Chciał ratować zająca przed psem
W niedzielne popołudnie 29 listopada br. Marek Kozłowski, od paru lat myśliwy, a od wiosny sekretarz zarządu Koła Łowieckiego „Odyniec” w Karłowicach w towarzystwie swojego psa udał się na polowanie na bażanty w okolice pobliskie jego nowego domu tuż za ogrodzeniem znanej firmy jego teścia „Gniotpol” w Kurzniach. Myślistwo po żeglarstwie, piłce nożnej stało się nową pasją wieloletniego kierownika działu handlowego „Gniotpolu”.
W pewnej chwili myśliwy zauważył, że jego pies łapie zająca. Oczywiście pośpieszył szarakowi na ratunek. W trakcie odganiania psa sztucer wypadł mu z ręki i wypalił tak nieszczęśliwie, że ciężko ranił go w podbrzusze. Zdążył jeszcze zadzwonić do szwagra, który natychmiast ściągnął Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Po przewiezieniu rannego do Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu w trakcie operacji usuwania licznego drobnego śrutu ni udało zapobiec nadmiernemu wykrwawieniu i 36-letni myśliwy zmarł. Marek Kozłowski osierocił trójkę dzieci.
3 grudnia odbyły się uroczystości pogrzebowe tragicznie zmarłego mieszkańca Kurzni. Miały one charakter masowej manifestacji uczuć przyjaźni, sympatii i chęci oddania ostatniej przysługi powszechnie lubianego i szanowanego człowieka wielu pasji, ojca rodziny, twórczego pracownika szybko rozwijającej się firmy, dobrego kolegi, przyjaciela, sąsiada. W uroczystościach tych poza żoną trójką dzieci oraz najbliższej i dalszej rodziny uczestniczyło bardzo duże grono myśliwych z karłowickiego i zaprzyjaźnionych kół łowieckich, przyjaciele z pracy, mieszkańcy Kurzni i Karłowic.
Uroczystej mszy żałobnej w karłowickim kościele parafialnym przewodniczył ks. Kazimierz Gniot, spokrewniony w z rodziną zmarłego. Uczestniczyła w niej wdowa wraz z trójką dzieci, najbliższa rodzina. Wartę honorową zaciągnęły cztery poczty sztandarowe kół łowieckich.
Po nabożeństwie trumnę ze zwłokami Marka Kozłowskiego przewieziono do jego domu w Kurzniach, skąd orszak żałobny przeszedł na miejscowy cmentarz. Tu za spokój duszy wspólnie z setkami uczestników pogrzebu modlił się ks. proboszcz Andrzej Plewa. W imieniu braci łowieckiej tragicznie zmarłego przyjaciela pożegnał Marcin Podgórny.
Mogiłę z trumną Marka Kozłowskiego pokryły wieńce, wiązanki kwiatów.
(P)




