We wszystkich swoich publikacjach prasowych do imienia i nazwiska dodawał tego „świerklanina” bardzo konsekwentnie dla podkreślenia nie tylko własnego miejsca zamieszkania, ale jak przypuszczam, także dla podkreślenia, że rodzinne Świerkle – lubił też używać bliższej sercu nazwy Świerkla – stanowią dla niego najważniejsze miejsce na ziemi, ten nie tylko przysłowiowy pępek świata uczuciowy i intelektualny.
Od kiedy przed ok. 20. latami zetknąłem się z Jego artykułami i informacjami na łamach Badurowej „Beczki” czy „Głosu Dobrzenia”, a potem zaczęła się nasza systematyczna współpraca w „Echu Gmin Opolskich”, Józek najczęściej pisywał o bieżących wydarzeniach, mieszkańcach i problemach swojej ukochanej Świerkli, od czasu do czasu odwoływał się do jej odleglejszej i bliższej przeszłości rozpoczynającej się od 1773 r. czyli od założenia tej leśno-bagiennej osady. Z reguły te wszystkie publikacje były przesiąknięte nieskrywaną atmosferą pozytywnej akceptacji, uznania i wdzięczności dla inicjatorów, organizatorów oraz uczestników. Józek bardzo rzadko kogoś imiennie lub instytucjonalnie krytykował, bowiem wychodził z założenia, że ludzie zaangażowani w Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych Świerkle, w Radę Sołecką czy klub sportowy Grom Świerkle z dobrej woli i skutecznie wykonują pozytywistyczną robotę i zasługują na słowa uznania, a nie na publiczną krytykę. Tę samą zasadę stosował wobec instytucji i gminnego samorządu, nie krytykował wprost, nie wytykał błędów i skąpstwa, a osiągał efekty w postaci finansowego czy organizacyjnego wsparcia wielu inicjatyw, przedsięwzięć, wydawało by się, wyraźnie przerastających potrzeby małej w końcu wsi. Klasycznym przykładem może tu być konsekwentnie budowany i modernizowany Park Rekreacyjno-Wypoczynkowy z wielofunkcyjnym utwardzonym boiskiem sportowym. Tu Józef Moczko jako najpierw wiceprezes, a po dwóch latach prezes założonego w 1999 roku z inicjatywy „Amerykanki” Heleny Sali Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych Świerkle wykazał się nie tylko dużym zmysłem dyplomatycznym w zdobywaniu sprzymierzeńców, materiałów i finansów. Później wielce pomocnym okazał się fakt, że po Waldemarze Keslerze przejął obowiązki radnego gminy. Moczko rzadko kiedy na sesji występował o większe pieniądze na inwestycje w Świerklach, ale skutecznie działał na posiedzeniach komisji i w t. zw. kuluarach.
„Świerklanin” swoje odziedziczone po dziadku Józefie Bartylli amatorskie zainteresowania historią swojej wsi i bliskiej okolicy , pasję zbierania dokumentów, zdjęć i pamiątek łączył z praktyczną działalnością prezesa Stowarzyszenia i radnego gminy Dobrzeń Wielki. Zbierał, ocalał przed zapomnieniem lub zniszczeniem świadectw lokalnej historii, uprawiał dziennikarstwo, przygotowywał materiały dla strony internetowej sołectwa, opublikował dwa tomy bogato udokumentowanej monografii Świerkli, a jednocześnie do ostatnich dni organizował i współorganizował różne cykliczne czy okazjonalne imprezy (Dni Świerkli,Turniej Tenisa Stołowego, Wielkanocny Kosz) aktywnie uczestniczył w realizacji przedsięwzięć w zakresie lokalnej infrastruktury komunalnej, kulturalnej, sportowo-rekreacyjnej. Może właśnie dlatego, że efektywnie działał na tylu „frontach”, przeciągała się praca nad dwutomowym dziełem życia Józefa Moczki – świerklanina „Świerkle (Horst) w Gminie Dobrzeń Wielki. Kronikarskie relacje”. Najważniejsze, że dzięki pomocy Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych, Rady Gminy, grupy przedsiębiorców dzieło życia pracowitego historyka-amatora wyszło drukiem, nie przepadł owoc poszukiwań w archiwach państwowych i prywatnych, rozmów z ok. 120 wiekowymi mieszkańcami Świerkli i okolicy, ocalonych zostało wiele setek zdjęć skrzętnie gromadzonych i wykonywanych przez Autora.
Niestety, przedwczesna śmierć przerwała nić życia wybitnego i zasłużonego Świerklanina.
Edward Pochroń