Program „Kurier społeczny” zostaje wznowiony dzięki 2 mln zł od marszałka. W związku z epidemią samorząd województwa planuje ponadto jeszcze inne projekty pomocowe.

„Aniołami” nazywa się w terenie tzw. kurierów społecznych, to dzięki nim w grudniu i styczniu seniorzy oraz osoby potrzebujące pomocy nie pozostaną same. Pomysłodawcą „Kurierów społecznych” jest Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej w Opolu.

Program „Kurier społeczny” działał już wiosną i latem br., okazał się wielkim sukcesem, a teraz dzięki pieniądzom z urzędu marszałkowskiego ruszy jego druga edycja. Ogłosił to marszałek Andrzej Buła podczas konferencji online, w której uczestniczyli m.in. sami zainteresowani, czyli samorządy poszczególnych gmin, które brały udział w pierwszej edycji tego projektu.

Samorządowcy podkreślają, że bez kurierów społecznych trudno byłoby im się obejść podczas pierwszej fali epidemii, tym bardziej są potrzebni teraz, kiedy koronawirus.

Czwartkowa konferencja była też okazją do przekazania mieszkańcom regionu innych, ważnych informacji. Przekaz marszałka jest jasny: wszystkie ręce na pokład w walce z pandemią. Jak podkreślił Andrzej Buła, sfera bezpieczeństwa zdrowotnego i społecznego w obecnej sytuacji stała się dla władz województwa priorytetowa.

– Jeżeli chodzi o ochronę zdrowia, do projektu zaprosiliśmy wszystkie szpitale w województwie opolskim, prywatne, publiczne, resortowe, bez względu na to, kto jest ich organem prowadzącym – mówił marszałek województwa. – Podobnie jest z naszym oddziaływaniem społecznym.

To, ilu kurierów społecznych zostanie zaangażowanych do niesienia pomocy, zależy od samorządowców, którzy przyłączą się do akcji. W pierwszej edycji projektu, podczas wiosennego lockdownu, przyłączyło się do niego 48 opolskich gmin. Powołano wówczas 88 kurierów społecznych, którzy pomagali dwóch tysiącom seniorów, nie tylko przywożąc im posiłki finansowane w ramach projektu. Kurierami były osoby znane w swoich miejscowościach i cieszące się uznaniem społecznym.

Jednym z nich był Damian Fojcik, strażak OSP z Białej. Pan Damian dojeżdżając do pobliskich wsi dostarczał obiady 20 osobom.

Covid-19.  Aniołowie II, czyli kurierzy społeczni znów pospieszą z pomocą

fot. archiwum własne/ Damian Fojcik
Na zdjęciu: Damian Fojcik znany w okolicy druh OSP

– Te osoby w pierwszych dniach pandemii były przerażone i widać było, jak samotność, ten brak kontaktów, odbijał się na ich zdrowiu – wspomina Damian Fojcik.

„Aniołem” był także Grzegorz Kuboń z Prudnika, którego seniorzy nazywają „złotą rączka”, bo pan Grzegorz, oprócz rozwożenia obiadów potrzebującym, robienia im zakupów oraz  rozmów z nimi, naprawiał to, co aktualnie w gospodarstwie domowym seniora się zepsuło.

– Czasem trzeba było wnieść łóżko ortopedyczne i je skręcić, innym razem naprawić kran, czy balkonik do poruszania – opowiada Grzegorz Kuboń. – Ale przede wszystkim, te osoby czekają na rozmowę.

Podczas pierwszej fali epidemii „aniołem” był również Kamil Mendel z Lewina Brzeskiego, który wcześniej pracował w domowym hospicjum.

– Jest wiele samotnych ludzi, których dzieci wyjechały – mówi pan Kamil. – Nie dość, że nie potrafią już sami zadbać o podstawowe potrzeby życiowe, to przede wszystkim są złaknieni kontaktów z innymi ludźmi, rozmów.

– Jak widać, kurierzy społeczni w tym pierwszym okresie epidemii byli łącznikami osób zamkniętych w domu ze światem zewnętrznym – mówiła na konferencji online Agnieszka Gabruk, wicedyrektor ROPS i pomysłodawczyni projektu. – Udało nam się wtedy osiągnąć nie tylko efekt społeczny, ale też gospodarczy, bo dzięki projektowi 47 lokali gastronomicznych i firm cateringowych z regionu mogło dzięki temu przetrwać podczas lockdownu.

Agnieszka Gabruk podkreśliła, że projekt „Kurier społeczny” różni się od tego rządowego „Wspieraj seniora”, bo nie wymaga on od samorządów gmin wkładu własnego. Poza tym ten rządowy kierowany jest do osób „70 plus”, kiedy ten marszałkowski kierowany jest do wszystkich potrzebujących.

Jeśli chodzi o działania społeczne, marszałek Buła docenił pomoc takich partnerów, jak prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski, czy  opolski Caritas.

Podczas pierwszej fali pandemii władze Opola wspomagały potrzebujących w samym mieście, a w miejskich projektach są kolejne inwestycje, na które miasto otrzymało trzy miliony złotych. To m.in. szkoła specjalna w Opolu, która wymaga odpowiedniego dostosowania do swoich uczniów.

– W tej szkole uczą się także dzieci spoza samego miasta – podkreśla prezydent Opola.

Drugi projekt dotyczy tzw. miejsc wytchnienia, które powstaną w dziesięciu specjalnie przystosowanych kontenerach, dla pracujących w szpitalu polowym utworzonym w CWK.

Ksiądz Arnold Drechsler, dyrektor Caritas Diecezji Opolskiej przedstawił podczas konferencji niezwykle trudną sytuację, z jaką muszą się teraz mierzyć jego pracownicy.

Caritas ma pod swoją opieką 3,5 tys. pacjentów z opolskich gmin. Chorymi zajmuje się, a ściślej zajmowała przed epidemią, 140 pielęgniarek. Teraz 20 proc. z nich jest na kwarantannie, albo na opiekuńczym przebywa z dziećmi w domu. Na całe województwo zostało 110 pielęgniarek, które zajmują się chorymi, z tym, że np. w gminie Strzeleczki z trzech pielęgniarek została jedna.

– Pielęgniarki mają też pod swoją opieką pacjentów covidowych, a ich stan jest ciężki – wyjaśnia ks. Arnold Drechsler. – Wymagają podania kroplówki, pobrania materiału do badań specjalistycznych. Gdyby nie marszałek, to nasze pielęgniarki musiałaby wchodzić do domów pacjentów w swoim cywilnych ubraniach. Dzięki zabezpieczeniu przez marszałka, który pomógł nam kupić środki ochrony osobistej i specjalnych kombinezonów, pielęgniarki mogą czuć się bezpieczniej. Również dzięki marszałkowi otrzymaliśmy kolejne 400 tys. złotych na dofinansowanie w Centrum Opieki Paliatywnej w Siołkowicach Starych, gdzie na 24 pacjentów wszyscy są zakażeni. Zakażonych jest też 32 na 35 osób personelu…

 

Covid-19.  Aniołowie II, czyli kurierzy społeczni znów pospieszą z pomocą

fot. UMWO
Konferencja online w urzędzie marszałkowskim

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.