Oto polska kolej w wydaniu „premium”.  Chcąc jechać pociągiem dalekobieżnym z Kędzierzyna-Koźla do Warszawy czy Lublina, musicie – UWAGA – najpierw pojechać do Opola. Po co? Żeby tam wsiąść do pociągu, który… przejedzie przez Kędzierzyn-Koźle BEZ POSTOJU. Tak, dobrze czytacie. Najpierw 40 km w jedną stronę, potem elegancko minąć swój dom z okna wagonu, nawet nie machając sąsiadom.

Powód? Zamknięcie linii Opole – Częstochowa i objazdy przez Kędzierzyn-Koźle oraz Toszek Północny. Objazdy, dodajmy, które nie przewidują zatrzymania w Kędzierzynie. Z punktu widzenia pasażera – logika jak z instrukcji montażu mebli z czasów PRL. Albo z IKEI – kto montował ten rozumie…

Poseł Paweł Masełko, zrozumiawszy, że rzeczywistość kolejowa przypomina tu kabaret, wysłał do prezesa PKP Intercity list z prostym apelem: zatrzymajcie te pociągi na minutę w Kędzierzynie-Koźlu. W końcu stacja jest ważnym węzłem dla całego subregionu, a dodatkowe 60 sekund postoju nie wywróci rozkładu jazdy.

– Pociąg przejedzie, ale pasażerowie nie wsiądą. To absurd – podkreśla parlamentarzysta, wnioskując też o natychmiastowe poinformowanie podróżnych o ewentualnych zmianach.

Bo, jak mawiał klasyk, pociąg można przegapić… ale żeby pociąg przegapił pasażera? To już wyższa szkoła kolejnictwa.

Fot. CMZJMZ

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.