Mieszkańcy Grobnik w gminie Głubczyce wspólnymi siłami odtworzyli historyczną aleję czereśniową. Starymi, rodzimymi odmianami czereśni obsadzono 1200 metrów drogi. Przywrócono w ten sposób kilkusetletnią tradycję.

– Tradycje zakładania alei czereśniowych na pograniczu polsko-czeskim, czyli Płaskowyżu Głubczyckim są bardzo długie – mówi Paweł Buczek, sołtys Grobnik. – Dotarliśmy do mapy z 1750 roku, gdzie aleje czereśniowe były już zaznaczone.

Grobniki leżą na dawnym szlaku joannickim, wieś była komandorią maltańską. Okazuje się, że historia jest w tym miejscu bardzo żywa. Jednym z jej elementów są śródpolne nasadzenia drzew owocowych.

– Aleje czereśniowe na tych ziemiach to tradycje najpierw maltańskie, potem pruskie – dodaje Paweł Buczek. – Paradoks polega na tym, że generalnie te aleje ocalały po wojnie, a za naszego życia, czyli w przeciągu ostatnich trzydziestu lat większość drzew po prostu zniknęła.

Przy drodze o długości 1200 metrów, ocalało jedno przedwojenne drzewo.– Drzewa owocowe nie są długowieczne, one po prostu się starzeją – podkreśla sołtys. – Poza tym, my ludzie, po prostu im bardzo skutecznie w tym pomogliśmy, np. paląc pobocza, specjalnie niszcząc, bo taka była tendencja. Mówiono, że drzewa przeszkadzają, wyciągają wodę. Takich teorii słyszałem mnóstwo.

Zanim zasadzono drzewa, należało odtworzyć drogę przy której będą rosły. Wznowiono granice geodezyjne, które zmieniły kształt, wyprostowano drogę i wywieziono zaoraną ziemię. Pracy nie ułatwiał brak zimy.

– Szczęśliwie te główne ciągi komunikacyjne zostały od XVIII wieku, albo i jeszcze wcześniej – mówi sołtys Grobnik. –  Praca się przeciągała, bo nie było prawdziwej zimy w tym roku. Ani na suchą, ani na zamarzniętą nie było szans i dokończyliśmy pracę dopiero wiosną.

CZYTAJ: Zamek w Grobnikach ma szansę znowu tętnić życiem

Jest szansa, że przywracanie tradycji sadzenia przydrożnych drzew owocowych będzie w Grobnikach kontynuowane. – Alei było dużo, zostało z nich niewiele i jest co robić, ale najpierw sytuacja epidemiologiczna musi się ustabilizować – podkreśla Paweł Buczek. – Poza tym potrzebne są na to środki. Myślę, że będziemy to robić dalej, ale teraz potrzeba trochę czasu na oddech. Jeszcze dwa, trzy lata trzeba będzie tą drogę pielęgnować, podlewać. Ale jeśli możliwości się pojawią, będziemy kontynuować nasadzenia.

Fot. Paweł Buczek

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze