Nadużywający alkoholu, życiowo bezradni i nie bardzo świadomi tego, co robią, ale za to z domami i działkami. Takimi ludźmi na Opolszczyźnie interesuje się tajemnicza para z Dolnego Śląska.

Od Rajniego nie przejęli domu, jak od Jyndryska z Chudoby, który wylądował w przytulisku Brata Alberta. Ale domem i działkami Rajniego pod zabudowę rozporządzają już jak swoimi. Sam Rajni gdzieś zniknął.

– Gdzie jest Rajni? – pytają mieszkańcy Kup w gminie Dobrzeń Wielki. Mężczyzna zniknął jeszcze przed świętami. Chociaż ludziom czasem dopiekł do żywego, to teraz zastanawiają się, co się z chłopem dzieje, czy ktoś go nie skrzywdził.

A dopiekł im nie raz, biegał nago z siekierą, albo włączoną piłą elektryczną. Straszył, albo prowokował, tego nikt nie wie.

– Ulicą szły dzieci, a on taki goły, do tego z tą siekierą – opowiadają ludzie pod sklepem. No, to zawiadamiali policję. – Policja przyjeżdżała i odjeżdżała, na tym się kończyło, a może trzeba było na jakieś leczenie wziąć Rajniego, albo coś…

Nie raz zalazł im za skórę, ale swój, znają go od dziecka i wiedzą, że w życiu nie miał chłopak łatwo. A teraz, kiedy zaczęli się kręcić wokół niego obcy ludzie, to mieszkańców Kup zaniepokoiło.

– W ostatnim czasie chyba nie trzeźwiał, mówił, że teraz to zawsze na cygarety i halba (pół litra wódki w gwarze śląskiej) dostaje – opowiada pan Norbert, który mieszka niedaleko Rajniego. – Tak jest, odkąd obcy ludzie wokół niego się kręcą. Chwalił się, że u siebie zrobi składowisko złomu, sprzeda ziemię i zrobi biznesy. A może wyjedzie na Pomorze. Odkąd obcy zawłaszczyli jego dom, to co rusz coś przywozili: kable, jakieś klamoty i beczki. A ludzie się boją, że truciznę do wsi zwożą.

Dziennikarskie śledztwo Opowiecie.info.  Przekaż nam swój dom, a potem na bruk!

fot. Justyna Okos

Tak, czy inaczej, od trzech miesięcy coś się dzieje w gospodarstwa Rajniego.

– A ci obcy go nie odstępują – niepokoi się pan Norbert. – Ludzie widzą, że coś niedobrego wokół niego się dzieje, a może już padł ofiarą oszustwa? Chłop jest sam, jak palec na  świecie, gdyby nie sąsiedzi, to nie wiem, co by z nim było…

Niektórzy mówią, że Rajni nie taki głupi i nie da się wykolegować, inni – że już obcym dom przekazał. Rajni majątek ma po matce: ziemię i całe gospodarstwo. Ludzie boją się, że zostanie wykorzystany przez „obcych”. Dlaczego o swoich obawach nie powiadomią policji?

– Tutaj była ostatnio policja i mówili, że jeżeli on sam niczego nie zgłasza, że dzieje mu się krzywda, to oni nic nie mogą zrobić – odpowiada bezradnie pan Norbert.

Obcy nie wyglądają jak Matka Teresa

Janusz Piątkowski, sołtys Kup i radny gminy Dobrzeń Wielki mówi, że człowieka szkoda.

– My, jako sołectwo, już wiele razy w tej sprawie interweniowaliśmy – mówi sołtys. – Złożyliśmy interpelację w tej sprawie, czekam już jakiś czas na odpowiedź z urzędu gminy.

W tej interpelacji chodzi, iż ludzie domagają się, żeby Rajniego skierować na odwykowe leczenie.

Druga sprawa, to nie wiadomo, co dzieje się na jego posesji. Sprawdzić tego nie można, bo jak tłumaczy sołtys, na teren własności Rajniego nie można wchodzić, jeśli sobie tego nie życzy.

– A jeśli komuś udostępnił działki, gospodarstwo, to sołectwo w tej sprawie już nic nie może zrobić, bo swoją własnością może dysponować, jak chce – rozkłada ręce sołtys Piątkowski.

Teraz w Kup cisza, bo jak mówią ludzie, obcy gdzieś Rajniego wywieźli. Do tego wymeldował się z gminy Dobrzeń Wielki i nikt nie wie, gdzie teraz się podziewa. Ostatnio pojawia się w Urzędzie Gminy w Dobrzeniu Wielkim. Nie sam, tylko z tymi obcymi, za sprawą podziału jego atrakcyjnych działek pod zabudowę, w które obcy, jak można usłyszeć, mocno się zaangażowali. A Rajni tego nie ukrywa.

„Obcy” nie należą do typowych petentów, w urzędzie dali się już poznać z głośnego, aroganckiego zachowania oraz… straszenia i nagrywania urzędników. Formalnie gmina nic nie może zrobić.

– Pan K. (czyli Rajni – aut.) ma swoich pełnomocników, wyznaczonych notarialnie do określonych czynności przed organami administracji państwowej – mówi lakonicznie pani sekretarz Urzędu Gminy Dobrzeń Wielki.

