Rozmowa z ks. Janem Polokiem, proboszczem parafii św. Katarzyny w Dobrzeniu Wielkim, który od 41 lat pełni posługę kapłańską.

Natalia Kwosek: Wierzy ksiądz w duchy? Czym one są dla księdza?

Ks. Jan Polok: Oczywiście, że wierzę w duchy, bo to wynika, z naszej wiary. Człowiek to nie tylko ciało, ale też i dusza. Zwykle też, jeśli odprawiane są msze święte za zmarłych, wtedy modlimy się za dusze tych ludzi, którzy odeszli.

A życie pośmiertne? Jak to wygląda?

Jak to wygląda jest bardzo trudne do przedstawienia, bo nawet św. Paweł powiedział: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce ludzkie nie zdoła pojąć jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy go miłują”. Nie mniej, należy też powiedzieć, że nauka o niebie, o piekle jest bardzo często przedstawiana na kartach Pisma św., jak chociażby ta piękna scena bogacza i Łazarza, który nie otrzymał pomocy od bogatego człowieka, gdy umierał. Właściwie większe serce miały psy, które lizały, aniżeli bogacz. Po śmierci człowiek strasznie cierpi i wtedy właśnie ta prośba, żeby Abraham pozwolił mu pójść do braci, aby przestrzec ich przed tym przez co cierpią. Abraham odpowiada: „jeżeli nie słuchają żywych, to tym bardziej umarłych nie posłuchają”.

Takich wypowiedzi mówiących o życiu wiecznym jest w Piśmie Świętym wiele. Wiele jest także na temat tego, że duszom można pomagać. Jak chociażby w Starym Testamencie, księga Machabejska, która mówi, że: „myśl jest święta i zbawienna, modlić się za umarłych, aby byli od grzechu rozwiązani”. To właśnie potwierdza, że msze święte, nasze modlitwy odprawiane są za dusze w czyśćcu cierpiące. Czasami bywa też i tak, że te dusze w czyśćcu rzeczywiście dają o sobie znać. Przykładem tego może być Ojciec Pio, który wielokrotnie miał takie przeżycia.

Modliłem się z przymkniętymi oczami, kiedy nagle drzwi otwarły się i do sali wszedł jakiś starzec, opatulony w płaszcz jaki nosili zazwyczaj wieśniacy z San Giovanni Rotondo Przysiadł się koło mnie. Spojrzałem nań nie zadawszy sobie pytania w jaki sposób wszedł do klasztoru a tak porze.

Potem odezwałem się do niego zapytałem: „Kim jesteś? Czego chcesz?”. Starzec odrzekł: „Ojcze Pio, jestem Pietro Di Mauro z ojca Nicoli, zwany Precoco”. Po czym dodał: „Zmarłem w tym klasztorze 18 września 1908 roku w celi nr 4, kiedy był tu jeszcze przytułek dla żebraków. Któregoś wieczoru, kiedy leżałem w łóżku zasnąłem z zapalonym cygarem i spaliłem się. Przychodzę z czyśćca. Mogą mnie wybawić modlitwy. Bóg pozwolił mi tu przyjść aby prosić ojca o ratunek… Zakonnik zapewnił Pietro, iż spełni jego prośbę: „Bądź spokojny jutro odprawię za ciebie Mszę świętą.”

Ojciec Pio wraz z ojcem gwardianem udali się następnego dnia do archiwum klasztornego, by sprawdzić usłyszane od zjawy informacje. Księgi potwierdziły, iż rzeczywiście taki fakt miał tam miejsce.

Jest to chociaż jeden przykład z życia Ojca Pio, który takich historii, kiedy pomagał duszom w czyśćcu jest sporo.

Był ksiądz kiedyś świadkiem jakiejś nadprzyrodzonej sytuacji?

Nie wiem, czy można nazwać to nadprzyrodzoną sytuacją, ale kiedyś pewna Pani, opowiadała mi jak byłem wikarym, jak bardzo przeżywała śmierć swojej 11 letniej córeczki, Małgosi. Wydawało się, że może tego nie przeżyć, że odbije się to na jej psychice. Po dłuższym czasie, okazało się, że ta Pani wróciła znów do normalnego życia i kiedyś w rozmowie mi powiada:

Wie ksiądz jak bardzo przeżywaliśmy odejście naszej Małgosi i proszę sobie wyobrazić, moim ulubionym zajęciem, było zawsze rozwiązywanie krzyżówek. Po śmierci Małgosi nie miałam więcej ochoty na rozwiązywanie ich, nigdy po nie nie sięgałam. Pewnej nocy przyśniło mi się, że siedzę w swoim ulubionym fotelu, z krzyżówką w ręku, ale w żaden sposób nie potrafię jej rozwiązać. Jest tam jeden wyraz na 16 liter, jeśli go odgadnę, pozostałe nie będą sprawiać mi problemów. Nic nie przychodzi mi do głowy. W pewnym momencie otwierają się drzwi pokoju, na biało ubrana przychodzi Małgosia, nic nie pytając, od razu wskazuje krzyżówkę i mówi: „mamo, wpisz tutaj Zmartwychwstanie”. Wpisałam i okazało się, że krzyżówka sama się rozwiązała. W tym momencie się obudziłam i wołam „Małgosia, gdzie jesteś?!”, ale Małgosi nie było.

Ta Pani odczytała to w ten sposób, że jej córka przyszła jej powiedzieć, że jeśli będzie tak po ludzku patrzeć na tę sprawę to sobie tego w żaden sposób nie wytłumaczy. To jej odejście trzeba, też widzieć z perspektywy właśnie Zmartwychwstania.

Co ksiądz i ogólnie kościół twierdzi o horrorach, niektórych opartych na faktach, które pokazują sprawy związane z opętaniem? Czy oglądanie takich produkcji można uznać za grzech?

Od grzechu tutaj daleko. Natomiast należy pamiętać, że jest to niebezpieczne zwłaszcza dla młodych ludzi. Przede wszystkim niebezpieczne dla tego, że może mieć ogromny wpływ na psychikę, tacy młodzi ludzie mogą potem nocami nie spać, bo to będzie ich budziło, straszyło i nie dawało spokoju. W tym kontekście, jako brak szacunku do własnego zdrowia, można by rozpatrywać to w kategorii grzechu. Sam fakt nie jest jednak czymś złym. Horrory, szczególnie ostatnimi czasy mają wzięcie i ludzie lubią jak się ich straszy. Tak jak np. kiedyś, poprzednie pokolenia, jeszcze dużo, dużo lat wstecz, kiedy nie było telewizji to też miały swoje horrory o utopcach, strachach, duchach, opowieści były tak różne i barwne. Czasami wiązało się to z tym, żeby młodzież zachować przed chodzeniem po nocach, bo coś może ich tam postraszyć, szczególnie po północy. Jest też sporo filmów ostatnimi czasy, które wiążą się z opętaniami, nazbierało się ich dość wiele. Jak chociażby głośny film Egzorcyzmy Emily Rose.

Film został nakręcony w oparciu o konkretne wydarzenie, które było związane z Anneliese Michel, która to była dziewczyną dość religijną, ale w pewnym momencie ta religijność została przesadzona, do tego stopnia, że całymi dniami i nocami klęczała na zimnej podłodze. Troszeczkę przesady w tym jej życiu było. Chyba bodajże koło 16 roku życia miała ataki epilepsji, potem, kiedy już lekarze sobie nie radzili, ktoś wpadł na pomysł, żeby odprawić egzorcyzmy nad tą dziewczyną, może to jakoś ją uratuje. Wtedy dwóch księży brało udział w kilkudziesięciu egzorcyzmach, no ale dziewczyna mimo wszystko zmarła. Zmarła wycieńczona i odwodniona, ważyła wtedy chyba 30 kg. Wytoczono też proces tym księżą, uważając, że to oni doprowadzili do zagłodzenia tejże dziewczyny.

Proces był także procesem religijnym, w którym sędziowie i grono osób było protestantami, gdzie chciano ośmieszyć działanie katolickich kapłanów, którzy o czymś takim mówili. Zostali skazani na 6 miesięcy więzienia, w zawieszeniu na 3 lata. Trudno odnieść się do tej rzeczywistości, gdyż nie wiele wiemy, a sytuacja była niezwykła. Ta dziewczyna, wtedy już 20 kilku letnia, wyczyniała rzeczy praktycznie niemożliwe, dziwne, gdzie potrafiła zdrapywać tynk ze ścian, chodzić nawet po tych ścianach. Były to takie niezwykłe wydarzenia, dlatego przypisano, że naturalnie jest to niemożliwe i uznano to za działanie szatana.

Czy w wierze katolickiej zdarzają się egzorcyzmy? Czy taki obrzęd jest odprawiany?

Rzeczywiście, od kilkunastu lat, sprawa egzorcyzmów, stała się dość głośna, szczególnie po sprawie z Emily Rose. W samym kościele stało się to też bardzo głośne. Chyba w 1999 roku Watykan pewne rzeczy związane z egzorcyzmami uściślił oraz wskazał zalecenia, w jakich okolicznościach takie obrzędy mogą mieć miejsce.

