Opolscy przedsiębiorcy mówią, że budżety ich firm nie udźwigną propozycji PiS, m.in. skokowego wzrostu płacy minimalnej. Są także zaskoczeni atmosferą nagonki na biznes, przypominającej czasy PRL. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że jak PiS wygra wybory, to do końca 2020 roku minimalna pensja wyniesie 3 tys. zł, a w 2023 – 4 tys. zł.

opowiecie.info

Każdy chciałby więcej zarabiać, ale wiem, że nasz pracodawca podwyżki proponowanej przez PiS nie udźwignie – mówi pani Małgorzata, ze sklepu cukierniczego Górka Melba w centrum Opola. -Więc trzeba patrzeć realnie. 

W rzeczywistości koszt całkowitego wynagrodzenia jednego pracownika, ze wszystkimi dodatkami i potrąceniami, wyniósłby  wtedy dwukrotnie więcej. To najbardziej uderzyłoby w małe i średnie przedsiębiorstwa, jakich najwięcej jest na Opolszczyźnie. W naszym regionie około 95 procent firm to takie, które zatrudniają do 9 pracowników. Dla nich skokowy, nakazany odgórnie wzrost płacy minimalnej będzie katastrofą.

Beniamin Godyla, opolski przedsiębiorca z branży piekarniczo-cukierniczej i kandydat Koalicji Obywatelskiej na senatora  nie jest przeciwko podnoszeniu pensji.

– Pracownik, który więcej zarabia, to ktoś uśmiechnięty, komu się chce pracować – mówi Godyla, którego firmy zatrudniają ponad sto osób. – Ale wysokość najniższej krajowej dyktuje rynek, a gospodarka sama się kreuje. Wyższe płace wiążą się z rozwojem firmy, a nie politycznymi decyzjami władz, rynek tego nie udźwignie. A w ciągu kilku lat nie można dogonić zachodu podnosząc najniższą krajową.

– Nie mogę zrozumieć, jak polityk może powiedzieć, że kto się nie dostosuje do ich zaleceń, nie da rady podnosić pensji minimalnej, to niech firmę zamyka – dodaje Beniamin Godyla. – A takie słowa padły z ust Jarosława Kaczyńskiego.

Kandydat KO na senatora ma nadzieję, że to tylko retoryka wyborcza, że PiS z tych niefortunnych słów dotyczących podnoszenia najniższej płacy, czy wymiany elit ekonomicznych  wycofa się po wyborach. „Zapomni” o nich, jak było w przypadku wielu innych obietnic.

– Z natury jestem optymistą, więc myślę, że to potkniecie, bo zniszczyć można szybko – komentuje Godyla. – Natomiast odbudować jest bardzo trudno.

O sobie mówi, że trzydzieści lat temu pojechał za granicę, trochę zarobił. – Potem ciężką pracą dochodziliśmy z żoną do tego, co teraz mamy – podkreśla. – Więc niech z kogoś takiego jak ja nie robią teraz złych kapitalistów, pławiących się rzekomo w luksusie. Wakacje spędzamy na Węgrzech, do tego z telefonem przy uchu, bo człowiek nie rozstaje się z firmą. A jeżeli ktoś dąży do modelu węgierskiego, to jest w błędzie, tam już nie ma zadowolonych ludzi. Radykalny wzrost płacy minimalnej na Węgrzech odbija się na konsumentach, bo płacą wyższe ceny.

Opolscy przedsiębiorcy zwracają też uwagę na propagandę PiS, jakoby władza pomagała przedsiębiorcom.

– Władza obniżyła podatek CIT z 18 do 9 procent, a podatek PIT o 1 procent – mówią. – I osiągnęli efekt propagandowy.

Tyle, że większy dochód budżetowi państwa przysparzają firmy rozliczające się na zasadzie PIT, a nie CIT.

– W Polsce najwięcej firm prowadzi działalność gospodarczą nie jako spółki z o.o., tylko jako osoby fizyczne, są podatnikami PiT, płacąc 18 proc. od dochodu firmy – tłumaczy Godyla. – Te wszystkie małe i średnie i małe przedsiębiorstwa rozliczają PiT-y. To jest propaganda podatkowa.

Te wszystkie obietnice PiS i atmosfera nagonki na „złych”  przedsiębiorców wywołują wśród nich obawy, brakuje stabilizacji, poczucia spokoju.

– W efekcie przedsiębiorcy obawiają się inwestować – stwierdza Godyla. – Cierpi na tym cała gospodarka, która mogłaby się rozwijać jeszcze szybciej.

Największe wzburzenie wywołały jednak słowa prezesa PiS o konieczności wymiany elity ekonomicznej.

– W historii tak już było, że odbierano tym, którzy posiadali – mówi Stanisław Starzec, prezes Multi z Opola, pionier, który wprowadził na rynek polski trzydzieści lat temu nowoczesne urządzenie do znakowania towarów. – Było też tak: „Nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. Czyli nie rzeczywiste kwalifikacje i osiągnięcia, tylko z nadania. Ale życie zweryfikowało pokazując, że tak się nie da. Trudno więc zrozumieć, dlaczego obecna władza chce powtarzać błędy z historii. A każdy pożąda takich elit, jakie ma w głowie – dodaje Stanisław Starzec.

Jeśli chodzi o polityczny sposób „podwyższania dobrobytu”, Stanisław Starzec żartobliwie proponuje, by na każdym banknocie dopisać „zero”. – Taki efekt się osiągnie politycznie, podwyższając uposażenia pracownicze – dodaje Starzec.

Erwin Filipczyk ze Śląskich Kruszyw Naturalnych, sp. z o.o. z siedzibą w Krapkowicach przyznaje, że problem płacy minimalnej ich firmy nie dotyka.

– Bo nasi pracownicy to głównie wysoce wyspecjalizowani specjaliści – mówi Erwin Filipczyk. – Oni zarabiają zdecydowanie więcej.

Jednak uważa, że podnosząc skokowo minimalne pensje szybko osiągnie się taki efekt, iż nastąpi zrównanie uposażeń wysokich specjalistów z pracownikami o dużo niższych umiejętnościach.

– W wielu branżach nastąpiłby krach, a dotyczyłoby to małych i średnich przedsiębiorstw – mówi Erwin Filipczyk. – Czy ktoś się zastanawia, co po upadku tych firm zrobiliby pracownicy? Oni zapewne szukaliby zatrudnienia w Niemczech i Holandii.

Doprowadziłoby to również do ucieczki w szarą strefę. – Czyli pracodawca płaciłby pod stołem, albo ucinałby etaty – dodaje Filipczyk.

Przeciwnikiem wzrostu płacy minimalnej nie jest natomiast Czesław Woźniak, od 35 lat producent wafli i ciastek, fabryki „Wacuś” w Nysie.

– Trzeba poprawić wydajność i zmechanizować firmę. Trzeba obniżyć pozapłacowy koszt pracownika, bo jak pracownik weźmie 2,5 tys. zł na rękę, to tak naprawdę kosztuje firmę 5 tys. zł – mówi Woźniak. – Tak naprawdę najbardziej dobijają nas sieci handlowe.

Jolanta Jasińska-Mrukot

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.