Stan państwa mierzy się tym, jakie ma podejście do mniejszości – powiedziała Birgit Fisel-Rösle, konsul Niemiec w Opolu, na III Marszu Równości. Jeśli zastosować te miarke, to ze stanem naszego nie jest za dobrze. Gdyby było dobrze, nie byłoby tego marszu.

W Opolu demonstrowali razem homo i hetero, by pokazać niezgodę na złe traktowanie mniejszości LGBT. Tegoroczny Marsz Równości organizowany po raz trzeci przez stowarzyszenie Tęczowe Opole przyciągnął tłumy, w tym wielu znamienitych Opolan spoza środowiska LGBT. Wśród nich opozycjonistów z czasów PRL i pierwszej NSZZ Solidarności, działaczy Komitetu Obrony Demokracji, ludzi kultury, nauki oraz polityków.

Jak to jest być rodzicami dzieci LGBTNa opolski marsz przyjechała znana już w Polsce Babcia Kasia, weteranka warszawskich antyrządowych demonstracji w obronie wolności i praworządności. Starsza pani znana jest wszystkim ze swojego pokojowego usposobienia i chęci rozmawiania z kontrmanifestantami, za co wielokrotnie ponosiła konsekwencje. Nieraz lądowała na „dołku”. W Opolu odbyło się bez ekscesów. Babcia Kasia na widok kilku osób z opolskiego środowiska Pro Life, które na trasie marszu odmawiały różaniec, powiedziała Opowiecie.info, że też codziennie odmawia różaniec i modli się do Matki Bożej.

– Ale różaniec odmawiam zawsze w czyjejś intencji, nigdy nie modlę się przeciwko komuś – podkreśliła.

Na scenie na placu Wolności, na wiecu przed marszem, pojawiła się matka ze stowarzyszenia „My rodzice”, założonego przez rodziców dzieci LGBT.

– Chcemy żyć w Polsce, w której respektowane są prawa człowieka – płynął z głośników głos drobnej kobiety. – Przeszliśmy trudną drogę, a dzisiaj jesteśmy rzecznikami własnych dzieci.

Kiedy już zeszła ze sceny, na chwilę puściły jej nerwy.

– Było nam trudno, a czasem nawet bardzo trudno – mówi pani Edyta w rozmowie z dziennikarką Opowiecie. info. – Matka czuje, że jej dziecko ukrywa coś przed światem, a mój syn powiedział mi, że jest gejem w swoje osiemnaste urodziny.

I jak to przyjęła?

– Na początku był szok z niedowierzaniem i przekonanie, że to ja, matka, jestem winna – mówi Opowiecie.info pani Edyta. Ten matczyny rachunek sumienia był robiony setki razy, także przed niejednym księdzem.

„Zaraza” w parafii?

Jak to jest być rodzicami dzieci LGBT– Całą rodziną działaliśmy w naszej małej parafii pod Rybnikiem w Rodzinach Katolickich – opowiada ocierając łzy pani Edyta. – Nasz syn służył do mszy, przez osiem lat był ministrantem. Kiedy powiedziałam księdzu prawdę, usłyszałam, że jesteśmy zarazą (nie może pohamować łez). Tylko słyszałam oskarżenia pod naszym adresem…

Pani Edyta zaczęła szukać w całej Polsce podobnych rodziców. Pojechała na spotkanie, żeby usłyszeć, że inne matki czuły się kiedyś podobnie, jak ona.

– Wychowujesz dziecko, tak jak wszyscy inni, a potem zderzasz się z czymś zupełnie innym – tłumaczy pani Edyta. – Pomogły mi inne matki, żeby zrozumieć sytuację. Jest już dobrze, ale żal pozostaje, bo niby dlaczego mój syn, nasza rodzina, w opinii ludzi ma być „zarazą”? Przecież jesteśmy wszyscy dziećmi jednego Boga. Obrzucają nas złymi słowami jak błotem, ale powiem, że nie wiedzą, co czynią. Jezus jakby dzisiaj przyszedł, to by z nami rozmawiał i nikogo by nie odrzucił.

