Pierwsi chorzy na COVID-19 do szpitala polowego w Centrum Wystawienniczo-Kongresowym w Opolu mają trafić pod koniec listopada. Będzie tam dla nich 150 łóżek, wszystkie z dostępem do tlenu. Gorzej z kadrą medyczną.

Z tych 150 miejsc 38 ma być z dostępem do respiratorów, ale docelowo połowa łóżek zostanie przekształcona w tzw. łóżka intensywnej opieki medycznej. Nadzór nad szpitalem w CWK będzie sprawował Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Opolu i dr Marek Piskozub, były dyrektor WCM.

Poinformował o tym na dzisiejszej konferencji prasowej pod CWK wojewoda opolski, Adrian Czubak. Dodał także, że dzięki decyzji ministra zdrowia podmioty medyczne prywatne dodatkowe łóżka covidowe powstaną też w szpitalach prywatnych.

Obecnie, czyli na dzień 4 listopada, na Opolszczyźnie jest 1300 miejsc dla pacjentów covidowych.

W CWK trwają prace adaptacyjne, miedzy innymi robotnicy dzielą halę na mniejsze boksy, tak, żeby szpital polowy mógł jak najszybciej przyjąć pacjentów.

– W tej chwili gromadzimy sprzęt do szpitala, aby jak najszybciej wystartować – podkreślił obecny na konferencji pod CWK Dariusz Madera, dyrektor USK. – To nie budynek szpitalny, to nie będzie szpital do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, ale zapewnimy bezpieczeństwo wszystkim, którzy w tym szpitalu będą przebywali. Wszystkie łóżka będą podłączone do instalacji tlenowej, a na terenie obiektu zostanie zainstalowany duży zbiornik tlenowy, wraz ze zbiornikiem zapasowym.

Dariusz Madera zaapelował, by wszyscy zainteresowani pracą w tymczasowym szpitalu kierowali maile do USK w Opolu. Bo przecież najlepiej nawet wyposażony szpital bez personelu medycznego nie będzie istnieć. Jak dodał dyrektor Madera, USK personelu do pracy w polowym szpitalu klinicznego poszukuje m.in. poprzez firmy doradztwa personalnego.

Normy obowiązujące na normalnych oddziałach szpitalnych, czyli m.in. liczba personelu przypadająca na określoną liczbę pacjentów, szpitali tymczasowych nie dotyczą.

– Ale żeby poprowadzić OIOM, to jeden lekarz na dziesięć łóżek musi być – dodaje dyrektor USK. – Kadra medyczna będzie pracować w systemie 24 godzinnym rotacyjnym. Lekarze i pielęgniarki nie mogą jednak cały czas pracować w kombinezonach, bo to jest niezwykle trudne, więc personel musi się zmieniać pomiędzy strefami.

Do szpitala polowego potrzeba nie tylko lekarzy i pielęgniarek, ale również rehabilitantów, psychologów, farmaceutów, ratowników, czy inżynierów aparatury medycznej.

Przystosowanie Centrum Wystawienniczo-Kongresowego, budowanego z zupełnie innym przeznaczeniem, nie jest wcale proste. Prace trwają na okrągło, przez całą dobę, czyli w trybie trzyzmianowym, tak, by skończyć jak najszybciej. Odpowiada za nie Mostostal Zabrze, a jego wiceprezes Dariusz Frankowski, zapewnił na konferencji, że na ten front skierował swoją najlepszą kadrę.

Koszt wynajęcia CWK wynosi do 20 tys. zł dziennie, jednak władze Opola, do którego należy obiekt, udostępnią go na szpital polowy za darmo. To wkład miasta do walki z pandemią.

– Oczywistym jest, że w zaistniałej sytuacji budynek musi mieć inne przeznaczenie – podkreślił Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola. Wspomniał też, że teraz jest zasada „wszystkie ręce na pokład”. – I żadnych różnic, bo tego wymaga nadzwyczajna sytuacja – dodał.

Sytuacja jest trudna, właściwie codziennie Opolszczyzna bije rekord w liczbie zachorowań.

– Codziennie odbywamy wideokonferencje, codziennie analizujemy sytuację w województwie, są trudności – przyznał wojewoda Adrian Czubak. – Na Opolszczyźnie mamy 58 ognisk koronawirusa i wszystko jest pod kontrolą – przekonywał.

W izolatoriach (gdzie mają przebywać lżej chorzy na COVID-19) na terenie województwa opolskiego jest przygotowanych 700 miejsc, czyli tyle samo, jak w okresie tzw. pierwszej fali zakażeń. Wojewoda zapewnia, że ta liczba miejsc wzrośnie jeszcze do tysiąca.

Adrian Czubak nie ukrywa, że wraz ze wzrostem liczby chorych więc trzeba się liczyć ze zwiększoną śmiertelnością. A to wymaga dodatkowego zaplecza, m.in. chłodni na zwłoki. Jednak jak zapewnił wojewoda, obecnie nie ma informacji ze szpitali, że byłaby konieczność organizowania takiego zaplecza.

fot. Jolanta Jasińska-Mrukot

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.