Patroni ostatniej szansy

 

Zbliża się nieuchronnie koniec roku. Często w sytuacjach, kiedy czujemy się wyjątkowo bezradni i zdaje się nam, że już żadna ziemska siła nie jest w stanie nas wyprowadzić z tarapatów, w myślach uciekamy się do wstawiennictwa świętych. Szukamy oparcia wpierw wśród naszych imienników i wśród patronów naszych profesji. Później pozostaje nam już ostatnia instancja, czyli tacy święci, którzy przeżywali trudności podobnej natury lub dali swym życiem świadectwo zwycięstwa nad tym, co nas obecnie najbardziej gnębi: nad nieubłaganym czasem.

Istnieje kilku świętych, którzy zostali uznani za szczególnych, uniwersalnych wstawienników we wszelkich najtrudniejszych sytuacjach. Zwie się ich patronami "spraw beznadziejnych", choć Boga takie podejście zasmuciłoby. Powinno się ich raczej określać jako patronów "spraw szczególnie trudnych", bo nadziei w Bogu tracić nie wolno.

RÓŻA, KTÓREJ MIAŁO NIE BYĆ

Żyjąca pod koniec XIV w. w Cascii św Rita jest jedną z patronek spraw szczególnie trudnych. Opiekuje się osobami poniżanymi, a ze względu na wyjątkowy charakter jej przejść podczas długich starań przyjęcia do klasztoru, uznałam ją prywatnie za patronkę… ofiar mobbingu i posiadaczy wilczych biletów. Za jej wstawiennictwem można prosić nie tylko o wyleczenie, szczęśliwe małżeństwo i macierzyństwo, zdany egzamin, wyjście z długów albo wycofanie ciążących na nas oszczerstw, ale także o pokój i pojednanie. W jednej z modlitw określana jest jako "zwierciadło cierpliwości".

Dwa główne atrybuty to róża, która dla św. Rity kwitła nawet w styczniu, oraz cierń na czole – stygmat, który wyprosiła u Chrystusa.

Pierwszy cud dokonał się przy św. Ricie, kiedy miała roczek. Rodzice, sędziowie pokoju we włoskiej wsi, zostawili ją w polu podczas pracy – jak zazwyczaj. Pewien chłop zaczął bronić dziewczynkę przed rojem pszczół, nie zważając na to, że jego ręka była skaleczona podczas kośby. Pszczoły okazały się być znakiem od Pana. Nie wyrządziły dziecku żadnej krzywdy, a dzielny chłop nagle poczuł, że jego rana zniknęła. Warto angażować się w walkę, która wobec przewagi liczebnej wydaje się z góry stracona i do której startuje się z pozornie nieuprzywilejowanej pozycji, jeśli tylko ma się przed sobą szczytny cel.

Mijały lata. Mimo marzeń o wstąpieniu do klasztoru, kilkunastoletnia wówczas św. Rita musiała poślubić znacznie starszego mężczyznę: polityka o wojskowej przeszłości. Był on brutalny, autorytarny i nie stronił od uciech. Niezłomna św. Rita wywierała na niego łagodzący wpływ, który jednak dał się odczuć dopiero po osiemnastu latach pożycia. Wtedy to mąż św. Rity został podstępnie zaatakowany przez dawnych wrogów i na krótko przed zgonem nawrócił się i pojednał z żoną. Nie był to jednak koniec nieszczęść. Za namową brata zabitego, synowie-bliźnięta poszli szukać bezlitosnej wendety i wkrótce pomarli na dyzenterię. Św. Rita sama wyprosiła, żeby Bóg ich do siebie zabrał, bo uznała, że straszniejsze byłoby ich wieczne potępienie w wyniku upadku do poziomu prześladowców jej rodziny i czynienie takich samych krzywd.

Straciwszy wszystkich, św. Rita żyła jako samotna wdowa. Podjęła zamiar wstąpienia do klasztoru augustianek. Została odrzucona, ale nie tylko ze względu na doświadczenie życia rodzinnego: wśród zakonnic miały być dziewczęta z rodu zabójców jej męża. Wracała cierpliwie do bram klasztoru, aż postanowiono poddać ją próbie. Miała dokonać pojednania rodzin zaangażowanych w zaciekłe wielopokoleniowe wendety. Oznaczało to także wizytę w domu człowieka, któremu zawdzięczała owdowienie…

Chodząc od drzwi do drzwi, dyplomatyczną perswazją i anielskim współodczuwaniem udało jej się dokonać niemal niemożliwego: dawne urazy mijały bezpowrotnie. W końcu odbyła tę najtrudniejszą z wizyt. Stojąc u progu domostwa klanu zabójcy męża, wybaczyła i prosiła o wybaczenie. Wprost trudno to pojąć, ale i w tym domu doczekała się odwzajemnienia. 