Z boku rozmowie przysłuchuje się pan Jerzy, mąż pani Edyty i ojciec obecnie 23-letniego geja.

– Przyszedł czas, kiedy doszliśmy do wniosku, że koniec ukrywania się i trzeba się przeciwstawić, bo nie jesteśmy jedynymi rodzicami – mówi pan Jerzy. – Nie było proste. To jest mój syn, wychowałem go, a on jest dobrym człowiekiem.

O tym samym mówiła posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która specjalnie przyjechała na Marsz Równościw Opolu.

– Normalna rodzina jest zawsze tam, gdzie jest miłość – przemawiała ze sceny. – Jesteście normalni, normalne i dziękujemy wszystkim tym, którzy kibicują normalnym rodzinom, abyśmy wszyscy mogli normalnie żyć bez konieczności wyjeżdżania z Polski. Bycie sobą jest najnormalniejszą rzeczą na świecie.

„Wychodzenie z szafy”

Ono jest najtrudniejsze dla osób LGBT oraz ich bliskich. Poseł lewicy, Krzysztof Śmiszek, który także uczestniczył w opolskim marszu, tłumaczył młodym, że ich rozumie, bo przecież nie od razu był posłem.

Jak to jest być rodzicami dzieci LGBT– Mówię, że mamy prawo, bo sam jestem dumnym członkiem społeczności LGBT – mówił. – Mamy prawo do pełnego szacunku, mamy prawo, by uznano nas za pełnoprawnych obywateli i obywatelki. W Polsce są konieczne zmiany prawne i zakaz homofonicznej mowy nienawiści.

A jak poseł Śmiszek „wychodził z szafy” (tak osoby LGBT nazywają ujawnianie swojej tożsamości).

– „Wychodziłem z szafy” dwadzieścia lat temu, więc było mi zdecydowanie trudniej – mówi Opowiecie.info poseł Śmiszek. – Tym bardziej, że pochodzę z Podkarpacia, ze Stalowej Woli, bardzo konserwatywnego regionu. Ale dzisiaj młodzi ludzie też mają problemy. Nie mają łatwo, bo dzisiaj dyskryminacja i te podziały stały się oficjalnym elementem polityki rządowej. Rząd ma wiele na sumieniu, bo posługuje się osobami LGBT w swojej polityce. Rani tym bardzo wiele osób, które dojrzewając odkrywają swoją tożsamość. Pogardzanie drugi człowiekiem to już stały element rządowej polityki.

Poseł Śmieszek dodaje, że to jest bolesne, ale tych dziejących się zmian nikt już nie zatrzyma.

Czy słowa osób z czołówek mediów docierają do osób LGBT?

– Na pewno tak, a przynajmniej w jakimś stopniu – mówi 29-letni Oliwer, ubrany na ciemno, w przeciwieństwie do tęczowo wyglądającej koleżanki z transparentem. Kiedy odsuwa się jej nieco rękaw, na wewnętrznej strony nadgarstka widać zabliźnione ślady. Życie dla tej dziewczyny zapewne nie było łaskawe.

– Ktoś zawiódł, ktoś nie pomógł, a jeszcze inni w małej miejscowości potrafią człowieka mocno sponiewierać – komentuje sytuację swojej koleżanki Oliwer.

Jak więc oni „wychodzili z szafy”?

– Wyjechałem z domu, ułożyłem sobie życie w dużym mieście – opowiada Oliwer. W jego rodzinie starsze rodzeństwo pozakładało rodziny, więc były naciski, żeby i on zrobił to samo. Na początku była wymówka, że kończy studia, potem, że brak mieszkania i stałej pracy. Teraz przestali mówić, a on nie zamierza się nikomu tłumaczyć. Czyżby nie zamierzał „wychodzić z szafy”?

– W przypadku najbliższych wiem, że oni na taką „dawkę” szczerości nie są gotowi – stwierdza. – Mama nas praktycznie sama wychowała, tato, jak w wielu śląskich rodzinach, pracował za granicą. Krótko przed przejściem na emeryturę zmarł. Informacja o tym, że jestem gejem, to niepotrzebna rodzinie informacja.

