W opolskich składach opałowych wiele osób pyta o węgiel, którym ogrzewają domy i mieszkania. Ale niektórzy, jak zobaczą cenę, poprzestają na kupnie niewielkiej ilości.

– To, co kupuję, to ilość na grzanie przez miesiąc z niewielkim okładem, ale mnie musi wystarczyć na całą zimę – mówi pani Ewa z Opola. – W ciągu dnia jestem w pracy, potem idę do córki, więc praktycznie będę palić tylko w soboty i niedziele.

Jak dodaje pani Ewa, od kilku lat tak żyje, odkąd pomaga studiującej córce, że na noc wraca do domu i tylko lekko przepala w piecu, by nie zmarznąć. Ale jak mówi, w tym roku już nie będzie tak robić, bo ceny węgla strasznie poszły w górę.

W sezonie grzewczym zawsze jest podwyżka opału, bo poza sezonem jest taniej. Jednak tak wysokiej podwyżki, średnio o 500 złotych na tonie, nigdy nie było. Z rozeznania prowadzonego przez właścicieli punktów sprzedaży węgla na Opolszczyźnie wynika, że na wsi dla wielu węgiel to podstawa ogrzewania domu. W mieście też są miejsca, gdzie się nim ogrzewa tak wysokiej podwyżki nigdy nie było.

Dlaczego tak podrożało?

– Ceny węgla trochę oszalały między innymi dlatego, że producenci wystawili część na aukcji – wyjaśnia Adrian Piechota, właściciel firmy zajmującej się m.in. autoryzowaną sprzedażą węgla. – Z chwilą, kiedy czegoś brakuje, a brakujący towar trafia na aukcje, to cena idzie w górę. Poza tym koszty produkcji poszły w górę, no i wynagrodzenia wzrosły, paliwo poszło w górę, więc i węgiel poszedł w górę…

Adrian Piechota dodaje, że on sam 60 procent kontraktu realizuje w kopalni, a pozostałe 40 procent na sprzedaży aukcyjnej.

To normalny mechanizm, kiedy popyt przewyższa podaż, w takiej sytuacji, żeby ograniczyć popyt, podnosi się cenę.

– Jest wiele podmiotów korzystających z węgla, nie tylko gospodarstwa domowe – wyjaśnia Adrian Piechota. – Te duże podmioty zawsze kupowały węgiel na aukcji. Jesienią węgiel podrożał średnio o 400, 500 złotych na aukcji.

O połowę zdrożał najbardziej popularny węgiel, klasyczny „orzech” oraz ekogroszek (do spalania w piecu automatycznym).

W opinii prowadzących punkty sprzedaży, na rynku niedobór węgla sięga co najmniej 40 procent, a korzystają z niego nie tylko gospodarstwa domowe, ale też elektrownie, elektrociepłownie i zakłady przemysłowe.

Najgorzej, że drożejący węgiel uderza w najuboższych, to oni nim ogrzewają mieszkania. Ten, kto mógł sobie pozwolić na sfinansowanie ogrzewania gazowego, albo jeszcze innego, to już to zrobił dawno.

– Cena węgla jest oczywiście przerażająca, ale wobec podwyżek cen gazu i prądu, to ciepło uzyskiwane z węgla nadal jest najtańsze – uważa Adrian Piechota.

Dla pani Ewy i innych mniej zasobnych osób to jednak słaba pociecha, kiedy nawet latem, kiedy węgiel tanieje, nie mogą sobie pozwolić na to, żeby kupić opał na cały sezon grzewczy.

– Ten rynek jest podzielony, bo część klientów kupuje na część sezonu, inni na cały, a część, niezależnie od tego, co się dzieje z ceną, kupuje węgiel na bieżąco co miesiąc – mówią w punktach sprzedaży.

Dlaczego tego węgla jest tak mało? Choć Polska węglem stoi, to musimy go importować na własne potrzeby. I to z roku na rok coraz więcej, ponieważ przestawianie się na ekologię idzie nam bardzo słabo, a zużycie energii stale rośnie. Najwięcej brakującego węgla sprowadzamy z Rosji i Kazachstanu oraz Australii, Kolumbii i Republiko Południowej Afryki. W tych trzech ostatnich państwach węgiel wydobywa się ze złóż odkrywkowych, więc jest dużo tańszy od naszego z tradycyjnych kopalni.

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.