Podczas pożaru w wielorodzinnym budynku socjalnym przy ulicy Walecki w Opolu doszczętnie spłonęło mieszkanie. Małżeństwo i ich dwóch synów, 16- i 22-letni, stracili dosłownie wszystko. Najbardziej ucierpiał ich starszy syn.

Natan,  z poparzoną twarzą, nogami i prawą ręką trafił do opolskiego USK, gdzie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Na szczęście, w piątek jego stan się na tyle się poprawił, że lekarze go wybudzili. W obliczu dramatu rodziny jej przyjaciele zorganizowali w internecie zbiórkę pieniędzy na pomoc dla pogorzelców.

W czwartek o godzinie 10.30 pod numer alarmowy 112 zadzwonił mężczyzna zrozpaczonym głosem powiedział, że ogień z kuchni rozprzestrzenia się na całe mieszkanie. Mężczyzną był 22-letni Natan, który z bratem i rodzicami zajmowali mieszkanie na poddaszu.

Natan wrócił po nocce do domu i odgrzewał sobie na oleju frytki. Rozgrzany olej zaczął się palić, a kiedy   próbował go odruchowo gasić wodą, ogień buchnął na mężczyznę i rozprzestrzenił się po kuchni, a następnie po całym mieszkaniu.

Na ulicę Walecki pojechało siedem zastępów PSP i OSP.

– Część mieszkańców wyszła z budynku samodzielnie – mówi Piotr Bibułowski z Komendy Miejskiej PSP w Opolu. – Niektórym strażacy i ratownicy medyczni udzielali pomocy. Nasi strażacy w aparatach chroniących drogi oddechowe weszli do tego pomieszczenia i szybko ugasili pożar. Udzielili też pomocy dwóm poszkodowanym osobom. Jedna z osób znajdowała się w stanie szoku, nie miała poważniejszych obrażeń ciała, natomiast ten młody mężczyzna doznał poważnych oparzeń.

Strażacy wynieśli też nadpalone wyposażenie mieszkania oraz butlę na propan-butan, którą na zewnątrz schłodzili.

Kiedy rozeszła się informacja, że płonie budynek socjalny, wszyscy byli przekonani, że to za sprawą jakiś zaniedbań lub przestarzałej instalacji elektrycznej, bądź materiałów sprzyjających rozprzestrzenianiu się ognia, których użyto do budowy budynku.

– To jest normalny budynek wielorodzinny prowadzony przez urząd miasta – podkreślają strażacy. – Budynek nie miał elementów, które  mogłyby sprzyjać szybkiemu rozprzestrzenianiu się ognia.

Na miejscu Opowiecie.Info dowiedziała się, że ofiarą pożaru padła porządna rodzina, której nigdy nie było w życiu łatwo, a teraz przebywa u swoich przyjaciół, którzy zorganizowali im na facebooku zbiórkę.

– Zwracamy się z prośbą do wszystkich ludzi o dobrych sercach o pomoc dla Helenki Nykiel z Opola i jej rodziny – apelują Jarosław i Iwona Dąbrowscy z Głuchołaz. – Helenka zawsze pomagała potrzebującym, teraz to ona potrzebuje pomocy.

W Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Opolu można usłyszeć, że to normalna rodzina i nie powinno się do nikogo podchodzić stereotypowo tylko dlatego, że mieszka w budynku socjalnym.

– A w samym budynku jest wszystko w porządku, wszystko na bieżąco monitorujemy – zapewnia Zdzisław Markiewicz, dyrektor MOPR w Opolu. – Ten chłopak zareagował w panice, najprawdopodobniej zabrakło mu wiedzy, że gorącego oleju wodą się nie gasi. Udzielimy wszelkiej możliwej pomocy tym rodzinom, które ucierpiały w tym pożarze. Jedna z rodzin przebywa w ośrodku wsparcia, a druga u rodziny.

Opowiecie.Info dowiedziało się w ośrodku readaptacyjnym „Szansa”, że na rodzinę państwa Nykiel czeka specjalnie przygotowany pokój.

– Najwidoczniej teraz, w tak trudnej sytuacji, wolą zatrzymać się u przyjaciół, czy rodziny – mówi pracownica „Szansie”. – W każdej chwili mogą jednak do nas przyjść.

Na zrzutka.pl/4cubet trwa zbiórka na pomoc dla pogorzelców, w piątek o północy na koncie było ponad 7,7 tys. zł.

Jolanta Jasińska-Mrukot

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.