Liczba opolskich morsów ciągle rośnie. Dziś to grupa około 150 osób. Na każdej wspólnej kąpieli pojawiają się nowe twarze. Zarówno młodsi, jak i starsi są fanami zimowych spotkań na kąpielisku Bolko w Opolu. A wszystko po to, aby hartować swój organizm i spędzać czas z wyjątkowymi i serdecznymi ludźmi.
Morsowanie jest coraz popularniejszym sportem. W Opolu ostatni sezon morsów rozpoczął się 11 listopada. Jego zamknięcie zależy od warunków pogodowych, ale przewiduje się, że nastąpi w marcu albo kwietniu. Do tego czasu zimnych kąpieli spotykają się w każdą niedzielę w południe.
Zdarza się również tak, że morsy planują wspólne wieczorne kąpiele odbywające się w środku tygodnia. Jednak jak zauważają, to niedzielne zebrania skupiają najwięcej osób. Towarzysząca im niepowtarzalna atmosfera sprawia, że nawet w najbardziej lodowatej wodzie nie jest aż tak zimno.
Po przywitaniu, uczestnicy rozpoczynają przygotowania do morsowania.
– Rozkładam matę, rozbieram się, zakładam odpowiednie buty do wody, czapkę i rękawiczki. Kiedy strój jest już gotowy rozpoczynam własną rozgrzewkę. Przy większych wydarzeniach prowadzona jest ona w grupie, jednak zazwyczaj każdy ćwiczy indywidualnie – opowiada Marek Urban, opolski mors z pięcioletnim doświadczeniem. – Kiedy wybija południe wszyscy zwartą grupa wchodzimy do wody i to jest moment, który uwielbiam. Uśmiechy na twarzy, radość i serdeczność ludzi, sprawia, że zimno nie jest jednak takie straszne, jakie mogłoby się wydawać – dodaje.
Czas pobytu w wodzie jest kwestią indywidualną. Jedni wchodzą do niej na minutę, a inni nawet na piętnaście. Dużo zależy od predyspozycji. Ważne jest, aby nie przesadzić z czasem spędzonym w zimnie i nie dopuścić do zbytniego wychłodzenia organizmu.
Samo morsowanie nie kończy się w wodzie. Jak podkreśla Marek Urban, kolejnym wyzwaniem po wyjściu jest dokładne osuszenie ciała i ubranie się. Temperatura w sezonie spada grubo poniżej zera, więc nierzadko w wodzie bywa cieplej niż na brzegu. Na rozłożonej macie rozpoczyna się wyścig z czasem, o jak najszybsze założenie ubrań. Pomocny bywa tu termos z gorącą herbatą.
– Wisienką na torcie jest moment, kiedy jesteśmy już przebrani. Schodzi z nas zimno, a przy tym czujemy ogromny przypływ endorfin. Dla tej właśnie chwili morsuję – zdradza.
Warto też pamiętać o regułach bezpieczeństwa, ponieważ kąpielom towarzyszą zwykle duże emocje. Najważniejsze to zabrać ze sobą uśmiech i chęć przeżywania nowych wyzwań.
– Samo morsowanie poza pozytywnym wpływem na zdrowie daje mi sporo radości. Grupa morsów jest fantastyczna. Każdy z nas jest osobą pozytywnie nastawioną do życia. Na morsowanie namówił mnie kolega z pracy. Na początku byłem sceptycznie nastawiony, a nawet sama myśl wejścia do lodowatej wody nie należała do przyjemnych. Później okazało się, że spodobały mi się zimne kąpiele. I tak pierwsza z nich trwała ponad minutę. Po wyjściu z wody czułem się niezwykle dobrze, co zmotywowało mnie do kolejnych spotkań – podsumowuje Marek Urban.
Opinia eksperta, fizjoterapeuty Michała Urbana:
Morsowanie daje wiele korzyści zdrowotnych i bardzo dobrze wpływa na osoby prowadzące ten rodzaj aktywności. Dzięki tej aktywności możemy liczyć na zwiększoną odporność organizmu, zahartowanie ciała, poprawę wydolności układu sercowo-naczyniowego, jak i wyglądu skóry. Zimne kąpiele przyśpieszają regenerację i odżywienie organizmu, stanowią pomoc przy chorobach dermatologicznych i alergiach. Warto zapoznać się również z biografią Wima Hofa, człowieka, który opracował metody oddechowe pozwalające świetnie radzić sobie z zimnem i mogą ułatwić morsowanie. Według najnowszych badań zimne prysznice i morsowanie mają działanie antynowotworowe. Śmiało polecam ten rodzaj aktywności, jednak zalecam ostrożność u osób z chorobami układu krążenia i epilepsją.
Działania opolskich morsów można śledzić na Facebooku (Morsy Opole Aktywni).
Fot. arch. prywatne