Rozmowa z Leonardem Pietruszką, wójtem gminy Komprachcice.
W tegorocznych wyborach samorządowych, jak i w poprzednich był Pan jedynym kandydatem na wójta. Jak wyglądała kampania wyborcza w gminie Komprachcice?
– Kampania przebiegała spokojnie. Po raz kolejny, bo jest to moja trzecia kadencja. To bardzo mocno zobowiązuje. W momencie, kiedy zauważa się, że nie ma negatywnego „show” już na etapie kampanii, to jest to dowód na to, że mieszkańcy mają zaufanie do tego, co działo się przez minione lata. W sytuacji, kiedy w wyborach nie ma kontrkandydata i uzyskuje się wynik w granicach 90%, w moim przekonaniu jest to potrójne zobowiązanie.
Co zatem Pana mobilizowało?
– Sytuacja, kiedy nie ma rywala w ubieganiu się o stanowisko wójta, rzeczywiście sprawia, że kampania wyborcza jest łatwiejsza. Jednak z punktu widzenia takiego czysto ludzkiego, kiedy na co dzień żyje się tym samorządem, przez całe swoje życie jest się z nim związanym, to kolejna wygrana w wyborach jest dla mnie potrójnym zielonym światłem, jakie dali mi mieszkańcy. To oni uznają, że to, co działo się w gminie jest do przyjęcia i jednocześnie wysyłają sygnał, że proszą o co najmniej tyle – że trzeba działać i zachowywać się przynajmniej tak, jak do tej pory. To jest wysoko postawiona poprzeczka. Kiedy ktoś zostaje wójtem po raz pierwszy, potrzebuje trochę czasu, by wdrożyć się w działalność urzędu. Z każdą kolejną kadencją jest pewna kontynuacja, świadomość, że będzie zarówno coś pozytywnego, jak i trudne sprawy, z którymi trzeba będzie się zmierzyć. Wielu mieszkańców oczekuje, żebym nie zszedł niżej, ma do mnie zaufanie i mnie samego to nakręca. Ta świadomość pewnych ograniczeń, w tym finansowych, a z drugiej strony zaufanie i oczekiwania mieszkańców, to jest to coś, co mobilizuje do dalszej pracy.
Żadnego „zmęczenia materiału”, wypalenia?
– Od ponad ćwierć wieku związany jestem z samorządem – byłem radnym gminy, przewodniczącym rady, także radnym powiatowym. Ta praca bardziej mnie nakręca, aniżeli w drugą stronę. W jednym z wywiadów powiedziałem niedawno, że gmina Komprachcice jest moją kochanką. Uważam, że tym trzeba po prostu żyć. Na co dzień, w urzędzie jestem jednym z ludzi, którzy tu pracują, w tej gminie się urodziłem, stąd pochodzą moi rodzice, tutaj mieszkam i moim zdaniem należy być w tym wszystkim sobą. Być może jest też jeden z tych elementów, dla których zostałem wybrany na kolejną kadencję. Bo samorząd to ciągłe wyzwania z którymi trzeba się mierzyć.
Na przykład?
– Obejmując stanowisko wójta miałem pewne plany i założenia, które chciałem zrealizować. W trakcie mojego urzędowania pojawiła się sprawa związana ze zmianą granic Opola, pandemia, wojna w Ukrainie, inflacja. To są te momenty, kiedy znaczną cześć energii przerzuca się załatwianie spraw z tym właśnie związanych, ponieważ trzeba reagować natychmiast. Wtedy weryfikuje się pozostałe plany. Samorząd to żywy organizm, bezrobocie nam nie grozi.
Dodatkowym wyzwaniem zawsze jest budżet, którym gmina dysponuje. Uważam, że konieczne jest inne spojrzenie władz centralnych na finansowanie chociażby zadań związanych z oświatą i sprawy związane z wyrównywaniem szans dla gmin, które na swoim terenie nie mają elektrowni, czy innych dużych zakładów lub są nie są aż tak bardzo atrakcyjne pod względem turystycznym.
