Olga nosi w sobie życie – to siódmy miesiąc ciąży – i śmiertelny nowotwór, który próbuje zabić ją i dziecko. Rak atakuje coraz zajadlej – przerzuty są już w mózgu, wątrobie i kościach. Do rozwiązania zostało kilka tygodni, a możliwości leczenia w Polsce już się skończyły. Lekarze kazali Oldze przygotować się na śmierć.
Olga jednak walczy, bo oprócz nienarodzonej córeczki czeka na nią dwuletni synek. Bo jeśli przegra, może nigdy nie zobaczyć swojego drugiego dziecka. Dlatego błaga o pomoc, żeby uchronić siebie i córkę i walczy – walczy za dwoje.
Nowotwór to śmiertelny wróg, nieprzestrzegający żadnych reguł, przyczajony w ukryciu, w ciemnościach. Czekający na to, by zaatakować wtedy, gdy człowieka przepełnia szczęścia, gdy każdy dzień jest niezwykły, a przyszłość napawa nadzieją. Wtedy, gdy jest się bezbronnym, bo do walki z rakiem nie można się przygotować. U Olgi rak czekał na to, aż zamiast jednego kruchego życia będą dwa, jej i dziecka, dwie ofiary, których życie można ukraść. I uderzył dwukrotnie. Podczas drugiej ciąży i pierwszej.
2014 rok – Olga spodziewa się pierwszego dziecka. Na świat ma przyjść Szymon, wyczekany synek. Każdego dnia przyszli rodzice odliczają dni do jego narodzin. W sierpniu Olga zauważa nad piersią niepokojącą zmianę. To na pewno nic poważnego – myśli, ale idzie do lekarza. Dostaje skierowanie na biopsję.
Informacja o tym, że zmiana to złośliwy nowotwór, jest jak uderzenie pięścią. To szok, który niszczy kolorową bańkę szczęścia, który przynosi tak silny strach, że każdego dnia zamiast uśmiechu jest rozpacz. Co dalej ze mną? A przede wszystkim – co dalej z dzieckiem? W głowie Olgi w każdej minucie z prędkością światła mkną miliony czarnych myśli. Wie jednak, że musi być silna, bo liczy na nią mąż i ta mała istota, którą nosi pod sercem.
Czekamy na rozwiązanie – decydują lekarze. Szymonek rodzi się 17 października. Olga może go wziąć na ręce, zobaczyć tę małą buzię, w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia. A potem z porodówki trafia wprost na oddział onkologii.
Potem jest chemia sącząca się przez kroplówkę i chemia w tabletkach. Olga dojeżdża do szpitala – tęskni za synkiem w każdej sekundzie, kiedy nie ma go przy niej. Trzyma Szymona na rękach, mimo że czasem jest tak słaba, że nie ma siły wstać. Czasem jest tak zmęczona, że nie jest w stanie podnieść ręki. Nie wie, co by zrobiła, gdyby nie tata chłopca, który jest przy synku, by ona mogła zająć się walką o życie.
Badanie histopatologiczne wykazuje, że nowotwór Olgi jest niezwykle agresywny, potrójnie ujemny, wśród nowotworów piersi to zaledwie 10% przypadków. Statystyka jest dla Olgi bezlitosna. Olga przechodzi 6 serii chemioterapii, zabieg mastektomii, 20 kursów radioterapii. Pierwszy uśmiech Szymka, pierwszy krok, przeplatają się z kolejnymi kursami chemii.
Olga to wojowniczka. Zawsze wytrwale dąży do celu, nigdy się nie poddaje – opowiada siostra Olgi. – Była zdeterminowana, wiedziała, że musi wyzdrowieć. Dla siebie, dla rodziny. I co najważniejsze, dla Szymona.
Dzięki zaciętej walce następuje remisja choroby. Zamiast łez rozpaczy są teraz łzy szczęścia, Olga wraca do domu. Stęskniony Szymon nie odstępuje mamy na krok. Oldze odrastają włosy. Szymon uczy się mówić „mama”, a oddział onkologii wydaje się tylko wspomnieniem, koszmarem, który rozegrał się kiedyś, w innym życiu. Każda kontrola potwierdza to, że rak zniknął.
