Gdy rozstawaliśmy się z PRL-em, to wielkie były nadzieje, że zabytki architektury nabiorą wreszcie pełnego blasku. PRL niby dbał o nie, ale zawsze były pilniejsze sprawy: szkoły, mieszkania, ośrodki zdrowia etc. W praktyce często starano się umieszczać w obiektach zabytkowych placówki oświatowe i służby zdrowia, bądź przerabiać je na mieszkania. To dawało im pewną ochronę. Lepiej miały się też czasem zabytki, będące użytkowanymi obiektami przemysłowymi. Powszechne było jednak przekonanie, że większość zabytków jest zaniedbana i pełny blask odzyskałyby po sprywatyzowaniu.
Podczas letnich wyjazdów do Tułowic oglądałem tam przepiękny pałac. Jest w nim internat pobliskiego zespołu szkół, w skład którego wchodzi m.in. znane Technikum Leśne. Pałac wymaga zapewne wielu remontów, ale ogólnie sprawia dobre wrażenie:
Nie było tam żywego ducha, więc nie mogłem zapytać, co to jest. Ponieważ jedno pole płotu było niekompletne i wprost zachęcało, by przejść przez nie, to przeszedłem. Po kilku krokach znalazłem się na małym dziedzińcu (zarośniętym trawą), który z trzech stron otaczały budynki. Najbardziej zniszczony okazał się środkowy budynek. Był to ten, który widziałem z boiska. Głównym obiektem wydawał się natomiast budynek po prawej:
Po dokładniejszym obejrzeniu go znalazłem starą tabliczkę, z której dowiedziałem się, jaki charakter miał kiedyś ten obiekt:
Budynek po lewej jeszcze się jakoś trzymał, ale widać już było oznaki nadchodzącego upadku:
Po opuszczeniu terenu młyna, zagadnąłem przechodzącego mężczyznę o przyczynę upadku tego obiektu. Wyjaśnił mi, że młyn jest sprywatyzowany, ale nowemu właścicielowi był on chyba potrzebny tylko do zaciągnięcia na niego kredytu hipotecznego. Czy jednak jest to prawda, nie wiem. Ludzie często opowiadają jakieś historie, które prawdą wcale nie są.
W każdym razie wydaje się, że za szczęśliwe uznać trzeba, iż pałac nie przeszedł takiej samej prywatyzacji, jak młyn. Szkoda by go było.