U pana Henryka połączenie światła, scenografii, ruchu i dźwięku oglądamy już 12 rok. Oglądając domki, szopki, fantastyczne konstrukcje, które pan Henryk sam ręcznie robi słyszymy śpiewające ptaszki, reagujące na ludzki ruch. Konstrukcje zaskakują dokładnością z jaką są wykonywane. Pan Henryk to urodzony stolarz, a przecież większość życia przepracował jako kierowca autobusu.
Przygotowanie całej dekoracji pan Henryk rozpoczął 15 listopada. Na godzinę potrzebuje 10 kilowatów energii. Łącznie świeci 35 tysięcy lampek. W dniu wigilii ludzie przychodzili oglądać iluminację jeszcze o godz. 23.00. – Ale ja już włączam wszystko jeden dzień przed wigilią – mówi.
Najbardziej niepowtarzalną cechą posesji jest atmosfera. Sam już byłem u pana Jaschika kilka razy wcześniej, ale to teraz jest najpiękniej. Śmiało mogę polecić wszystkim czytelnikom wycieczkę do Krapkowic.
Co ciekawe, dbałość o szczegóły nie dotyczy tylko elementów zewnętrznych, ale i wnętrz miniaturek, w których są ławki, figurki postaci, ruchome elementy. Wszystko przygotowywane we własnym przydomowym warsztacie.
Pan Henryk ma 75 lat. Zdrowie mu dopisuje, ale czy znajdą się kontynuatorzy? Odwiedzanie Krapkowic staje się tradycją. Póki co, iluminację można oglądać do 7-8 stycznia. Odwiedzają go turyści z Madagaskaru, Egiptu, a nawet telewizja z Australii.