Walka uczy Olgę, że trzeba cieszyć się każdą sekundą życia, bo ono może się skończyć w każdym momencie. Że nie ma co odkładać rzeczy na później, bo tego „później” może już nie być. Jej życie ponownie nabiera kolorów. Wiosną odkrywa, że jest w drugiej ciąży, do Szymona ma dołączyć siostrzyczka.
Pod koniec lipca Olgę zaczyna boleć kręgosłup. Ból jest tak silny, że chce się krzyczeć, do oczu napływają łzy. Może to przez ciążę, a może źle spała, może coś dźwignęła i kręgosłup się nadwyrężył? Tabletki nie pomagają, kręgarz jest bezradny, masaż nie przynosi ukojenia. Gdy do bólu dochodzi niedowład prawej ręki, trafia do neurologa. Kierują ją na tomografię, wejście pod aparat RTG jest jak wejście w ciemność, po którym nic już nie będzie takie same jak przedtem.
1 września za kilka lat Szymon pójdzie do szkoły. 1 września tego roku Olga dowiaduje się, że tego dnia, dnia rozpoczęcia szkoły przez jej dziecko, może nie doczekać. 19 września Olga bierze ślub na oddziale onkologii.
Przerzuty są wszędzie – w mózgu, w wątrobie, w kościach czaszki, miednicy, kręgach szyjnych. Olga miała być w szpitalu na kontroli godzinę, może dwie. Już z niego nie wraca. Zwinięta w kłębek na szpitalnym łóżku, płacze z bólu, strachu i bezsilności. Wcześniej wykradła Szymona śmierci, teraz jest w siódmym miesiącu ciąży i rak powrócił.
Kolejne dni to obrazy, przesuwające się jak w koszmarnym filmie. Rodzina walcząca o podawanie Oldze leków. Chemia paliatywna, mająca podtrzymać Olgę przy życiu. Siostra Olgi wyrzucona z jej sali przez personel, mimo że Olga jest tak słaba, że nie może się samodzielnie ubrać i wstać. Chłodny ton lekarza: „Pani już nie wyjdzie z tego szpitala. Będzie mieć pani ogromne szczęście, jeśli przeżyje jeszcze 3 miesiące, żeby urodzić i zobaczyć córkę”.
Z Centrum Onkologii Olgę przenoszą do szpitala na Bielanach. Dwuletni Szymon odwiedza mamę w szpitalu. Jego uśmiech daje Oldze siłę. Kiedy opuszcza jej pokój, wybucha płaczem. „Ratunku mamy!” – krzyczy z całych sił. Wszyscy mają łzy w oczach.
Wkrótce okazuje się, że nie da się nic zrobić, ale tylko w Polsce, bo klinika w Berlinie każe Oldze przyjechać. Chcą poddać ją eksperymentalnej terapii, dając szansę na życie. W Polsce Olga tej szansy nie ma i jeśli nie znajdą się środki, żeby ją tam wysłać, oznacza to, że Szymon straci mamę, a nienarodzona córeczka, o ile przyjdzie na świat, może mamy nigdy nie poznać.
Olga jest dziś cieniem siebie, wije się z bólu, w jednej ręce ma już niedowład. Ale walczy, bo ma dla kogo, ma też o kogo. W szpitalu planują cesarskie cięcie, córka niedługo ma przyjść na świat. Po porodzie Olga powinna natychmiast jechać na leczenie. Zegar tyka, Olga słabnie, a każdy dzień przybliża nowotwór do wygranej. Wciąż nie ma środków, a to oznacza, że przyszłość tej mamy i jej dwojga dzieci jest dziś w naszych rękach. Olga walczy za dwoje, ale sama nie ma szans na wygraną. Walczmy razem z nią, bo stawką nie jest już jedno życie, ale dwa, kwota jest wysoka, ale życie matki i jej dziecka – bezcenne.
Jedyna szansa dla tej dzielnej mamy to leczenie w Berlinie. To także jedyna szansa dla jej dzieci, by ich mama wygrała – wygrała życie.
https://www.siepomaga.pl/walczezadwoje