Na początek muszę wyjaśnić skąd te nawiasy przy nazwisku Leszka Ołdaka i pokłócić się z wydawcą tej interesującej książki, czyli z Wojewódzką Biblioteką Publiczną w Opolu. Nie rozumiem powodów, dla których na tytułowej stronie „WIEKA” figuruje tylko nazwisko jednego z dwóch jego autorów, skoro równie wysokie walory reprezentują felietony Mariana Buchowskiego, jak i satyryczne rysunki Leszka Ołdaka. Te pretensje są tym bardziej uzasadnione, że obydwaj autorzy razem pracowali i publikowali w redakcji „Trybuny Opolskiej”, gdy była ona organem KW PZPR. Lojalnie w słowie wstępnym pisze o tym Buchowski: Redaktorem graficznym „Trybuny Opolskiej w tamtych czasach był Leszek Ołdak, znakomity artysta plastyk z talentem satyrycznym, którego prace wykorzystywały najlepsze, renomowane czasopisma. Rysunki Leszka w naszej gazecie były często rodzajem policzka wymierzanego niektórym pryncypialnym artykulasom z pierwszej strony.
W dość odległej przeszłości Marian Buchowski z dużym powodzeniem parał się dziennikarstwem, najpierw w miesięczniku „Opole”, a później w „Trybunie Opolskiej”, która zgodnie z politycznymi fazami ewolucji Polski na krótko przechrzciła się w „Trybunę Odrzańską”, a na koniec w dzisiejszą „Nową Trybunę Opolską”. Buchowski zarówno w „Opolu”, jak i „Trybunie” pisywał reportaże i felietony. Wyróżniały się one oryginalnością, odwagą krytycznego, a często prześmiewczego spojrzenia na szarą rzeczywistość PRL-owską i początków wolnej już Polski. Buchowski zdecydował się bowiem na zaprezentowanie 57 wybranych felietonów drukowanych w dziesięcioleciu 1981 – 1991. Zdecydowana większość z nich ukazywała się pod wspólnym, celnie charakteryzującym sposób patrzenia autora na świat nagłówkiem Tak, ale w magazynowym wydaniu „Trybuny Opolskiej. Posegregował je w kilka różnych cykli tematycznych, nie uwzględniając dat publikacji, jak: Nowe idzie, Stare jedzie, Środki masowego rażenia, Samotność średniaka, Wał, Kamienie szlachetne i żółciowe, Gęby i oblicza.
Gazetowy felietonista musi się liczyć z ryzykiem, że jego pisanie ma krótki żywot. Tylko wybitni felietoniści dostępują satysfakcji, że ich twórczość nie traci wartości w tydzień po wydrukowaniu, że można je czytać z zainteresowaniem po latach. W „Wieku” znalazłoby się sporo felietonów Buchowskiego sprzed 30 lat, które pisane były w zupełnie innych warunkach ustrojowo-politycznych, a pasują jak ulał do naszej dzisiejszej rzeczywistości, jakby pisane były wczoraj. Dla przykładu zacytuję choćby fragment felietonu „Jad i wazelina” (7 lipca 1990: Opozycja wyszła z podziemia i zajęła wiele wysokich stołków. Mnie to nie przeszkadza. Przeszkadza mi natomiast bardzo, kiedy niedawni głosiciele szlachetnych, pełnych idealizmu haseł, wziąwszy w swe ręce bieg spraw państwowych – zamiast głoszonego pluralizmu oferują mi nową odmianę tego samego monopolu na mądrość i nieomylność; tyle tylko, że monopol opatrzony jest innym szyldem i firmowany innymi niż za „komuny” nazwiskami;.
Po ok. 30 latach i w nowych warunkach ustrojowych również nie straciły celnej aktualności wszystkie z 17 rysunków Leszka Ołdaka drukowane w TO, a pomieszczone w „Wieku” wśród felietonów Buchowskiego. Dla przykładu odtwarzamy tutaj jeden z tych rysunków. (str.125)
Wprawdzie Buchowski przewrotnie na tytułowej stronie „Wieka” napisał: Felietony dla częściowo zmarłych oraz ledwo żywych, ale i rześkim młodzianom sporo inspiracji do zdrowych refleksji dostarczyć mogą.