Jednak i to nie starczyło: wrota klasztoru nadal były dla św. Rity zawarte. Czekając pod nimi, zapadła w sen. Usłyszała natenczas, że ktoś ją woła. Poszła za głosem i ujrzała św. Jana Chrzciciela, a potem jeszcze św. Augustyna i św. Mikołaja. Święci unieśli ją do zamkniętej klasztornej kaplicy i tam, ku swemu zdumieniu, znalazły ją rano zakonnice.

Z takim cudem już siostry dyskutować nie chciały. Przyjęły św. Ritę w końcu do siebie, ale na podłych warunkach. Miała, przykładowo, podlewać kawałek drewna wbity w ziemię, a przeorysza drwiła z jej niewykonalnego zadania. Po jakimś czasie wszystkim odechciało się chichotów, bo oto drewienko wypuściło kiście winogron.

W międzyczasie św. Rita otrzymała stygmat w postaci rany na czole, która zaczęła ropieć. Dzielna siostra chciała jechać do Rzymu na jubileusz, ale przeorysza uznała wygląd i woń rany za zbyt odpychające, żeby można było jej nosicielce bez wstydu powierzyć reprezentowanie klasztoru w stolicy. I tak św. Rita wyprosiła u Pana, żeby rana stała się niewidoczna, niemniej jednak dalej bolesna. W takim stanie przeorysza umieściła ją na czele delegacji. W drodze do Rzymu siostry ubolewały, że nie starczy im pieniędzy. Św. Rita uznała to za obrazę Bożej Opatrzności i resztę wspólnych monet wrzuciła do rzeki. Mimo przerażenia i oburzenia sióstr, niczego im nie brakło ani w Rzymie, ani podczas powrotu do Cascii.

Jesień życia upłynęła św. Ricie na modlitwach i umartwianiu się. Przed śmiercią zdążyła jeszcze skłonić figowca do wydania w zimie dorodnych fig, a także różę do kwitnięcia. Nie zebrała ich jednak sama: osoby, które posyłała, wykazywały się wiarą w to, że nie wrócą z pustymi rękami.

Św. Jan Paweł II wyraził się o św. Ricie jako "ekspercie od cierpienia" i "orędowniczce ubogich i zrozpaczonych". Zainspirowała ona piosenkarkę Mireille Mathieu i zmieniła jej spojrzenie na siłę i niezależność, na jakie stać kobietę, a także na wartość pieniądza. W latach 60-tych kult św. Rity był zagrożony, ale znalazła obrończynie w siostrach zakonnych. Do św. Rity modlą się także mężczyźni: jeden z wiernych zarzeka się, że święta pomaga mu prowadzić biznes. Istnieje też dedykowana św. Ricie modlitwa żołnierza, robotnika, studenta, a nawet modlitwa kierowcy o to, żeby jego sposób prowadzenia nie wywołał cierpienia u bliźnich.

Modlitwa za wstawiennictwem św. Rity
"Pod brzemieniem cierpienia uciekam się do Ciebie, umiłowana święta Rito, ufny / ufna, że zostanę wysłuchany / wysłuchana. Błagam Cię, uwolnij moje biedne serce od gnębiących je zmartwień, a mojej udręczonej duszy przywróć spokój. Ty, która zostałaś obrana przez Boga orędowniczką w sprawach trudnych i beznadziejnych, wybłagaj łaskę, o którą Cię proszę [wymienić ją]. Czyż możliwe, abym nie doznał / doznała Twej przemożnej opieki? Jeżeli winy moje są przeszkodą do spełnienia mej prośby, wyjednaj mi u Boga łaskę skruchy i przebaczenia w szczerym ich wyznaniu. Nie pozwól, abym dłużej wylewał / wylewała łzy goryczy. O Panie, wynagródź moją głęboką nadzieję w Tobie, a wszędzie opiewać będę Twe wielkie miłosierdzie, względem dusz zasmuconych. O godna podziwu Oblubienico Ukrzyżowanego, od którego otrzymałaś w darze jeden z Jego bolesnych cierni na Twoim czole, pomóż mi dobrze żyć i godnie umrzeć. Amen."