Gmina Komprachcice jest w bezpośrednim sąsiedztwie Opola. Dla wielu osób bliskość miasta jest argumentem za tym, by zbudować tu swój dom. To daje nam duże możliwości rozwoju, ale też stanowi wyzwanie, aby zachęcić nowych mieszkańców, do rozliczania swoich podatków we właściwym urzędzie skarbowym, by ich cześć trafiała do naszej gminy.
Jakie najważniejsze zadania w minionej kadencji udało się zrealizować?
Chyba dla wszystkich samorządów takim wyznacznikiem realizowanych inwestycji był program Polski Ład. Pamiętam taki moment, że w jednym z naborów można było złożyć wniosek na dwa zadania. Wybrać dwie spośród kilkunastu inwestycji, które trzeba byłoby wykonać, to był twardy orzech do zgryzienia. Ostatecznie zgłosiliśmy dwa projekty, na które otrzymaliśmy dofinansowanie. Jednym z takich głównych problemów, z którym się borykaliśmy był brak miejsc w przedszkolach. To ważne, by je zapewnić, bo one dają szansę na to, że to dziecko pójdzie potem do szkół podstawowych na terenie gminy i będzie bardziej związane z lokalną społecznością. A dodam, że o ile prowadzenie przedszkola jest zadaniem własnym gminy, nie ma za to refundacji, to w szkole podstawowej na ucznia otrzymujemy subwencję. Ma zatem znaczenie to, czy na przykład pierwsza klasa jest sześcioosobowa, czy osiemnastoosobowa. A jest sześcioosobowa, bo tyle właśnie było miejsc w przedszkolu. Dlatego też postawiliśmy na zapewnienie miejsc w przedszkolach na terenie gminy. Dzięki modernizacji placówek w Polskiej Nowej Wsi i Ochodzach powstało 75 nowych miejsc dla przedszkolaków, łącznie trzy oddziały po 25 dzieci.
Drugi projekt, na który uzyskaliśmy dofinansowanie to droga Polska Nowa Wieś – Wawelno. To duża inwestycja, którą realizuje Zarząd Dróg Wojewódzkich.
Poza tym sukcesywnie przybywa chodników i ciągów pieszo-rowerowych w naszej gminie i działania będziemy kontynuować.
Czy to bezpośrednie sąsiedztwo z miastem wojewódzkim sprawia, że potrzeby a także oczekiwania mieszkańców w zakresie na przykład infrastruktury drogowej czy oświatowej są większe?
– Z pewnością tak jest. Wybór miejsca, w którym będziemy budować dom, czy zakup domu poza miastem to nie przypadek, a przemyślana decyzja. Kiedy zmieniły się granice, przesunęła się też granica chęci wyjścia ludzi z miasta i przejścia w kierunku wsi, ale nie tej tradycyjnej, a miejsca z nowoczesną infrastrukturą. To połączenie tradycji i nowoczesności, tego sielskiego charakteru wsi z wymaganiami współczesnego świata to też spore wyzwanie. Działki przekształcane w budowlane, szybko znajdują nabywców, to sprawia, że powstają u nas nowe domy i konieczna jest budowa kolejnych odcinków dróg, oświetlenia itd. Mamy nowych mieszkańców, którzy pytają o miejsce w przedszkolu czy żłobku i tu wracamy do tematu dostępności tego typu miejsc i przywiązania potem do miejsca zamieszkania, angażowania się w życie lokalnych społeczności. A mi zależy na tworzeniu więzi i dobrych warunków do życia.
Czego w minionej kadencji nie udało się zrealizować?
– Nie udało się zrealizować termomodernizacji szkoły w Wawelnie. Planujemy więc złożyć ponownie wniosek na dofinansowanie tego zadania.
Z pewnością, podobnie jak w wielu innych samorządach, jest sporo do zrobienia w zakresie dróg gminnych i na tym chcę skupić się w obecnej kadencji.