Natomiast o swojej koleżance Oliwer mówi, że z rodziną pożegnała się wiele lat temu. – Teraz jej rodzina to jej dziewczyna – dodaje.

Znikają w tłumie demonstrantów.

 Zawsze jest o kogo walczyć

Nikogo już nie dziwiło, że w tłumie barwnych młodych ludzi z tęczowymi flagami pojawili się dawni opolscy opozycjoniści, także z tęczowymi flagami.

– My pterodaktyle – zażartował Stanisław Jałowiecki, w przeszłości lider pierwszej opolskiej „S”, a potem dziennikarz Radia Wolna Europa. W wolnej już Polsce był marszałkiem województwa opolskiego, teraz mieszka poza Opolszczyzną, ale pojawił się specjalnie na Marszu Równości.

Czym starzy opozycjoniści walczący z komuną tłumaczyli swoją obecność na marszu?

– Tym samym, co w przeszłości – powiedział Opowiecie.info Janusz Wójcik, opozycjonista i przewodniczący Obywatelskiego Komitetu Obrony Opolszczyzny, który zorganizował zryw Opolan przeciwko likwidacji województwa w 1998 roku. – W przeszłości chroniliśmy katolików dyskryminowanych przez komunę, a dzisiaj wspieramy i bronimy dyskryminowanych przez ortodoksyjne środowiska.Jak to jest być rodzicami dzieci LGBT

Widząc kilkuosobową grupę kontrmanifestantów odmawiających różaniec Stanisław Jałowiecki skomentował, że choć z nimi się w wielu punktach nie zgadza, to mają prawo do demonstrowania. O taką Polskę w przeszłości walczył.

– Mają prawo, żeby się pokazywać, jacy są – dodał Jałowiecki. – To dobrze, że nie z karabinami, muszkietami, a w pokojowy sposób się demonstruje. Pokojowy typ walki i upominanie się o swoje prawa jest mi bardzo bliski. Zawsze będę z tymi, którzy walczą o swoje prawa.

Konsul Niemiec w Opolu przemówiła do uczestników marszu najpierw po polsku, ale potem przeszła na niemiecki, tłumacząc, iż proszono ją, aby mówiła w języku niemieckim, czyli języku mniejszości etnicznej.

Birgit Fisel-Rösle mówiła o potrzebie akceptacji i tolerancji wobec wszelkich grup mniejszościowych, m.in. religijnych, narodowych i seksualnych, a takie manifestacje jak marsz równości są walką o prawa człowieka. – Stan państwa mierzy się tym, jakie ma podejście do mniejszości społecznych – podkreśliła konsul Niemiec w Opolu.

Jak to jest być rodzicami dzieci LGBTPodczas marszu jego uczestnicy wielokrotnie pytali reporterkę Opowiecie.info, czy reprezentuje wolne i niezależne medium. Mówili, że rządowe, „reżimowe media” zainfekowały wielu Polaków mową nienawiści wobec ich środowiska. W kilku przypadkach uczestniczki marszu prosiły, by ich nie fotografować, bo są nauczycielkami i stracą pracę.

W marszu szli także opolscy adwokaci, demonstrując swój sprzeciw wobec łamania w Polsce praw człowieka.

– Bardzo dobrze, że tak wiele osób homo i hetero demonstruje – powiedział Opowiecie.info mecenas Jacek Różycki. – Mam nadzieję, że empatycznie przyjmowane są te idee. Na całe szczęście, są one zgodne z prawem.

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Jeden komentarz

  1. Powinny być tacy rodzice pod stałą opieką psychologa i normalnie ślub matka urodziła dziecko i musiała oddać ojcu i przegrała sprawę sądami popieram LGBT mimo że jestem homo ale dzieci w domu dziecka nie mają rodzin to powinniśmy pomoc poprzeć w adopcji oby było więcej i śluby w kościołach POPRZYJMY NOWYCH RODZICÓW I ADOPCJE …..

Odpowiedz LGBT Anuluj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.