CIERPIĄC ZA OBCĄ TOŻSAMOŚĆ

Każdy, kto choć raz musiał odpowiadać za błędy czy grzechy innego przedstawiciela swego narodu, doskonale wczuje się w postać poczciwego mężczyzny obarczonego przez los Judaszowym imieniem. Syn Kleofasa i Marii, św. Juda Tadeusz jest patronem spraw szczególnie trudnych, rozpaczliwych, mając w opiece ludzi narażających swe życie dla innych, m.in. strażaków i policjantów. Zwracają się do niego ludzie w podobnych sytuacjach życiowych jak do św. Rity, nie wyłączając próśb o macierzyństwo. Potrafi też scalać rodziny rozbite poprzez emigrację. Niemniej jednak szczególnie ukochał ofiary zniewag, oszczerstw i prześladowań. Dzielnie towarzyszy osobom bezpodstawnie oskarżonym, pomówionym i narażonym na utratę dobrego imienia, jak również opuszczonym. Umacnia w wierze, utwierdza w cnotach, oddala obelgi, rozchmurza oblicza, odsuwa trwogę, rozwiewa rozpacz, podnosi na duchu uciśnionych. Ale to nie wszystko: św. Juda Tadeusz odgania złe myśli, odsuwa najuporczywsze pokusy i pomaga się rozprawić z najcięższymi nałogami.

Jego imiona oznaczają "godny czci" i "silny". Jest najsłabiej pamiętanym z apostołów, tym, który musi być przedstawiany jako "Juda, ale nie Iskariota". Jako że zginął śmiercią męczeńską od uderzeń pałkami albo przebicia włócznią, często jest malowany z tymi właśnie atrybutami. Bywa też przedstawiany z łodzią, wiosłem, zwojem, kamieniem, ale najczęściej z mandylionem, czyli cudownym wizerunkiem.

Mandylion to chusta, na której – z obawy, że ręką ludzką nie uda się napisać wystarczająco wiernej ikony – został odciśnięty wizerunek Chrystusa. Wizerunek ten powstał podobnie jak na Całunie Turyńskim albo na chuście św. Weroniki, z tym że mandylion nie ukazuje cierpienia: jest bardzo majestatyczny, dostojny w wymowie i symetryczny. Chustę tę miał przewieźć św. Juda Tadeusz do Edessy, gdzie oczekiwał Jezusa władca Abgar V, cierpiący na trąd. W ten sposób święty stał się przedstawicielem Chrystusa, zdolnym do dokonania cudu uzdrowienia w jego imieniu, a jego mandylion był podobny sztandarowi, na którym wypisana była nie tylko wiara posłańca, ale i jego podobieństwo fizyczne do Chrystusa. W ikonografii podobieństwo to ma także przypominać o fakcie, że św. Juda Tadeusz był krewnym ziemskiej Rodziny Zbawiciela.

Podczas Ostatniej Wieczerzy św. Juda Tadeusz wyraził pragnienie, żeby jego nauczyciel objawił się wszystkim ludziom. Życzenie to zostało spełnione. To rozsławiło skromnego apostoła jako tego, który wyjednał łaskę obcowania z Jezusem także dla ludzi opuszczonych, oddalonych, wątpiących. Zginął jako męczennik w Persji, wraz ze św. Szymonem.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o pewną (nie apokryficzną) wiedzę o życiu najskromniejszego i najcichszego z Apostołów. Ostrożnie przypisuje mu się autorstwo jednego z listów, poza tym więcej jest w jego legendzie przypuszczeń niż faktów.

To nie stanęło na przeszkodzie, żeby rozwinął się silny kult świętego na całym świecie, nawet w Indiach, na Filipinach czy Sri Lance. 

Modlitwa do św. Judy Tadeusza o błogosławieństwo dla ojczyzny
"Św. Judo Tadeuszu, potężny Orędowniku, wyjednaj u Boga błogosławieństwo dla odrodzonej Ojczyzny naszej. Wejrzyj na cierpienia niewinnych, na łzy rodziców, którym w czasie wojny wydarto dzieci i na sieroty daremnie szukające matek. Weź pod możną opiekę rozdarte rodziny, zapędzone w miejsca wygnania, bądź sprawcą ich szczęśliwego powrotu do ognisk rodzinnych. Usuń piętrzące się wokół trudności, usuń szatańskie zapory zagradzające drogi do pokoju, ładu, sprawiedliwości i dobrobytu. Nie dopuść, aby zły duch pychy i niezgody spowodował nowy rozlew krwi i walk bratobójczych. Przez swe zasługi wyjednaj nam u Boga łaskę długotrwałego pokoju, dobrobyt i rozwój kultury ducha. Spraw, aby przeżyte cierpienia wojenne, zbliżały nas do Boga, niech się w nich odrodzą polskie dusze, niech się ożywią serca szczerą ofiarną miłością Ojczyzny i bliźnich, a wola polskiego ludu niech umocni swe niezłomne postanowienie wiernego trwania przy Bogu. W odrodzonej Polsce z popielisk i mogił, rumowisk i krwi, niech wzrośnie nowe życie, zakwitnie pokój, zgoda i miłość. Praca wspólna i modlitwa niech budują gmach nowej Ojczyzny. Amen."

