W minioną sobotę w lesie, przy drodze Chróścice – Kup został postawiony krzyż upamiętniający pana Antoniego Bryłkę. Prosty, drewniany i wyjątkowy. Krzyż przygotował pan Gothard Sochor, a sfinansowała rodzina zmarłego. „To postawienie krzyża i wspólna modlitwa były najbardziej wzruszające. Poczucie, że zrobiliśmy coś, co było naszym obowiązkiem” – wspomina Piotr Bryłka, wnuk zmarłego.
W tym roku syn pana Antoniego – Franciszek wraz ze swoją małżonką Jadwigą obchodzi 50 – lecie zawarcia związku małżeńskiego. W związku z tym Ich dzieci postanowiły przygotować rodzicom prezent w postaci drzewa genealogicznego. „Przy okazji rozmów o historii rodziny pojawił się problem, że nikt nie wie jak zginął i gdzie został pochowany Dziadek Antoni”.
Rodzina wiedziała tylko tyle, że wraz z dwoma kolegami pracował w czasie wojny jako robotnik przymusowy w jakimś tartaku lub u rzeźnika w Opolu lub okolicy. Wiadomo było też, że wracając do domu został zastrzelony przez radzieckich żołnierzy. Pochowany został w miejscu śmierci lub w Opolu. Więcej pytań niż odpowiedzi.
Z Panem Antonim pracowali dwaj jego koledzy: Franciszek Krawczyk i Andrzej Tenentka. Oni wrócili cali i zdrowi do domu.
Temat ten bardzo zaciekawił pana Piotra, gdyż chciał odnaleźć miejsce, gdzie zginął Dziadek. Zaczął więc szukać informacji w różnych miejscach.
Pisał m.in. do oddziału IPN w Opolu, do lokalnych historyków zajmujących się historią II wojny światowej w okolicach Opola, przeszukiwał cmentarze, ale mimo starań nic nie udało się znaleźć.
Dopiero na stronach Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie znalazł informację, że Franciszek Krawczyk został uznany za poszkodowanego. Pracował w tartaku Sochor w Chróścicach w latach 1942-1945.
W Internecie można znaleźć tylko tartak Sochor w Brynicy, a tam nikt nie słyszał o Antonim Bryłce. Dopiero lokalny historyk, Pan Bernard Matros, naprowadził na nowy ślad, że także w Chróścicach działał kiedyś tartak Sochor.
Telefon do ostatniego właściciela tartaku – Gotharda Sochora wyjaśnił wszystko. Okazało się, że jest on synem Antoniego Sochora, właściciela tartaku z czasów wojny i pamięta Antoniego. Zna okoliczności Jego śmierci, wie, gdzie zginął i gdzie został pochowany. Tak więc Pan Sochor umówił się z rodziną Bryłka na spotkanie, aby opowiedzieć o wszystkim, co wie i pamięta.
W pamiętną dla całej rodziny sobotę Pan Gothard zaprosił rodzinę Antoniego Bryłki – syna Józefa, córkę Stanisławę, syna Franciszka z żoną Jadwigą oraz dwóch wnuków – Tomasza i Piotra, do swojego domu. Pokazał im stare rodzinne zdjęcia; zdjęcia tartaku z 1942; dom, gdzie mieszkał Antoni oraz stary tartak, dzisiaj już nieczynny.
Na podstawie rodzinnych przekazów, informacji z różnych instytucji, akt sądowych oraz rozmowy z Gothardem Sochor można dziś odtworzyć losy Antoniego Bryłki.
Urodził się 15 stycznia 1905 roku w Wieruszowie jako ósme, najmłodsze dziecko Wojciecha Bryłka i Pauliny z Jakubowskich. Rodzina Bryłka to stara "wieruszowska" rodzina.
Antoni miał 2 braci i 5 sióstr: Waleria, Agnieszka, Andrzej, Wacław, Helena, Marianna i Zofia.
8 kwietnia 1931 roku poślubił Bronisławę Hącia z Wieruszowa. Jej ojciec był szanowanym w Wieruszowie szewcem. Z tego małżeństwa urodzili się: najstarszy syn Józef [1932], córka Stanisława [1937] i najmłodszy Franciszek [1939].
W 1939 roku Antoni został powołany do wojska. Nie wiadomo niestety, gdzie walczył.
Najprawdopodobniej dostał się do niemieckiej niewoli i został wywieziony w głąb Niemiec. Przebywał w obozie pracy niedaleko miejscowości Niedersachswerfen. Pracował przymusowo w firmie budowlanej w Berlinie.
W styczniu 1942 roku uciekł z obozu pracy i szukała go policja w Eisenach. Jego nazwisko znajduje się na liście osób poszukiwanych. Jak wrócił do domu, jak trafił do Chróścic do rodziny Sochor – nie wiadomo.
Wieruszów został wyzwolony 19 stycznia 1945 roku. W styczniu wojska radzieckie dotarły także do Opola. 22 stycznia Antoni wyruszył samotnie z powrotem do domu. Spieszyło mu się bardzo do żony i dzieci. Mówił, że "boi się, że będzie Ich odkopywał z gruzów i musi szybko wrócić do domu".
Jego koledzy, Franciszek Krawczyk i Andrzej Tenentka zostali jeszcze kilka dni w Chróścicach. Bali się, że jest jeszcze za wcześnie na powrót. Dookoła wciąż trwały walki. Strzelali Niemcy, strzelali Sowieci.
Po 2 dniach koledzy Antoniego także wyruszyli do domu. Po kilku kilometrach natknęli się na Jego ciało na skraju lasu. Nie miał butów, kożucha i bagażu. Był postrzelony w brzuch.
Wrócili do Sochorów ze smutną wiadomością, że Antoni nie żyje.
To była ostra i mroźna zima. Zmarłego pochowano na wiosnę w miejscu, gdzie zginął. Antoni Sochor, właściciel tartaku, postawił w tym miejscu krzyż, który stał tam przez długie lata…
„Dziadek był przed wojną rzeźnikiem. Całą wojnę był poza domem. W czasie wojny marzył, żeby po wojnie otworzyć zakład rzeźniczy i sklep w Wieruszowie. Niestety te plany pokrzyżowała Jego śmierć od sowieckiej kuli. Dobre buty i ciepły kożuch były ważniejsze od ludzkiego życia. Był już tak blisko domu”.