Na elektronicznych łamach naszego portalu chętnie będziemy przyglądać się lokalnemu biznesowi, jak i popularyzować lokalną przedsiębiorczość.
Przedstawiamy pierwszą rozmowę z cyklu, z panem Arturem Wojterą:
Grupa Lokalna: Jest pan właścicielem sklepu „Stara Kuźnia”.
Artur Wojtera: To już nie tylko sklep. Już dawno przekroczyliśmy zakres działania „zwykłego sklepu” z komputerami i sprzętem fotograficznym. Świadczymy usługi, serwis komputerowy, pomagamy i doradzamy.
GL: W tym roku we wrześniu mija dziesięć lat pana działalności. Skąd pomysł na własny biznes?
AW: Pomysł na własny interes był taki, żeby najpierw otworzyć studio fotograficzne, no i na początku przez pół roku tak było. Ale szybko ludzie pytali się o płyty CD, myszki, akcesoria komputerowe, więc cały czas ubogacaliśmy asortyment sklepu.
Tymczasem, jako fotograf najwięcej pracowałem w weekend i było to trochę męczące. Przecież równorzędnie prowadziłem sklep. Po pewnym czasie cały sprzęt fotograficzny przekazałem Gminnemu Ośrodkowi Kultury. Od fotografii jednak zupełnie nie odszedłem, wciąż w zakładzie robimy zdjęcia dowodowe. Mamy również nowoczesne maszyny do wywoływania zdjęć.
GL: Powróćmy do konstrukcji firmy. Nie jest to już tylko sklep, ale zdaje się firma usługowo-handlowa?
AW: Dokładnie. Zaopatrujemy urzędy, policję, firmy, szpitale. Nie działamy tylko stacjonarnie.
GL: Klienci?
AW: Klienci pochodzą z terenu pomiędzy Opolem, Brzegiem a Namysłowem, Łubnian. Generalnie teren powiatu. Co ciekawe, w ogóle nie zdarzają mi się klienci konfliktowi. Jak długo prowadzę działalność, to miałem najwyżej 2-3 poważne spory. To jest firma gdzie idziesz zadowolony do pracy. Nie ma problemu stresu porannego wstawania.
O klienta trzeba dbać. Na wiosce inaczej być nie może. Gdy raz czy dwa się podpadnie, klienta można stracić na zawsze.
Jesteśmy również aktywni na popularnych serwisach społecznościach, np. na facebooku: robimy konkursy, informujemy o promocjach, rozdajemy gadżety.
GL: Jak radzicie sobie z konkurencją „dużych sklepów”?
AW: Zawsze jest konkurencja dużych sieciowych sklepów. Od niej nie uciekniemy. Tylko, że my ukierunkowujemy się na usługi – oprócz sprzedaży towaru oferujemy akcesoria, pomoc w instalacji sprzętu, serwis, a tego duże sklepy już nie oferują. Oprócz tego klient u nas nie jest anonimowy. Wie, że serwis jest prowadzony uczciwie i może nam zaufać.
GL: Jakie macie plany?
AW: Pany są takie, aby się rozwijać. Kupiliśmy ploter laserowy na którym robimy pieczątki, długopisy reklamowe, kubki, naszywki na koszulki, poduszki, itd. Zwykła maszyna do robienia wizytówek kosztowała nas kilkadziesiąt tysięcy zł! Inwestycje są jednak konieczne by przeżyć, ale i się rozwijać.
GL: Jaka jest historia budynku który zajmujecie?
AW: Nasza nazwa, „Stara Kuźnia”, ma bezpośredni związek z dziejami budynku w którym działamy. Do lat 70-tych znajdowała się tu kuźnia, gdzie chyba od stu lat kuto konie. Następnie przez kolejne 20 lat, był tu używany od wielkiego dzwona zakład stolarski, no i gdy budynek stał opustoszały, kupiłem go na potrzeby swojej pierwszej w życiu firmy, którą prowadzę do dzisiaj. Adaptacja wymagała generalnego remontu.
Wcześniej sporo lat pracowałem w restauracji. Robiłem wszystko – od zmywaka do kelnera.
GL: Pasje, hobby, wolny czas?
AW: Moją pasją są podróże. Miesiąc temu wróciłem z wycieczki do Uzbekistanu i Kirgistanu, a w marcu byłem w Wietnamie. Co ciekawe, bilety w dwie strony do tego odległego kraju kosztowały 1700zł! Często bywam w Chinach.Jeździmy z paczką znajomych, bez przewodników. Lubię też dobre koncerty rockowe i ciekawe książki.
GL: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał:
Romuald Kałwa