Historia opolskiego Remtraku to jedna z najbardziej budujących opowieści o przemysłowym odrodzeniu w naszym regionie. To, co jeszcze kilka lat temu wydawało się schyłkiem pewnej epoki, dziś stało się symbolem stabilizacji, o czym świadczy ten jubileuszowy, setny wagon.

W świecie wielkich liczb i głośnych zapowiedzi, setka zazwyczaj kojarzy się z metą. Tymczasem na opolskich torach „setka” stała się nowym startem. Kiedy z hal Remtraku wyjechał setny zmodernizowany wagon dla PKP Intercity, nie był to tylko kolejny odhaczony punkt w arkuszu kalkulacyjnym. To namacalny dowód na to, że w Opolu udało się coś, co w wielu miejscach w Polsce uznano za niemożliwe: wskrzeszono przemysłowy organizm, który był już niemal w stanie agonii.

Liczby stojące za tym sukcesem są konkretne: 60 wagonów typu MIX i 40 typu COMBO. Dla pasażera to klimatyzacja, gniazdka elektryczne i komfortowa cisza podczas jazdy przez kraj. Ale dla Opola te wagony to tysiące roboczogodzin, w których pot, wiedza techniczna i precyzja spawaczy czy elektryków zamieniły się w nowoczesny produkt.

To fascynujące, jak historia w Opolu zatoczyła koło. Zakład, który niegdyś walczył o każdą wypłatę, a jego pracownicy z lękiem patrzyli w kalendarz, dziś stał się „cichym fundamentem” narodowego przewoźnika. To już nie jest miejsce, które „jakoś przetrwało” – to nowoczesna baza, która bierze na siebie ciężar utrzymania taboru przez następne dwie dekady.

Najciekawszym elementem tej historii nie jest jednak sama stal, ale czas. Zapowiedź kontraktów opiewających na miliardy złotych i gwarancja zleceń na najbliższe 23 lata to w polskim przemyśle ewenement. To okres, który w życiu człowieka obejmuje całe pokolenie.

Dla starszych pracowników, którzy pamiętają czasy niepewności i niespełnionych obietnic poprzednich właścicieli, ta stabilność ma wymiar niemal egzystencjalny. Jak sami przyznają – teraz mogą patrzeć na młodszych kolegów ze spokojem. Wiedzą, że młodzi monterzy i elektronicy, wchodząc dziś w mury Remtraku, mogą tam zapuścić korzenie, wziąć kredyt na mieszkanie i planować życie, nie drżąc o to, czy kolejny przetarg zostanie wygrany.

Opole przypomina nam o czymś, o czym w dobie fascynacji nowymi technologiami często zapominamy: żadna szybka kolej nie pojedzie bez solidnego zaplecza. Bez stolarzy, ślusarzy i kontrolerów jakości, których nazwiska nigdy nie trafią na nagłówki gazet, system transportowy państwa po prostu by stanął.

Setny wagon jest więc sygnałem wysłanym w Polskę: kompetencje techniczne można odzyskać, a zaufanie ludzi da się odbudować, jeśli postawi się na twardą pracę zamiast na marketingowe sztuczki. Z planami zatrudnienia kolejnych 200 osób, opolski zakład staje się jednym z najważniejszych silników gospodarczych regionu.

Ta historia nie kończy się na setnym egzemplarzu. Ona się dopiero rozpędza. Przed nami kolejne setki wagonów z Poznania i tysiące napraw, które sprawią, że opolskie „serce kolei” będzie bić rytmicznie przez następne ćwierćwiecze. To nie jest jednorazowy sukces – to nowa, stalowa normalność, której Opole bardzo potrzebowało.

Stalowa gwarancja jutra: Setny wagon z Opola

Fot. Remtrak

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.