje – tłumaczy dr Błudzin. – A dużego wzrostu zachorowań należy się spodziewać już we wrześniu, październiku.

Lek na covid już jest, jednak można usłyszeć, że poniekąd trochę teoretycznie. Został zarejestrowany w USA, potem w Unii Europejskiej, a więc automatycznie i w Polsce, jednak z jego  dostępnością  bywa różnie.

– Na oddziale mamy ten lek, jest podawany dożylnie, w przypadku silnego zapalenia płuc lub pacjentów z ciężkimi rokowaniami – mówi dr Błudzin. – Ten lek jest też w tabletkach, więc lekarz może go przepisać, jeżeli przewiduje, że mogą wystąpić ciężki przebieg. Ważne jest, żeby uniknąć burzy cytokinowej, czyli nadmiernej reakcji układu immunologicznego na patogeny. Bo organizm broni się przed tym zakażeniem i wytwarza nadmierną ilość różnych czynników przeciwzapalnych. Ale tak naprawdę podstawowym lekiem jest tlen.

Wynika z tego, że musimy nauczyć się żyć z koronawirusem, a pandemie były, są i będą.

– Jak nie z tej, to innej przyczyny będą pandemie – mówi dr Błudzin. – Tam gdzie mamy wpływ, zróbmy wszystko, żeby się uchronić przed chorobą. Jeśli są szczepienia, to się szczepmy.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.