W piątkowy wieczór 06 05 2016r. przypadł mi w udziale miły zaszczyt zagrania Królowej, czyli matki Hamleta, na scenie Dobrzeńskiego GOK-u. Relacjonowanie spektaklu, z perspektywy aktora biorącego w nim udział, jest bardzo trudne i być może nie do końca obiektywne.
Autorem całego, tego komediowego zamieszania był Franciszek Sośnik. On to, „udoskonalił” teksty A. Waligurskiego, M. Załuckiego, J. Przybory, M. Czubaszek, S. Babjaka, odkurzył „Szpilki” i „Karuzelę”, popełnił też własny tekst i zmobilizował grupę. Pomysł na przedstawienie zrodził się jakieś pół roku temu. Miała to być niespodzianka urodzinowa dla naszego kabaretowego kolegi. Ot, kilka skeczy, trochę zabawy. Ale w miarę pracy nad miniaturami pojawiały się coraz to nowe pomysły, pojawiali się nowi ludzie. Nasza praca zaczynała nabierać kształtów. I nim się obejrzeliśmy, już staliśmy na scenie, już szykowaliśmy stroje i każde z nas z powagą pracowało nad wizerunkiem swojej scenicznej postaci.
Jesteśmy garstką pozytywnie zakręconych przyjaciół. I tą naszą energią potrafimy czasami zarażać. Tak udało się nam zwabić do zespołu kilka fajnych i ciekawych osobowości. Można powiedzieć, że nasza grupa teatralno-muzyczna jest takim tworem podobnym trochę do kameleona – zmienia się w zależności od zaistniałych warunków i potrzeb. A my w jakiś magiczny sposób podążamy za tymi zmianami.
Tym razem pokusiliśmy się o bardzo trudną i wymagającą sztukę. „Hamleta” grywa się na deskach wielkich teatrów, próbują się z nią zmierzyć znamienici aktorzy. Lecz powiem nieskromnie, że w naszym wydaniu jest ona, no cóż… inna. „Hamlet”, jak i reszta komediowych miniatur, w założeniu miał bawić, nie tylko publiczność, ale i samych przedstawiających. I zamysł ten w stu procentach się udał. Niejednokrotnie zza kulis słyszałam gromkie śmiechy i rzęsiste oklaski.
Aczkolwiek muszę wyznać, że, podczas gdy widownia siedzi wygodnie w fotelach i czeka na kolejną porcję humoru, to na zapleczu dzieją się prawdziwie humorystyczne historie.
Giną części garderoby, rekwizyty same przemieszczają się w najmniej spodziewane miejsca, w głowie pojawia się pustka, a aktorzy kręcą się w tę i z powrotem w poszukiwanie sobie tylko wiadomych, na tę chwilę „potrzebnych” rzeczy. W powietrzu unosi się mgiełka nerwowej niepewności, stresu i ogromnego podekscytowania. Słychać szepty powtarzanych naprędce tekstów, szelest rozkładanych strojów, przestawianych akcesoriów dekoracyjnych i ciągłe, na wzajemne napominania. Pojawiają się obnażone części ludzkich ciał, na które tym razem nikt specjalnie nie zwraca uwagi.
Mimo wszystko rozgardiasz, jaki panuje w garderobie jest nam potrzebny. Tworzy się wówczas specyficzna atmosfera. Niespotykana w żadnej innej sytuacji. Bawimy się teatrem, ale też szanujemy widza i staramy się, aby z naszych spektakli wychodził zadowolony. Jesteśmy różni i często dochodzi w naszym środowisku do ostrej wymiany poglądów. Jednak, gdy stajemy na scenicznych deskach, jesteśmy jednym zespołem. Dajemy z siebie wszystko to, co mamy najlepsze.
9. Komediowych Miniatur – tak nazwany został spektakl odegrany w piątkowy wieczór przez naszą grupę „Panta Łyk, czyli Lekko Zasłonięci”.
Widownia jak zwykle dopisała. Oglądało nas przeszło sto osób. Były brawa i wybuchy śmiechu. Dla aktora – amatora, bo takimi właśnie jesteśmy, to duża nagroda i wyróżnienie. Uczucie, jakiego doświadcza się słysząc założoną podczas prób nad sztuką, reakcję widza, jest ogromnie budująca. To uczucie niedające się porównać do żadnego innego. Żeby to zrozumieć, trzeba samemu tego doświadczyć. Dlatego piątkowy wieczór był dla nas taki ważny. Kiedy słyszymy oklaski widowni, jest to dla nas najcenniejsza zapłata za trud i wielogodzinne próby. Przygotowanie występu scenicznego wymaga wielkiego zaangażowania, nie tylko ze strony reżysera, który jest niewątpliwie całym kołem zamachowym, ale i ze strony odtwórców poszczególnych ról. Wszystko robimy sami. Wymyślamy swoją postać od początku do końca, przygotowujemy stroje. A później?Świętujemy i cieszymy się z naszych sukcesów! Śmiejemy się ze swoich małych potknięć i błędów, snujemy plany i marzenia na przyszłość.
Życzę każdemu, aby znalazł wokół siebie takie nietuzinkowe i fantastyczne osoby, z jakimi miałam przyjemność wystąpić. A są nimi aktorzy – amatorzy: Franek Sośnik, Grześ Mazur, Wronsia – Jadwiga Wrońska, Gabi Kollmann, Czesia Banach(skrzypce), Mariola Kowalska, Ania Sosnik, Zygmunt Wojtasek, Rysiu Smorczewski, Wiktor Spiśla, Jurek Mykytjuk(bandura) i wielu innych, którzy przyczynili się do powstania naszego przedstawienia.
Dziękujemy publiczności i do zobaczenia na następnych spektaklach.
Danuta Ewa Orzeszyna