DLA NIEGO JUTRO NIE ISTNIEJE

Zginął w sile wieku, broniąc wiary obcego mu ludu. Ta wiara przekonała go tak bardzo, że dla niej sprzeciwił się swemu cesarzowi i świadom konsekwencji odrzucił nie tylko wojskową karierę, ale i życie. Patron spraw pilnych, nagłych, niecierpiących zwłoki. Opiekun studentów, zwłaszcza tych, którzy źle gospodarowali czasem, ale także egzaminatorów. Ucieczka grzeszników dość późno szukających nawrócenia, umierających bez łaski wysłuchania przez spowiednika i obu ław w sądzie. Wspiera żeglarzy, handlowców, ludzi w czasie burzy, powodzi, pożarów, epidemii i innych kataklizmów, wysłucha w sprawie zguby i pomoże znaleźć kompromis lub pojednać się z rodziną. Zwany często "świętym jedenastej godziny", czyli godziny absolutnie ostatniej. Uczy, jak żyć w prawdzie oraz jak szczerością, odwagą i osobistym poświęceniem torować drogę niezdecydowanym naśladowcom, dla których prawda też jest święta. Św. Ekspedyt z Melitene, znany też w Polsce jako św. Wierzyn.

Jego łacińskie imię podkreśla szybkość i zwinność. Atrybutami są lekka zbroja legionisty, palma męczeństwa w ręku, krzyż z napisem "dziś", a pod butem kruk mający w dziobie szarfę z napisem "jutro". Podobno sam diabeł pod postacią tego kruka kusił św. Ekspedyta, żeby odłożył nawrócenie na chrześcijaństwo, święty jednak go przydusił stopą i oświadczył, że zamierza zostać chrześcijaninem dnia dzisiejszego. Poucza nas, że nie należy odkładać do jutra dobrych czynów, bo jutro może nas zastać już na tamtym świecie, nad zamkniętym rachunkiem naszego życia doczesnego.

Młodego św. Ekspedyta poznajemy na czele chrześcijańskiego Legionu Trzynastego, choć pod cesarzem wyznającym bogów antycznych. Podczas wyprawy Marka Aureliusza do obecnych Czech przeciw Markomanom, żołnierze mieli ciężkie warunki ze względu na suszę. Św. Ekspedyt wybłagał u Boga ulewę, i to z gradobiciem oraz błyskawicami, które skutecznie oślepiły nieprzyjaciela i przyniosły legionowi zwycięstwo, dowódcy awans, a chrześcijańskim wojownikom szacunek wśród Rzymian.

Jednakże wkrótce nastał nowy cesarz Dioklecjan, który złożył swym bogom ofiarę i zmusił podległych żołnierzy do tego samego. Dodatkowo wydał edykt nakazujący palenie kościołów i ksiąg chrześcijańskich. Św. Ekspedyt nie czekał długo. Zerwał edykt z muru i publicznie go zniszczył. Wraz z pięcioma innymi buntownikami został uwięziony i poniósł śmierć męczeńską w 303 r.

Św. Ekspedyt znany jest szczególnie w Rzymie. Obecnie jego kult jest żywy w Ameryce Południowej, zwłaszcza w Brazylii, gdzie opiekuje się poszukującymi pracy i ubiegającymi się o bezpieczeństwo. U nas jest świętym "niszowym", czczonym zwłaszcza na początku XX wieku, potem zapomnianym i obecnie odkrywanym na nowo. Uciekają się do niego dość odległe grupy, od narodowców po… hackerów. Ks. Piotr Staniszewski uznał, że "w dobie dzisiejszych trudności bytowych, przypomnienie o nim wydaje się jednym z zadań apostolskich".

Modlitwa – powierzenie się opiece św. Ekspedyta
Święty Ekspedycie, który jako rzymski legionista, a także żołnierz Chrystusowy, odznaczałeś się szczególnym męstwem i odwagą, a również wiernością i stanowczością w świadczeniu o Jezusie Chrystusie, proszę cię, wspieraj mnie w trudnych chwilach i pozwól zawsze wybierać to, co słuszne, szlachetne i sprawiedliwe. Naucz mnie wierności wobec Boga i stałości w wierze, bym nigdy nie zaparł się mojej wiary i miał odwagę wyznawać ją w całym moim życiu. Amen.

Tak oto wyglądają sylwetki świętych ostatniej szansy, którym warto powierzyć swoje życzenia i nie oddawać się zwątpieniu. Obojętnie, którego z Patronów Państwo sobie upatrzą, zwieńczmy nasze modlitwy jednym wspólnym zdaniem: "Nie ma spraw beznadziejnych". Nie ma spraw beznadziejnych – i już. 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Autorzy, którzy chcą, aby ich artykuły, napisane na łamach "Grupy Lokalnej Balaton" w latach 2013-2016, widniały na portalu informacyjnym Opowiecie.info proszeni są o przesłanie tytułu artykułu oraz zawartych w nim zdjęć na adres: news@opowiecie.info