Ksiądz Tadeusz Dziedzic urodził się w Raciborzu. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk księdza biskupa Andrzeja Czai w 2012 r. Pochodzi z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Raciborzu. Praktykę diakońską odbył w parafii Bożego Ciała w Oleśnie. Wikary w Dobrzeniu Wielkim.
Jak to było, kiedy 3 lata temu dowiedział się ksiądz o dekrecie? Gdy z ust księdza biskupa padły słowa: Dobrzeń Wielki
Pytanie było gdzie jest Dobrzeń Wielki. Znałem Dobrodzień przez praktykę diakońską (bo przejeżdżałem przez tą miejscowość, gdy jeździłem z Olesna do Raciborza), ale dla mnie to była niewiadoma, mało orientowałem się w miejscowościach za Opolem. Sprawdziłem na mapie, nadrobiłem swoją nie wiedzę. Na szczęście wszystko się udało – zadzwoniłem i przyjechałem.
Jakie były pierwsze wrażenia?
Pozytywnie. W szkole i na parafii. Otwartość ludzi. Też taka pozytywna ciekawość, że nowa osoba, nowy wikary.
A co dla tak młodego księdza jest najtrudniejsze?
Wejść w to wszystko – w parafię, że tak powiem. Bo to szkołę trzeba zorganizować, trzeba wejść w życie parafialne, w obowiązki. Bo w seminarium się tym nie żyje. W seminarium skupia się na relacji z Bogiem, na formacji duchowej i ludzkiej. A tutaj trzeba wejść w życie parafialne, w relacje z ludźmi. Ale też po to jest się w seminarium.
Jakie zadania w parafii należą do wikarego?
Obowiązkiem wikarego jest przede wszystkim pomoc w pracy duszpasterskiej – współpraca z księdzem proboszczem. A poza tym ministranci, młodzież, co dwa tygodnie kazanie, szkoła. No i wszystkie obowiązki duszpasterskie związane z sakramentami.
Trudno było przekonać do siebie młodzież?
Myślę, że jak wszystko tak i relacje z młodzieżą potrzebują czasu. Trzeba się przyzwyczaić do nowej osoby. Daje się inicjatywę i jeżeli ktoś chce to skorzysta. Wychodzę z takiego założenia, że w wolności zachęcam, zapraszam. Pokazuję dlaczego warto. Po prostu to, co jestem w stanie to pokazuję, robię. Jak przyjdą to będę się bardzo cieszył.
Wydaje mi się, iż należy rozpocząć od relacji. Jak się zbuduje relacje to łatwiej kogoś do czegoś przekonać. Po prostu pokazuje czym żyję i co mi to daję, dlaczego tak żyję, trochę jak Pan Jezus pokazywał przez swoje codzienne życie uczniom jak żyć, przecież nie uczył ich prawd wiary, creda, modlitw oprócz Ojcze nasz. Poznawanie siebie nawzajem, problemów i radości, bo jak się nie ma relacji to też nie pójdzie się, gdy się kogoś nie zna.
Następnie pokazać co ma się do zaoferowania drugiej osobie. Pokazać, że pójście tą drogą, która jest bliżej Pana Boga daje więcej siły na co dzień. Bo wiemy, że na tej drodze Jezus cały czas nam towarzyszy. Ktoś, kto jest silniejszy, ma dla nas plan i na tej drodze nas nie opuści.
Co przez te kilka lat udało się księdzu zrobić z młodzieżą?
Najważniejszym celem było dla mnie to, żebyśmy spotkali się z Panem Bogiem. Ja zawsze wychodzę z tego założenia: „gdzie dwóch, lub trzech zebranych jest w imię moje tam ja jestem pośród nich”. Żebym ja się spotkał z Panem Bogiem to też potrzebuje drugiego człowieka. Więc potrzebuje wspólnoty. I to jest ważne, aby spotkać się z Bogiem poprzez wspólne przebywanie, wspólną modlitwę, Eucharystię, ale także przez spływy kajakowe, ogniska, wyjazdy rowerowe, przez wyjazdy do kina, czy na kręgle. Żeby po prostu ze sobą pobyć. Bycie ze sobą, które ma budować nas wzajemnie. Taki można powiedzieć sakrament spotkania.
3 lata minęły… Szybko ten czas minął?
Bardzo szybko.
Wiem już, że dla młodych ludzi informacja o zmianie wikarego nie była zbyt radosną wiadomością. Po kilku latach nawiązały się już pewne relacje. Stał się ksiądz dla nich kimś ważnym. A jaka była księdza pierwsza myśl, po usłyszeniu o zmianie?