Można też usłyszeć, że pan K. nie jest osobą ubezwłasnowolnioną, wyznaczył sobie pełnomocników i w ten sposób załatwia swoje sprawy majątkowe.

Dla mieszkańców Kup nie jest to jednak wcale typowa sytuacja, kiedy jacyś zupełnie obcy ludzie „mocno zaangażowali się” i załatwiają podział działek Rajniego. Wszyscy wiedzą w całej gminie, że procedury zmierzają ku końcowi i zapewne niedługo dojdzie do ich sprzedaży.

– A ci obcy nie wyglądają jak Matka Teresa z Kalkuty, więc obawiamy się o Rajniego – podkreślają mieszkańcy Kup.

Nikt nie wie, jak Rajni poznał obcych, ale wszyscy widzą, że mocno go zdominowali.

– Rajni idzie za nimi jak cień, a to do tego chłopa całkiem niepodobne, bo on takim pokornym barankiem nie był – mówią mieszkańcy Kup, którzy w urzędzie widzieli Rajniego w towarzystwie pary „obcych”.

Opowiecie.info udało się ustalić, że „obcy” mężczyzna i kobieta w średnim wieku nie są małżeństwem, poruszają się samochodem na dolnośląskich rejestracjach, a ona jest zameldowana we Wrocławiu. Reporter Opowiecie.info spotkał ich na terenie posesji Rajniego. Zapytał, co łączy ich z Rajnim, bo mieszkańcy Kup boją się o jego los.

– Im gul skoczył, że za bezcen nie mogą kupić działek – odpaliła naszemu reporterowi kobieta.

Zgodziła się na dłuższą rozmowę i przekazała naszemu reporterowi swój numer telefonu. Jednak  próba nawiązania z nią kontaktu już nam się nie powiodła.

Udało się nam za to ustalić częściowo losy Rajniego.

Rajni odnalazł się w nie swoim domu

Od Daniela Gagata, wójta gminy Lasowice Wielkie wiemy, że Rajni został zameldowany w ich gminie. Pojawił się nawet w gminnym ośrodku pomocy społecznej z pytaniem, czy może liczyć na jakieś świadczenie. A „obcy” zameldowali go w domu, którego dotychczasowy właściciel został zmuszony do przeniesienia się do przytuliska Świętego Brata Alberta.

– Ręce opadają! – denerwuje się wójt Gagat, który zaangażował się w obronę mieszkańca swojej gminy i jego domu.

A właściwie już nie jego domu, bo ci sami ludzie, którzy zaangażowali się w podział działek Rajniego, doprowadzili do zmiany własności domu należącego do Jyndryska z Chudoby w gminie Lasowice Wielkie.

Ludzie w Chudobie mówią, że Jyndryska można było zawsze spotkać pod sklepem Dino.

– Tam pewnie przysiedli się do niego ci obcy – przypuszczają mieszkańcy Chudoby. – A potem nie wiadomo czemu Jyndrysek przepisał im swojo chałpa.

Mówią jeszcze, że z Jyndryskiem tak źle jeszcze nigdy nie było. Pił, bo pił, ale nigdy godzinami nie wymiotował. – A potem ci obcy spod tego Dino go zabrali – opowiadają ludzie. – Umyli, ostrzygli i zabrali do notariusza we Wrocławiu – mówią.

No i teraz to „obca” kobieta jest właścicielem jego domu i już w internecie wystawiła go do sprzedaży.

– Sprzedana została połowa tego domu w Chudobie – prostuje wójt Gagat. Druga połowa należy do siostry Jyndryska, która mieszka w Niemczech.

– Mnie ci ludzie mówili, że niby nasz mieszkaniec sam się stąd wymeldował – irytuje się wójt.

Wójt Gagat wezwał policję, żeby Jyndryska zbadali alkomatem, czy był zdolny do podjęcia decyzji.

– Najpierw go upoili, a potem niby sam się wymeldował – ironizuje wójt Gagat. – I zostawili mi człowieka pod urzędem bez dachu nad głową.

Wcześniej wójt próbował Jyndryskowi wybić ten pomysł z głowy, żeby nie ulegał i się nie wymeldowywał.

– No to przyszli zrobić mi awanturę. I nagrywali, kiedy rozmawiałem z naszym mieszkańcem, straszyli prokuraturą, bo taki mają zwyczaj – opowiada wójt Gagat.

Wójt jednak postawił na swoim, Jyndrysek nie został wymeldowany ze swojego dawnego domu. Tyle, że kiedy przepisał go obcym, ci wszystkiego z niego wyrzucili. Jyndrysek nie miałby tam jak mieszkać, jest w ośrodku Brata Alberta pod Niemodlinem.

Rajni, chociaż w tym domu jest zameldowany, już tam nie mieszka. A kiedy się okaże, że jest też bez domu, to gmina Lasowice Wielkie będzie musiała mu zafundować życie u Brata Alberta. „Obca” kobieta już dom Jyndryska wystawiła do sprzedaży, chociaż formalnie jest właścicielką połowy budynku.

