Policja poszukuje winnych zajść z połowy maja. Chodzi oczywiście o spontaniczną blokadę obwodnicy Opola na wysokości makro. Ponieważ blokada nie była zgłoszona – była nielegalna. Była taka ponieważ nikt wcześniej jej nie planował. "Plan Wiśniewskiego" tak namieszał ludziom w głowach, i to nie tylko młodym, że wystarczy byle iskra, by chwytali za transparenty…. dobrze, że za transparenty. A było tak:
źródło: świerklepl
Komendę Miejską Policji w Opolu zmuszeni byli już odwiedzić: Piotr Libawski (wyszedł bez szwanku) i Rafał Kampa (wyszedł z zarzutami i czeka na sąd).
Jak można było się spodziewać kolejnym wezwanym był Łukasz Kołodziej. Łukasz przyjechał do Opola nieco wcześniej, by na spotkanie z mundurowymi się nie spóźnić…
Łukasz, jak na dobrzeńskiego radnego przystało, przyjechał z obstawą. Niezbyt liczną , ale zawsze. Własciwie można by tę grupkę nazwać nielegalną manifestacją.
W pewnym momencie myśleliśmy nawet, że zostanie rozpędzona, ale nie. Trzeba zresztą przyznać, że policja zachowuje się podczas wszystkich demonstracji bardzo przyzwoicie. Podczas manifestacji w Święto Konstytucji funkcjonariusze zapobiegli między innymi prowokacjom, rzucanym przez stronników Wiśniewskiego do spokojnie stojących demonstrantów. Tym razem także wszystko dobrze się skończyło.
Ale dla Łukasza Kołodzieja dopiero sie zaczęło. Wyszedł jak Rafał Kampa z dwoma zarzutami: organizaji nielegalnego protestu i blokowania drogi. O ile drugi zarzut można od biedy utrzymać, o tyle pierwszy jest nie do obrony. Winą Kołodzieja jest podanie na portalu GL Balaton informacji o tym, że blokada sie odbędzie. – Zrobiłem to, bo GL Balaton, to w końcu portal informacyjny. Ludzie powinni wiedzieć, że lepiej nie jechać przez rondo koło Lelka na pilne spotkanie bo można nie zdążyć – tłumaczył się przesłuchującemu. Czeka teraz jak Rafał Kampa na decyzję sądu.
– Nie było to traumatyczne przeżycie- twierdzi.
