„Będziemy protestować nawet gdy Opole zostanie już powiększone” – zapowiadają mieszkańcy podopolskich gmin. Nie potrafią powiedzieć, czy będą to blokady dróg czy miesięcznice w Opolu. Pokazali już jednak, że są inteligentni i kreatywni i – co w tej sytuacji ma największe znaczenie- zdeterminowani. „Musimy się bronić, choćby nie wiem co” – mówią.
Historia samorządowych protestów nie jest u nas zbyt bogata. Sowieckie panowanie tak zniewoliło naród i samorządy, że trudno dziś wprost uwierzyć, że w tamtej sytuacji doszło do powstania „Solidarności”. Ostanie lata nie wymagały chwytania się tego typu działań – choć nie do końca.
„Wójt gminy Ełk Antoni Polkowski z kilkoma mieszkańcami gminy rozpoczął rano strajk głodowy przeciwko poszerzeniu granic miasta Ełk kosztem terenów jego gminy. – Po ubiegłorocznym strajku głodowym ciągle do siebie nie doszedłem (…). Mam nadzieję, że przeżyję ten strajk, choć uczciwie mówię, że obawiam się o swoje zdrowie – powiedział wójt" -czytamy w gazecie Wyborczej z 13 lipca 2009 roku.
„Strajk odbywa się w siedzibie urzędu gminy – czytamy dalej w GW.” Do sali, w której przebywają pikietujący, przyszły trzy kobiece zespoły śpiewacze: "Zielona Dąbrowa", "Stradunianki" i "Jarzębina". Panie ubrane są w stroje ludowe i – jak powiedział wójt Polkowski – "ich zadaniem będzie śpiewanie Roty i modlitwa".
Mieszkańcy gminy Ełk (woj. warmińsko-mazurskie) protestują przeciwko decyzji MSWiA, które w projekcie rozporządzenia zamieszczonym na stronie internetowej zgodziło się, by 850 ha ziemi należącej teraz do gminy zostało przyłączone do miasta Ełk. Miasto chce poszerzyć swoje granice argumentując, że brakuje mu terenów pod budownictwo mieszkaniowe i inwestycje. Gmina się temu stanowczo sprzeciwia mówiąc, że inwestować i budować można na terenach gminnych.
Podobny protest odbył się przed rokiem. Wówczas miasto chciało pozyskać od gminy 2 tys ha. Po strajku głodowym wójta i kilku mieszkańców gminy MSWiA negatywnie zaopiniowało ówczesny wniosek miasta.
W tym roku na czele strajkujących ponownie stanął wójt Polkowski, choć obawia się o swoje zdrowie. – Ja po ubiegłorocznym strajku głodowym ciągle do siebie nie doszedłem, ciągle biorę leki, mam je nawet ze sobą. Dziś zjadłem śniadanie i mam nadzieję, że przeżyję ten strajk, choć uczciwie mówię, że obawiam się o swoje zdrowie – powiedział Polkowski.
Wójt zaznaczył, że strajkuje w ramach urlopu wypoczynkowego. Dodał, że żaden z obecnie pracujących urzędników na razie nie przyłączy się do protestu.” –Tyle GW.
Nie żebym zachęcał wójtów podopolskich gmin do podobnego protestu, choć nie wiem, czy i im nie przyjdzie to do głowy. Sądzę jednak, że są bardziej pomysłowi i ich działania będą bardziej racjonalne. Warto jednak sobie uświadomić, że podopolscy kontestatorzy to dopiero w drugim rzędzie wójtowie. Tu decyduje wspólnota, decydują mieszkańcy. Wójtowie o podejmowanych działaniach dowiadują się często w ostatniej chwili. To groźne, ale do takiego stanu doprowadziły władze administracyjne wszystkich szczebli lekceważąc konsultacje społeczne. Teraz wystarczy tylko zapałka…