– Koparka przyjechała z samego rana by zniszczyć bobrową tamę. Ma zlecenie z ratusza, ale zezwolenie z ochrony środowiska jest nieważne – alarmuje ekolog, Grzegorz Ostromecki.
Ratusz zwrócił się do RDOŚ o zezwolenie na zniszczenie tamy, jednak demonstrowane zezwolenie ma wadę: nie jest podpisane. Widnieje na nim jedynie pieczątka imienna.
Według władz tama stwarza zagrożenie powodziowe.
– Uzasadnienie sformułowane przez ratuszowych urzędników jest całkowicie bezpodstawne – twierdzi ekolog Janusz Piotrowski. – Nie ma mowy o żadnym podtapianiu działek czy separatora ściekowego. Tama jest całkowicie nieszkodliwa – dodaje.
– Zaproponowaliśmy ratuszowi wizję lokalną, która miała się odbyć jutro rano. Jestem pewien, że nikt z Ratusza nie pofatygował się dotychczas, żeby zobaczyć jak naprawdę wygląda sytuacja. W przeddzień Ratusz przysyła koparkę. Tak wyglądają rozmowy Arkadiusza Wiśniewskiego z mieszkańcami Opola – denerwuje się Grzegorz Ostromecki.
Interwencja i obecność ekologów na miejscu zdarzenia sprawiły, że koparka odjechała. Nie wiadomo, na jak długo.