Chemia Bomar z Chróściny pod Skorogoszczą, rodzinne przedsiębiorstwo działające na rynku od kilkudziesięciu lat, znalazło się na krawędzi upadku. Powód? Decyzje urzędnicze i spór z międzynarodowym koncernem, które – zdaniem właściciela – nie tylko naraziły go na ogromne straty, ale także podważyły wiarę w równość wobec prawa.

O tej firmie pisaliśmy 5 lat temu:

Chemia Bomar. Potentat produkcji chemii samochodowej z Opolszczyzny

– Całe życie prowadziłem firmę uczciwie. Nigdy nie miałem problemów z fiskusem. A dziś jestem traktowany jak przestępca- mówi Edward Marciniak, 76-letni właściciel Chemii Bomar.

Kontrakt, który zmienił wszystko

W 2018 roku firma podpisała umowę z węgierskim potentatem. Przedmiotem kontraktu był alkohol techniczny, skażony zgodnie z przepisami UE i zwolniony z akcyzy. Towar przewożono cysternami plombowanymi, zgłaszano w systemie SENT, a dokumentacja – w ocenie Bomaru – była kompletna.

Pół roku później Urząd Celno-Skarbowy w Opolu zakwestionował dostawy, twierdząc, że alkohol zawierał za mało substancji skażającej Bitrex. W tym czasie surowiec został już przerobiony na gotowe produkty – m.in. środki dezynfekujące i płyny do spryskiwaczy, które trafiły do wojska, policji, straży granicznej, szpitali i szkół.

– Nie miałem żadnej możliwości, by samodzielnie wykryć problem. Taką aparaturę ma tylko jedno laboratorium w Polsce – w Białymstoku – tłumaczy Marciniak.

Miliony do zapłaty

Decyzja urzędu oznaczała dla firmy obowiązek zapłaty ponad 5 mln zł akcyzy. Z odsetkami kwota sięgnęła 6 mln zł. Żeby ratować majątek życia, przedsiębiorca musiał zaciągnąć pożyczkę właśnie od węgierskiego kontrahenta.

Tymczasem – jak wskazuje Marciniak – w Czechach, przy podobnym przypadku, tamtejsze służby szybko wykryły błąd, a węgierski producent sam uregulował należności. W Polsce cała odpowiedzialność spadła na odbiorcę.

Sąd, arbitraż i odmowy pomocy

Sprawa trafiła do sądu administracyjnego. Wojewódzki Sąd Administracyjny, a następnie NSA, utrzymały decyzję fiskusa. Nie uwzględniono ani wniosku o pytania do TSUE, ani skargi konstytucyjnej. Pomocy odmówili również Rzecznik MŚP i Rzecznik Praw Obywatelskich.

– Zostałem sam. Państwo, które korzystało z moich produktów w czasie pandemii i nie tylko, dziś odwróciło się plecami – podkreśla właściciel.

W międzyczasie londyński sąd arbitrażowy oddalił pozew Bomaru przeciwko węgierskiej firmie, uznając, że stroną umowy była jednoosobowa działalność gospodarcza, a obecnie działa spółka.

Walka o przetrwanie

Obecnie Węgrzy żądają zwrotu pożyczki w wysokości 6 mln zł. Urząd Skarbowy – jak wynika z dokumentów – zamiast rozpatrzyć wniosek o umorzenie zaległości, zaliczył pieniądze z depozytu pochodzącego od Węgrów na poczet długu.

– Nie wiem, jak długo będę w stanie walczyć. Mam 76 lat. Boję się, że dług spadnie na moje dzieci i wnuki. Dlatego proszę – nagłośnijcie tę sprawę. To nie tylko moja walka, ale wszystkich uczciwych przedsiębiorców – apeluje Edward Marciniak.

– Firma zatrudnia ponad 50 osób. Jej upadek oznaczałby nie tylko osobistą tragedię naszej rodziny, ale też dramat dla pracowników i ich rodzin – dodaje Lidia Jajszczyk, córka przedsiębiorcy.

Fot. Kapitan

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Jeden komentarz

  1. Tak to już jest w III RP że sądy administracyjne to maszynka do przyklepywania bezprawnych decyzji administracyjnych aby chronić tylko urzedasow !! Te wszystkie instytucje ochrony praw obywatelskich to „pic na wodę, fotomontaż” RPO zawsze odbije piłeczkę że nic nie może!!! Np niejaki Bodnar chronił tylko praw „rowerzystów” i tęczowych a reszta mu zwisała!!
    Kuriozum !! NSA orzekł że komisję rewizyjne rad samorządów nie mogą kontrolować spółek samorządowych więc dla burmistrzów, wójtów raj na ziemi bo to oni bez obaw mogą się szarogesic w zarządach i radach nadzorczych wydając dla swoich ogromne pieniądze !!! Chory kraj !! I nikt tego nie podnosi !! Bo wielu wpływowym to pasuje.

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.