Cycki Kałkowianki to biszkoptowe ciasto makowo-kokosowe z kremem budyniowym z osadzonym na wierzchu okrągłym biszkopcikiem w czekoladzie, imitującym kształtną pierś.

Jak przekonują miejscowi, ciasto oddaje rzeczywistość, bo Kałkowianki mogą się poszczycić kształtnymi biustami.

– Przepis na ciasto Cycki Kałkowianki był już u nas od dawna – mówi Agata Engel-Hrabia, szefowa Domu Kultury w Kałkowie koło Otmuchowa. – Podczas każdej imprezy nasze dziewczyny z Koła Gospodyń Wiejskich je robią, robiły je jeszcze za poprzednich szefowych KGW, m.in. pani Eli Cebuli.

Okazuje się, że przepis ma już 30 lat.

– Najprawdopodobniej przywiozły go ze sobą kobiety z okolic Limanowej, skąd pochodzi wielu mieszkańców Kałkowa – dodaje szefowa Domu Kultury, gdzie swoją siedzibę ma też kałkowskie KGW.

KGW w Kałkowie wystąpiło do Lokalnej Grupy Działania Nyskie Księstwo Gór i Jezior o zarejestrowanie tego unikatowego ciasta na liście produktów lokalnych. LGD Nyskie Księstwo Gór i Jezior jako jedyne na Opolszczyźnie prowadzi rejestr produktów lokalnych. Na tej liście oprócz kulinariów znajdują się jeszcze rękodzieła i… zespoły muzyczne.

Gospodynie z Kałkowa otrzymały certyfikat LGD, a to pierwszy krok, żeby starać się o zaliczenie Cycek Kałkowianki do produktów tradycyjnych lub regionalnych.

Niezależnie od walorów smakowych owego ciasta, stało się ono sposobem na promocję Kałkowa. Ale Cycki Kałkowianki to nie jedyny sukces gospodyń wiejskich. Niedawno kałkowskie KGW podczas uroczystości w Muzeum Gazownictwa w Paczkowie zostało wyróżnione za swoje produkty lokalne – nie tylko owe „Cycki…”, ale również… „Pierogi teściowej” i drewniane deski kuchenne autorstwa Zbigniewa Górskiego.

Jolanta Jasińska-Mrukot

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.