Jeszcze w tym roku z Murowa i do Murowa jeździć mają pociągi przywożące drzewny surowiec i wywożące produkcję tartaku. Tak przynajmniej zapewnił Kazimierz Smoliński, sekretarz stanu (wiceminister) w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa (MIB). Przeczytałem o tym w artykule Michała Szymajdy, opublikowanym dziś na portalu "Rynek Kolejowy".
W MIB interweniował wcześniej poseł Ryszard Galla. W 2015 roku do murowskiego tartaku trafiło około 150 tys. metrów sześciennych drzewnego surowca i już boleśnie odczuli to mieszkańcy, a także drogi. Tymczasem w bieżącym roku do tartaku trafić ma 300-360 tys. kubików a w 2018 poziom dostaw ma sięgnąć aż 800 tys. kubików rocznie. Licząc razem z samochodami dałoby to chyba ociążenie dróg na poziomie dwóch milionów ton rocznie.
Przed paroma dniami pisałem o planowanej w Borkach (gmina Dobrzeń Wielki) wytwórni mas bitumicznych. Ona też miałaby dawać obciążenie dróg na poziomie do dwóch milionów ton rocznie. Zainteresowani znajdą ten artykuł pod adresem:
https://www.grupalokalna.pl/beczka/borki-moga-ucierpiec-od-smrodu-i-halasu
A przecież są jeszcze np. żwirownie, jest budowa Elektrowni Opole etc. Wciąż wrzucane są na drogi miliony ton i coraz trudniej to znieść.
Zdarzyła mi się ostatnio taka niezwyczajna sytuacja. Szukaliśmy z żoną w lesie najwyższych wzniesień gmin Dobrzeń Wielki i Popielów (sąsiadują ze sobą, ale napiszę o nich oddzielnie). Zostawiliśmy auto przy wylocie drogi z Kup w stronę Namysłowa i poszliśmy poboczem drogi wojewódzkiej do skrzyżowania z drogą na Murów, gdzie zamierzaliśmy wejść do lasu. Nie byliśmy pewni, czy jest tam gdzie zaparkować auto.
Choć odległość nieco tylko przekraczała pół kilometra, to fatalny stan pobocza i duży ruch samochodowy sprawiły, że po dojściu na miejsce czuliśmy się jak po przejściu 2-3 kilometrów. Przy skrzyżowaniu na Murów
podjechało do nas auto. Kierowała nim siostra zakonna. Kazała nam wsiadać do auta. Powiedziała, że zawiezie nas tam, dokąd zmierzamy, bo poruszanie się pieszo wzdłuż takiej drogi jest bardzo niebezpieczne. Siostra jechała wcześniej od strony Namysłowa w kierunku Kup. Widząc nas, idących pieszo poboczem, zawróciła w pierwszym możliwym miejscu, by nas podwieźć.
Wzruszyło nas bardzo zachowanie siostry. Podziękowaliśmy, wyjaśniając, że właśnie dotarliśmy na miejsce, do którego szliśmy wzdłuż szosy, i teraz wejdziemy do lasu. Jest jednak coś smutnego w tym, że pieszy, idący poboczem drogi, a prawdę powiedziawszy, to już skarpą przydrożnego rowu, bo pobocza tam nie ma, budzi przerażenie kierowców.
Trzeba mieć nadzieję, że zapewnienia wiceministra Kazimierza Smolińskiego nie pozostaną tylko zapewnieniami, choć dziś już mało kto w takie zapewnienia wierzy. Zainteresowani artykułem z "Rynku Kolejowego" znajdą go pod adresem:
https://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/na-opolszczyznie-tiry-wjada-na-tory-76203.html