Doczekaliśmy się! Opolanie, odstawcie szampany, bo choć bąbelki uderzają do głowy, to i tak nie dorównają one fantazji naszych miejskich planistów. Nasz ukochany, zabytkowy, żółty jak słońce nad Młynówką Most Zamkowy lada moment wraca do gry. Kosztował jedyne 4,8 miliona złotych – grosze, biorąc pod uwagę, że za tę cenę otrzymujemy nie tylko odświeżoną stal, ale i darmowy kurs z filozofii „jak skomplikować sobie życie w imię postępu”.

Najważniejsza wiadomość: most będzie jednokierunkowy. Od Piastowskiej do placu Wolności – droga wolna! Ale spróbujcie wrócić… O nie, moi drodzy. Powrót to przywilej, na który trzeba sobie zapracować. Oficjalne uzasadnienie Ratusza jest tak błyskotliwe, że aż mrużę oczy (i to nie od blasku nowej farby). Otóż ruch ma być jednokierunkowy, żeby „odciążyć ulicę Piastowską”.

To genialne w swej prostocie! To tak, jakby leczyć nadwagę poprzez zakaz wychodzenia z kuchni – w końcu jak nie wyjdziesz, to nie wejdziesz do niej ponownie, prawda? Zamiast przejechać 50 metrów przez most, kierowcy z placu Wolności udadzą się w radosną podróż krajoznawczą pod Solarisem ( ci, którzy liczą na cud), lub przez  Kołłątaja albo Mozarta,  by ostatecznie – po spaleniu połowy baku i trzech melisach – i tak wylądować na tej samej Piastowskiej.

Logika jest nieubłagana: skoro auta „nie wyparują”, to najlepiej kazać im krążyć po mieście tak długo, aż kierowcy zapomną, dokąd właściwie jechali.

W tym miejscu pojawia się jednak kluczowe pytanie, które dręczy każdego myślącego obywatela: czy ruch pieszych też będzie tylko w jednym kierunku?

Bądźmy konsekwentni! Skoro most ma „odciążać”, to nie możemy pozwolić, by tłumy spacerowiczów bezkarnie wracały z placu Wolności w stronę Amfiteatru. Wyobraźcie sobie ten chaos, to zapychanie chodników o szerokości 1,3 metra! Proponuję następujące rozwiązanie:

  • Kto wejdzie na most od Piastowskiej, musi dojść do placu Wolności.

  • Powrót? Wyłącznie wpław przez Młynówkę (wzmacnia odporność) lub dookoła przez most Groszowy (płatne 30 groszy, więc miasto jeszcze zarobi).

  • Dla najbardziej upartych – bilet miesięczny na „obejście miasta dookoła”, by móc legalnie wrócić po zostawione na Piastowskiej klucze.

Trzeba też oddać hołd Konserwatorowi Zabytków. Dzięki jego nieugiętej postawie, most pozostał wąski, autobusy na niego nie wjadą, a my możemy cieszyć się „historyczną autentycznością” stania w korku gdzie indziej. Most jest teraz jak ta luksusowa zastawa od babci – niby jest, niby ładna, żółta i lśniąca, ale broń Boże z niej nie jedz, bo się porysuje.

Kpię sobie, ale tutaj akurat z konserwatorem się zgadzam. Pomysł puszczenia kilku linii MZK przez ten mostek mrozi krew w żyłach.

I jeszcze jedno: Od dawna postuluję, żeby znaczną część starówki, tak jak się to robi w innych miastach – całkowicie wyłączyć z ruchu.


Moja rada dla kierowców: Zanim wjedziecie na most od strony Piastowskiej, pożegnajcie się z rodziną i zapakujcie prowiant. Powrót do punktu wyjścia może zająć więcej czasu niż sam remont.

Fot. Piotr Pośpiech

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.