1 września to nie tylko dzień rozpoczęcia nowego roku szkolnego; to także dzień, w którym zaczął obowiązywać podatek handlowy. Wokół tego tematu pojawia się wiele kontrowersji. Jedni chwalą, inni ganią – wydałoby się, jak to w życiu, ale warto temat ten potraktować poważnie. Dlaczego?
– Zarówno dostawcy, jak i klienci na pewno poniosą koszty tego podatku – tłumaczy Dyrektor Generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji Maria Andrzej Faliński.
Podatek handlowy obejmuje sklepy, których przychód wynosi min. 17 mln zł miesięcznie. Sklepy internetowe i tzw. franczyzowe (małe, prywatne sklepy, które podpisały umowę o współpracy) nie są tym podatkiem objęte. Zapłacą więc duże dyskonty – 0,8% podatku od przychodu pomiędzy 17 mln zł a 170 mln zł lub 1,4% od przychodu powyżej 170 mln zł. Jak informuje Ministerstwo Finansów, podatek handlowy nie ma mieć negatywnego wpływu na gospodarkę, a wręcz przeciwnie – szacuje się, że w 2017 r. do budżetu państwa ma wpłynąć dodatkowe 1,6 mld zł. Celem owego podatku jest także szansa dla małych sklepików, które do tej pory przegrywały z super- i hipermarketami w walce o klienta.
– Z biegiem czasu podatek ten może się okazać korzystny dla klientów, ale na pewno utrudnioną pracę będą mieli dostawcy – twierdzi Faliński. – Sklepy będą szukać najtańszych dostawców, a to na nich będą ciążyć największe koszty związane z podatkiem handlowym.
Sprawę kontroluje organizacja EuroCommerce, która na swoim koncie ma m.in. zaskarżenie do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej podatku handlowego wprowadzonego na Węgrzech.
Właściciele sklepów spekulują, że wprowadzenie podatku handlowego może otworzyć przed nimi wiele możliwości, głównie w walce o klientów.
– Podatek handlowy zapowiada dla nas, właścicieli małych sklepów, pozytywne skutki, ale tylko wtedy, gdy ceny w supermarketach wzrosną – tłumaczy właściciel sklepu z gminy Łubniany.
Na razie można tylko spekulować, jakie skutki – pozytywne czy negatywne – odniesie podatek handlowy. Można się domyślać, że pojawi się więcej sklepów internetowych, które tym podatkiem objęte nie są. Pojawiają się zapowiedzi, że klienci jednak zapłacą więcej. Ile? Nie wiadomo.
Wolne niedziele?
Niemal równocześnie z wprowadzeniem podatku handlowego pojawiła się propozycja NSZZ Solidarność dot. zakazu handlu w niedzielę. Temat równie kontrowersyjny.
– Kupują cement i drzwi, czy to artykuły pierwszej potrzeby? – pytał przewodniczący Solidarności. – Hipermarkety to głównie kapitał zagraniczny, Polska więc na handlu w galeriach nie zarabia – dodaje (www.tvn24.pl).
Podobnego zdania jest Jeremi Mordasiewicz z PKPP Lewiatan. Zauważył, że w centrach handlowych znajdują się także restauracje czy kina, więc gdy zostaną zamknięte sklepy, do tych lokali nikt nie przyjdzie lub liczba klientów się zmniejszy, a przecież i tak trzeba opłacić prąd, wodę, pracowników itd.
– Możemy powiedzieć, że zakazujemy handlu w niedzielę, ale powiedzmy też uczciwie, że
30 – 40 tysięcy ludzi straci pracę – przekonywał (www.tvn24.pl).
Zwolennicy ustawy twierdzą, że niedziela powinna być dniem wolnym od pracy, aby dać Polakom szansę na rodzinne spędzanie tego dnia. Przekonują także, wzorując się na państwach, w których wprowadzono zakaz handlu w niedziele, że bezrobocie wcale nie wzrośnie, a zakupy można robić od poniedziałku do soboty.
Podsumowując
Wprowadzony już podatek handlowy i projekt ustawy o zakazie handlu w niedziele to sprawy, wokół których toczą się liczne dyskusje i powstają sprzeczne opinie. Jak wszystkie tematy dot. społeczeństwa i te mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Trudno odmawiać racji jednym i drugim – czas pokaże, która grupa ma rację.