Czy ksiądz uczestniczył kiedyś w takim obrzędzie, był jego świadkiem?

Powiem tak.

Kiedyś było takie spotkanie dla młodzieży i w pewnej chwili, jakaś dziewczyna, niby zasłabła i od razu „proszę księdza, niech ksiądz przyjdzie, bo tam trzeba egzorcyzmować pewną dziewczynę! Jak my się próbujemy nad nią modlić to zaczyna na nas pluć”. Troszkę mi to tak dziwnie brzmiało. Faktycznie słyszę jakieś różne, dziwne słowa, których nie powtórzę. Kiedy przyszedłem, uklęknąłem i zacząłem się modlić, okazało się, że mimo wszystko w stosunku do mnie inaczej ta dziewczyna się zachowywała. Owszem, jeśli pluła to nie w moim kierunku, a jeżeli byłby to egzorcyzm, to byłoby to skierowane bardziej w moją stronę.

Po jakimś czasie to ustąpiło, ale raczej widziałem to w kategoriach, zwrócenia na siebie uwagi.

Co ksiądz i kościół sądzi o opętaniach?

Niestety, ale z diabłem nie ma żartów, Bywają sytuacje, że szatan będzie kusił, a niekiedy może się to stać tak natrętne, że sama spowiedź może nie wystarczyć i wtedy odprawiane są egzorcyzmy. Muszę też powiedzieć, że nawet, gdyby się ktoś do mnie zgłosił to powiem, że takiej władzy nie mam. Owszem, przy chrzcie jest jedna modlitwa, która jest egzorcyzmem, żeby uwolnić od zła, od grzechu. Natomiast żeby odbył się konkretny obrzęd potrzebny jest specjalny kapłan wyznaczony do tego przez biskupa. Takiego kapłana w diecezji mamy, znam też stosunkowo dobrze, księdza, który jest z diecezji gliwickiej, tam jest egzorcystą. Byliśmy razem swego czasu wikarymi, ale wtedy jeszcze z egzorcyzmami nie miał nic wspólnego. Kiedy tak rozmawialiśmy to mówił, że bardzo często jest tak, że trudno rozeznać, ale wiele przypadków to sprawa związana z jakimiś zaburzeniami psychicznymi. Raczej do rzadkości, należy to uznać jako opętanie. Jest tutaj taka śliska granica, w którym momencie tak, czy inaczej to widzieć.

Czy fascynują księdza takie rzeczy? Czy uważa ksiądz, że jest się czego bać?

Szatana – jest się czego bać. Natomiast, no fascynacja, są to rzeczy, które człowiek chętnie gdzieś tam posłucha. Te sprawy też pociągają, ale to do takiej istotny naszej wiary nie należy. Bardziej należy pomagać duszyczkom, właśnie poprzez modlitwę.

Jak u katolików obchodzone jest święto Wszystkich Świętych? Jaka mentalność temu towarzyszy? Z jakim nastawieniem powinno się chodzić na groby?

Tutaj małe sprostowanie, mianowicie, uroczystość Wszystkich Świętych jest bardzo piękną uroczystością, wtedy wspominamy, oprócz tych ludzi, których czcimy jako świętych, musimy też i uznać, że jest wiele osób, które są szczęśliwe, bo są w niebie. A jak są w niebie to są święte. Natomiast 2. listopad obchodzony jest jako Dzień Zaduszny, a w związku z tym, że jest to dzień pracy, stąd uroczystości Dnia Zadusznego odbywają się zwykle na cmentarzach 1. listopada po południu. Jest to niejako wyprzedzenie tego co wspominamy w Dzień Zaduszny. Znowu trzeba powiedzieć, że z jednej strony jest to pamięć o tych, którzy odeszli i wdzięczność (bo zazwyczaj chodzimy na groby osób, którym mamy coś do zawdzięczenia) oraz modlitwa. Z tego ostatniego powodu właśnie przychodzimy na groby, nie dlatego, żeby spotkać się ze znajomymi, ale przede wszystkim dlatego, żeby przez swoją modlitwę wspierać tych, którzy odeszli.

Dziękuję za rozmowę

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Studentka Pedagogiki na Uniwersytecie Opolskim, pasjonująca się muzyką i motoryzacją, a ponadto to uwielbiająca podróżować. Zawsze uśmiechnięta, wierząca, że "To co nas nie zabije, uczyni nas silniejszymi".