To sprawa dla prokuratury

Siostra Jyndryska uznała, że jej brat został wykorzystany i wynajęła adwokata, mecenas Martę Imiołczyk-Porębską.

Jak został przejęty przez „obcych” dom w Chudobie?.

– Oficjalnie, co wynika z ksiąg wieczystych, w drodze aktu notarialnego kupna-sprzedaży na określoną kwotę, sporządzonego w jednej z kancelarii notarialnych we Wrocławiu w marcu ubiegłego roku – mówi adwokat Marta Imiołczyk-Porębska. – To była sprzedaż udziału w tej nieruchomości ponieważ pan Jyndrysek nie jest właścicielem całej nieruchomości, a jej połowy. Kupiona została połowa domu, jak wynika z treści księgi wieczystej. Moja mocodawczyni dowiedziała się o tym z zawiadomienia Sądu Rejonowego w Kluczborku, z wydziału ksiąg wieczystych, że teraz jest współwłaścicielem z kimś innym, niż jej brat. To, czy została zapłacona cena, jest obecnie przedmiotem ustaleń odpowiednich organów. Mamy również informację, że została tam zameldowana teraz osoba obca w stosunku do mojej klientki.

Siostra Jyndryska złożyła zawiadomienie w Prokuraturze Rejonowej w Kluczborku o popełnieniu przestępstw w związku z tą transakcją.

– Obecnie prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, dopuszczając się pewnych naruszeń formalnych, jak i proceduralnych w mojej ocenie – wyjaśnia mecenas Marta Imiołczyk-Porębska. – Teraz nie mogę powiedzieć, czy to postanowienie jest słuszne, czy nie, o tym musi wypowiedzieć się sąd. Złożyłam zażalenie na to postanowienie do Sądu Rejonowego w Kluczborku. I czekamy. Jeżeli okazałoby się, że w toku postępowania karnego uzyskane zostaną dane dotyczące tego, że popełnione zostało przestępstwo lub przestępstwa i ustaleni zostaną sprawcy, to jest prawna możliwość odkręcenia tej sytuacji.

Mieszkańcy Kup i Chudoby są zdumieni tym, co spotkało ich sąsiadów – Rajniego i Jyndryska. Ich zdaniem to ewidentny przekręt, chcieliby jakoś pomóc, ale są bezradni. Chętnie rozmawiają z dziennikarzami Opowiecie.info, ale proszą, by nie podawać ich nazwisk. Boją się „obcych”.

– Jest prawdopodobne, że dochodzi do popełnienia oszustwa, czyli wykorzystania niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania osób, które dokonywały przeniesienia  prawa własności swoich nieruchomości – mówi Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu. – Istotnym jest, czy świadczenie nabywcy nieruchomości było ekwiwalentne, innymi słowy, czy płacona cena odpowiadała cenom rynkowym. Te wszystkie okoliczności wymagałyby sprawdzenia w ramach ewentualnego śledztwa. Już powtarzalność tego rodzaju zachowań, w mojej ocenie, może wskazywać na budzące wątpliwości co do uczciwości intencji nabywców nieruchomości.

Doniesienie, że dochodzi do transakcji z osobami, które nie są w stanie złożyć skutecznego prawnie oświadczenia woli, mógłby także urząd gminy. Potwierdzenie tej okoliczności skutkowałoby podważeniem tytułu prawnego, na podstawie którego doszło do przeniesienia własności.

Puenta. „Obca” kobieta zamieściła w internecie ogłoszenie, że w Kup jest cały dom wynajęcia. Dom Rajniego. Gdzie on teraz przebywa, nikt nie wie.

Imiona, niektórych rozmówców na ich prośbę zostały zmienione.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

6 komentarzy

  1. Ta baba kiedyś dodała post na stronie o wynajem napisałam co z Rajnim to napisała do mnie na messenger w wiadomości prywatnej oraz wysłała numer

  2. Siołkowiczanin /

    Oszuści opisani w tym artykule mieszkają od kilku lat w Starych Siołkowicach przy ul Warszawskiej , a od jakiegoś czasu zamieszkał z nimi Rajni. Dom w Siolkowicach zdobyli niby za opiekę, ale poprzedni właściciele bardzo szybko umierali. W Siolkowicach w/w oszuści również grożą i wyzywaja ludzi, większość boi się cokolwiek o nich powiedzieć.

  3. Po to wlasnie sa potrzebne media lokalne , zeby opisywaly takie sprawy i patrzyly wladzy na rece. Troche pozno sasiedzi zainteresowali sie tymi osobami, jezeli biegal goly z siekiera, to byly podstawy do ubezwlasnowolnienia, a tak, sam zadysponowal swoim majatkiem.

  4. Mieszkaniec /

    Ci oszuści aktualnie mieszkają w Gołańczy Pomorskiej w zachodniopomorskim razem z rajnim takich ludzi nie widziałam od kiedy żyje przeżywamy piekło. Robią to samo co tam.

  5. Rajni przebywa teraz w Gołańczy Pomorskiej 20 km od Kołobrzegu. Ale ktos powinien mu pomóc uwolnic się od nich czas ucieka

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.