Z Ryszardem Gallą, posłem mniejszości niemieckiej, rozmawia Krzysztof Świerc.

W liście skierowanym do premier RP Beaty Szydło dotyczącym zmiany granic miasta Opola odniósł się Pan do kwestii prawnych związanych z tym tematem. O czym konkretnie mowa?

Korzystając z faktu, że posłowie mają prawo składać pisma do różnych instytucji rządowych i okołorządowych, wystąpiłem do pani premier z wyjaśnieniem kwestii dotyczących procedury, jaka towarzyszyła wnioskowi prezydenta miasta Opola w sprawie rozszerzenia stolicy województwa opolskiego. A zatem czy wniosek był właściwie złożony, dlaczego opinia wojewody opolskiego była niepełna i stronnicza, dlaczego podobnie w tej sprawie zachował się minister spraw wewnętrznych, a Rada Ministrów podejmowała w tej sprawie decyzje w drodze rozporządzenia z pominięciem opinii komisji wspólnej rządu i samorządu oraz tak ważnej instytucji jak Rządowe Centrum Legislacji! Są to rzeczy, które nie miały prawa się wydarzyć, a do tego po drodze wystąpił jeszcze brak odpowiedzi na zapytanie ministra finansów o stronę finansową tego procesu.

Potraktował Pan to jako interpelację (od red.: zapytanie, poselska kontrola parlamentarna), dlaczego?

Żeby sprawdzić, czy pani premier była świadoma tego, co podejmowała w ostatnim punkcie posiedzenia rządu – jako „sprawy różne”. W moim przekonaniu nie wszyscy członkowie rządu byli świadomi, jaką decyzję podejmują, co stało się za przyczyną m.in. ministra Patryka Jakiego i sądzę, że również minister Beaty Kempy.

Poruszył Pan też kwestię dotyczącą ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych, w której mowa jest m.in. o tym, że więzi mniejszości powinny być zachowane i nienaruszane.

Owszem, bo w przypadku poszerzenia granic Opola zderzyliśmy się z takim przypadkiem! Przecież poprzez włączenie do Opola sąsiednich gmin i miejscowości następuje naruszenie artykułu, który wyraźnie mówi o więzach i proporcjach mniejszości. Stąd też na posiedzeniu Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych przy podejmowaniu decyzji o rozszerzeniu miasta Opola prosiłem komisję o podjęcie dezyderatu, który byłby skierowany do pani premier, aby uwzględniła kwestie mniejszościowe, konkretnie dotyczące MN w województwie opolskim. To jednak nie zostało zaakceptowane przez komisję. Nie jest to jednak dla mnie zaskoczenie, bo w każdej komisji PiS ma większość, stąd brak zgody, aby taki dezyderat przyjąć i wysłać go do premier RP. Dlatego też drogą interpelacji postanowiłem wystąpić do premier z pytaniem, czy przy podejmowaniu decyzji o rozszerzeniu miasta Opola tematy związane z mniejszością były podejmowane. A do tego niebawem prześlę jeszcze projekt dezyderatu, który nie został przyjęty przez komisję, pytając równocześnie o to, jaki jest stosunek pani premier, do tego, że przy podejmowaniu decyzji o rozszerzeniu Opola artykuł w ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych został przez rząd RP niedotrzymany. W tym miejscu muszę dodać, że najpierw chciałem podjąć kwestie formalne dotyczące tego tematu, a w sprawach praw MN miał być wysłany list z komisji MN w Sejmie. Tak się nie stało, wyślę więc kolejny list, który będzie wyłącznie koncentrował się na sprawach MN.

Zastanawiam się, czy przy obecnej politycznej nagonce medialnej na Niemców w Polsce, do końca kadencji tego rządu w kwestiach prawnych, stosowaniu prawa wobec nas i korzystaniu z niego przez MN nie cofniemy się do punktu wyjścia, czyli do 1989 roku.
Takie niebezpieczeństwo istnieje i choćby z tego powodu nie możemy w tej sprawie milczeć. Z drugiej strony dotychczas umiarkowanie wysuwaliśmy argumenty mniejszościowe w kwestii poszerzenia Opola, bo zarzucano nam, że kierujemy tym wszystkim z tzw. tylnego fotela i że to całe zamieszanie jest z inicjatywy mniejszości niemieckiej. A tak naprawdę była to wola, reakcja i krzyk rozpaczy mieszkańców anektowanych wiosek i podopolskich gmin, którzy uważają, że nie słucha się ich głosu.