Rozpoczęliśmy też temat związany z wymianą ogrzewania w budynkach użyteczności publicznej. Na pięciu placówkach oświatowych założone są panele fotowoltaiczne. Należałoby dalej iść w tym kierunku. Nadal mamy dwa obiekty użyteczności publicznej, w których źródłem ogrzewania jest węgiel. Mówi się wiele o klastrach czy spółdzielniach energetycznych. Jednak tu potrzebne są także rozwiązania na poziomie centralnym. W kwestii przyszłości energetycznej jest jeszcze sporo do zrobienia.
We wtorek, 7 maja złożył Pan ślubowanie, odbyło się też zaprzysiężenie radnych. Kadencja 2024-2029 została oficjalnie rozpoczęta. Czy są duże zmiany w składzie rady gminy w stosunku do poprzedniej kadencji?
– Każdy, kto był w poprzedniej radzie otrzymał ode mnie pytanie, czy chce startować w wyborach samorządowych. Współpraca układała nam się dobrze, więc uważałem to za stosowne. Dziesiątka zgodziła się, piątka zrezygnowała z różnych względów – osobistych, zdrowotnych czy zawodowych. Sam startowałem z własnego komitetu, natomiast szliśmy w takim, nazwijmy to „partnerstwie” ze Śląskimi Samorządowcami. Miałem ośmiu kandydatów, oni – siedmiu. Zatem cała piętnastka obecnych radnych to przedstawiciele mojego komitetu oraz Śląskich Samorządowców.
Skład Rady Gminy Komprachcice przedstawia się następująco: Sabina Balcarz, Jacek Dobis, Anita Jesse, Maria Lauterbach, Józef Kremer, Krzysztof Szopa , Waldemar Wencel, Marcin Tworuszka, Gerard Zając, Damian Piechaczek, Angelika Giza-Różyczka, Krzysiek Miemczyk, Beata Smarzlik, Rozwita Piechota oraz Stanisław Korzekwa. Funkcję przewodniczącego ponownie sprawuje Krzysztof Szopa, natomiast zastępcą została Angelika Giza-Różyczka.
Jakie plany ma Pan na obecną kadencję, jeśli chodzi o inwestycje w gminie. Co realizowane będzie w najbliższym czasie?
– Z pewnością czeka nas kompleksowa modernizacja ośrodka kultury. Planujemy wziąć udział w projekcie, którego liderem jest miasto Opole i pozyskać pieniądze na ten cel, bo koszt zadania wynosi kilka milionów złotych. To duże wyzwanie.
Jesteśmy już po przetargu na dwie sale gimnastyczne w ramach programu „Olimpia”. To dotyczy szkół w Polskiej Nowej Wsi oraz Wawelnie.
Poza tym czekają nas inwestycje drogowe, na które w budżecie gminy zabezpieczone mamy dwa miliony złotych. Musimy domknąć także jeden odcinek przy drodze powiatowej, ciąg pieszo-rowerowy Dziekaństwo-Domecko – to też jest kilkumilionowa inwestycja.
Wszystkie te zadania, są przewidziane w tegorocznym budżecie.
Z pewnością szansą będą środki z Krajowego Planu Odbudowy, ale szczegółów jeszcze nie znamy. Obecnie w gminie trwają prace nad programem rewitalizacji, co dodatkowo pozwoli nam na pozyskiwanie środków w tym zakresie. Być może uda się wyremontować dworzec kolejowy w Komprachcicach, budynek po siostrach zakonnych, czy też dach komprachcickiej szkoły. Podkreślam jednak, że te trzy zadania są dopiero w planach, póki co, nie mamy zabezpieczonych pieniędzy na ich wykonanie.
To ostania Pana kadencja…
– Zgadza się, ale nie mam pokusy, by spocząć na laurach, sporo zadań jest do wykonania, wiele wyzwań czeka, aby je podjąć. Gdybym nie kochał mojej gminy, gdyby to nie była moja pasja, moja kochanka, tej mobilizacji do pracy by nie było.