W kolejnej odsłonie naszego cyklu rozmawiamy z Anettą Paluch, sołtyską Domaradzkiej Kuźni. O tym jak łączy ciężką i odpowiedzialną pracę z życiem rodzinnym i działalnością społeczną. Skąd bierze na to siły i co lubi robić w wolnych chwilach.
Nazywam się Anetta Paluch w Domaradzkiej Kuźni mieszkam od 18 lat. Już od 29 lat pracuję w szpitalu w dziale żywienia. Prywatnie jestem żoną i mamą dwójki już dorosłych dzieci. W kwietniu ubiegłego roku zostałam sołtysem.
Jak to się stało?
Poprzednia pani sołtys chciała zrezygnować, więc postanowiłam, że jako były członek rady sołeckiej, będę kandydować. Chciałam coś zrobić dla naszej wsi, lubię działać, pomagać i udało się mieszkańcy mnie wybrali. Wcześniej byłam członkiem rady sołeckiej, też jeszcze jak moja córka chodziła do szkoły to byłam w radzie rodziców. Organizowaliśmy różne imprezy np. Andrzejki, dzień św. Marcina czy zabawy dla dzieci. Z zawodu jestem kucharzem więc zawsze działam i gotuję, lubię takie rzeczy.
Miała Pani jakieś obawy przed objęciem tego stanowiska?
Obawy są zawsze nigdy nie wiadomo, jak podejdą do tego mieszkańcy, ponieważ ja tak naprawdę nie pochodzę stąd tylko z Niemodlina. Przeprowadziłam się tutaj za moim mężem, więc dla nich byłam obca. No, ale że już mieszkam tutaj 18 lat, to czuję się jak u siebie.
A jak układa się współpraca z mieszkańcami?
Współpracują, ale to też zależy od ich czasu. Jeśli organizujemy jakieś większe imprezy to angażujemy ludzi zarówno tych młodszych jak i starszych, pomaga też straż i sołectwo Dąbrówka Dolna. Panie ze wsi pieką nam ciasta to jest taka fajna współpraca. Wiadomo, że sołtys tyle może, co wieś pomoże.
Jak wygląda życie sołectwa w ciągu roku?
Zaczynamy od organizacji dnia babci i dziadka albo też dnia seniora, ponieważ nie wszyscy seniorzy, są dziadkami. Później mamy Dzień Kobiet, który organizujemy razem z sołectwem Dąbrówka Dolna. Jest to taki czas dla nas, dla kobiet odskocznia od codziennego życia. Później organizujemy Dzień Dziecka, zawsze staramy się to połączyć z jakimś festynem. No i przychodzi okres żniw, dożynek to pleciemy koronę. W tym roku nasze sołectwo organizowało dożynki parafialne, po takiej uroczystej mszy zrobiliśmy piknik motocyklowy i razem z motocyklistami przejechaliśmy korowodem przez nasze wioski. Teraz będziemy robić zabawę andrzejkową, a w grudniu mikołajki dla dzieci.
Jak godzi Pani życie rodzinne, prace i działalność społeczną? To dużo obowiązków.
Jest dużo, tym bardziej, że ja pracuję w szpitalu po 11 godzin. Zanim wrócę z Opola, zrobię jakieś zakupy to jest już bardzo późno w lato to pół biedy bo jeszcze jest jasno, ale zimą to wyjeżdżam w nocy i wracam w nocy. Na szczęście pracuję co drugi dzień więc w wolne dni mogę pomyśleć o organizacji, przygotować wszystko.
Udaj się Pani znaleźć chwilę dla siebie, co Pani wtedy robi?
Chętnie chodzę na kijki i długie spacery z moim psem, mamy tutaj ładne tereny. Po pracy często ćwiczę na siłowni, lubię spędzać te wolne chwile na sportowo i się aktywnie zmęczyć.
A co Panią natchnęło żeby zostać sołtysem?
Chciałam żeby coś się działo, oczywiście wcześniej też dużo robiliśmy i często się angażowałam bo cenię sobie współpracę z ludźmi. I też dobrze się czuję w organizacji festynów, lubię jak coś się dzieje. Myślę, że to ludzi cieszy, są zadowoleni nie tylko starsi ale i młodsi. I myślę, że to sprawia satysfakcję.
Jakie plany na przyszłość?
Teraz też naszym celem jest zrobienie tutaj boiska. Są montowane nowe urządzenia siłowni zewnętrznej, mam nadzieję, że jak wszystko dojdzie do skutku to będziemy mieć bardzo ładne boisko nie tylko do piłki nożnej ale też siatkówki i koszykówki. Mamy też altanę pod którą w lecie spotyka się mnóstwo młodzieży z okolicznych wiosek. Cieszy mnie to, że mają tu takie miejsce spotkań.
Skąd ma Pani siłę na to wszystko?
Czasami nie mam siły, ale to jest taka motywacja np. przyjeżdżam z pracy i myślę, że chętnie bym się położyła, ale nie mogę bo jeszcze jest coś do zrobienia. Gdy przychodzi czas plecenia korony to wracam z pracy i jadę ścinać zboże. Są panie, które mi pomagają i to daje nam satysfakcję. Możemy coś zrobić wspólnie, spotkać się, porozmawiać i wtedy człowiek zapomina o całym zmęczeniu.
Myśli Pani, że kobietom na takich stanowiskach jest trudniej?
Zauważyłam, że jest coraz więcej kobiet na takich stanowiskach i myślę, że kobiety sobie zawsze poradzą. Wiadomo czasem jest trudno, ale myślę, że my – kobiety jesteśmy na tyle sprytne, że sobie poradzimy.
Planuje Pani kolejną kadencję?
To wszystko zależy od mieszkańców. Myślę, że jeżeli wszystko się uda a mieszkańcy postanowią mi ponownie zaufać to tak, chętnie obejmę następną kadencję.
Czego można Pani życzyć?
Przede wszystkim zdrowia dla mnie, dla mojej rodziny i siły na to wszystko. A także powodzenia na dalsze działania.
Dziękuję za rozmowę.