Ale wśród protestujących mieszkańców są też przedstawiciele MN, temu zaprzeczyć nie można.
Oczywiście, są to ludzie, którzy zamieszkują okrajane części poszczególnych gmin i razem z pozostałymi mieszkańcami włączyli się do walki o swoje racje. W tym miejscu chcę jednak stanowczo podkreślić, że dzisiaj, kiedy wszelkie prawa demokracji i mniejszości zostały pogwałcone, nie będziemy milczeć! Dodam też, że moje pytania do pani premier biorą się z podejrzeń, że nie wszyscy członkowie rządu, podejmując decyzję o powiększeniu Opola, mieli świadomość, w jaki sposób więzi społeczne są i będą naruszane. Co gorsza, nikt tych argumentów nie chciał i nie chce słuchać! To jednak nas nie zniechęca, MN nie pozostanie w tym temacie bierna, nawet gdyby miało to skutkować tym, że w obecnym rządzie nie będzie miała pewnej akceptacji i przywilejów.

Czy jednak przy obecnej interpretacji prawa w Polsce wierzy Pan, że pisma, prośby, groźby nawet do najwyżej postawionych głów w państwie cokolwiek mogą zmienić i powstrzymać?

W tej chwili jest to cholernie trudne. Zdajemy sobie sprawę, że w wielu sprawach, począwszy od edukacji, a skończywszy na projektach kulturalnych, czyli na dotacjach, jesteśmy z rządem związani. Musimy jednak pamiętać o tym, że to, co polskie państwo daje MN, jest bezpośrednio powiązane z tym, co otrzymują inne mniejszości w Polsce, nic więcej.

A na ile tak naprawdę włodarze MN faktycznie wierzą wciąż, że w temacie „duże Opole” jest jeszcze coś do wygrania?

Nie możemy pozostawić obywateli samym sobie, bo wraz z powiększeniem Opola wiele rzeczy w ich życiu się zmienia na gorsze, choćby droga do urzędów. Nie będą już mogli załatwiać swoich spraw w Dobrzeniu Wielkim, Komprachcicach czy Dąbrowie, lecz będą musieli udać się do ratusza w Opolu. Trafią zatem w inne środowisko, co będzie dla nich dużą zmianą, stresem, bo przez wiele lat mieli już wydeptane ścieżki w swoich urzędach. Te więzi jednak też zostały brutalnie zerwane. Poza tym w pewnym momencie, czy tego chcemy czy nie, „wybuchnie” dyskusja o tym, czy język pomocniczy – niemiecki – występuje, czy zostaną pozostawione tablice dwujęzyczne, czy zachowane zostanie w szkołach nauczanie języka niemieckiego jako mniejszości. A zatem wszystkie sprawy od strony formalnej, a kończąc na czysto międzyludzkich będą „mielone” i nabiorą istotnego znaczenia. Nie tracimy wiary w pomyślny finał, dlatego też nie możemy stać się bezczynni i asekuranccy.

A może lepiej by było nie tracić cennego czasu i od razu wszelkie spory, niedopowiedzenia, kłamstwa i omijanie prawa w kwestii „dużego Opola” rozgrywać w Brukseli lub Strasburgu, zamiast „kopać się z koniem”, bo szanse na logiczne rozstrzygnięcia moim zdaniem są śladowe.

Wierzę, że obecny rząd RP w końcu się opamięta i usłyszy głos społeczny, bo mieszkańcy w swoich inicjatywach, podobnie jak my, nie pozostaną bezczynni i póki piłka jest w grze, ten oddolny głos społeczny będzie się pojawiał. Oczywiście istnieje jeszcze poziom pozakrajowy, czyli Bruksela lub Strasburg, i o tym nie zapominamy. Wiem jednak, że samo społeczeństwo tej sprawy nie odpuści dopóty, dopóki będzie się tliła jakakolwiek nadzieja na pomyślny finał. A ten prawdopodobnie rozegrany zostanie w Strasburgu.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Autorzy, którzy chcą, aby ich artykuły, napisane na łamach "Grupy Lokalnej Balaton" w latach 2013-2016, widniały na portalu informacyjnym Opowiecie.info proszeni są o przesłanie tytułu artykułu oraz zawartych w nim zdjęć na adres: news@opowiecie.info