Pierwsza moja myśl – szkoda. Po prostu szkoda, ale też z drugiej strony wiedziałem, że trzy lata mijają. Wiedziałem, że ten dekret może przyjść. Więc dla mnie to nie był szok, pod tym względem, że zawalił mi się świat. Była taka myśl, że po prostu trzeba to zostawić. Pan Bóg, w decyzji księdza biskupa mówi: cieszę się z tej Twojej pracy tutaj, ale musisz iść dalej.
Taka myśl mi się zrodziła, że człowiek czasami inaczej by planował niektóre decyzje, a tak trzeba dostosować się temu, któremu jako ksiądz przyrzekałem posłuszeństwo. Jeśli biskup mówi, że trzeba iść, to trzeba iść. Tutaj się zostawia ludzi, przyjaciół, których zawsze w sercu będę miał. Ja po prostu im mówię: do zobaczenia… najpóźniej w niebie. I to jest ważne, że ten czas, który razem tu spędziliśmy był to czas – dobro, które w nas zostanie i nikt nam go nie odbierze.
Otrzymał ksiądz dekret do parafii Piotra i Pawła w Opolu. Dobrze, że tak blisko?
Blisko, daleko wszędzie są ludzie, gdzie czekają na księdza. To taki powrót do moich korzeni parafialnych, gdyż z podobnej parafii pochodzę. Oczywiście to będzie inna parafia, ale założenia i system jest taki, jaki znam ze swojej parafii rodzinnej.
Dobrze, że blisko. Szczerze mówiąc to zostawiam to Panu Bogu w wolności. Parafia Piotra i Pawła jest dobrą parafią – tak myślę tak jak była parafia św. Katarzyny. I znów będę na nowo nawiązywał relacje, poznawał ludzi. Tam powstaną nowe relacje, a te obecne zostaną trochę z boku.
Nie chcę powiedzieć, że stracę tu relacje. Ale w dwóch parafia jednocześnie nie mogę być. Jeżeli ktoś będzie nadal chciał utrzymywać kontakt, czy po prostu porozmawiać to nikomu nie powiem nie. Tutaj przyjdzie ksiądz Kamil i to on będzie wikarym – duszpasterzem.
A jaki jest księdza ideał kapłana? Nie ukrywam, że patrząc na to, jaki kontakt miał ksiądz z młodzieżą i słuchając księdza wypowiedzi wielokrotnie miałam przed oczami świętego Jana Pawła II. Szczególnie podczas spływów kajakowych
Ja się nigdy nie porównywałem do świętego Jana Pawła II. Jest on poza moim zasięgiem. To był człowiek Boży w każdej minucie swojego życia. A ja z pokorą się przyznaję, ze nie sięgam mu nawet do stóp. Rzeczywiście, jeżeli chodzi o Jana Pawła II to zostawił ogromny ślad w moim sercu i w moim powołaniu. Czytałem też wiele jego książek dotyczących kapłaństwa. Żyłem jego doświadczeniem życiowym, próbowałem go poznać.
I chyba rozumiem dlaczego Jan Paweł II tak bardzo lubił góry i spływy kajakowe. Szczególnie w górach widać to doświadczenie wielkości Boga, a na kajakach można spotkać to ciepło Boga. W górach widać Jego siłę, potęgę Boga. Kajaki sprawiają, że nawiązuje się więź, bo musimy razem gotować, razem rozbijać obóz, razem go pakować, razem pokonujemy przeszkody i każdy musi się mierzyć ze swoimi słabościami. A z drugiej strony można zobaczyć jak ktoś, kto to wszystko pokonał zwyciężył. To tak jak w górach, wchodzę na szczyt i zwyciężam.
Mój ideał kapłana to kapłan blisko Boga i blisko ludzi. Bo tego się nie da oddzielić. Ale też takie ciągłe nawracanie się. Bo trzeba się nawracać ze swoich ułomności i grzechów. Ale zawsze widząc cel – spotkać Boga twarzą w twarz w niebie.
Co dla księdza w swojej posłudze było najtrudniejsze?
Najtrudniejsze jest to, kiedy widzisz, że Pan Bóg daje coś wspaniałego i pięknego. Jesteś o tym przekonany i masz takie doświadczenie, że relacja z Bogiem, wiara, sakramenty to jest coś wspaniałego. Mimo swej ułomności i grzeszności. Bo to też trzeba powiedzieć, że Kościół jest grzeszny nami – ludźmi, a święty – świętością Boga. A ludzie po prostu z tego rezygnują. To jest najtrudniejsze, że po prostu mówią nie. Dajesz komuś prezent i pokazujesz, ze warto. A ktoś mówi, że wie o tym, ale nie… dziękuje….nie chce z tego skorzystać.
Czego możemy księdzu życzyć na nadchodzący czas?
Tego, żeby Pan Bóg błogosławił. Żeby obdarzał dobrymi ludźmi na mojej drodze.
Chciałby ksiądz powiedzieć coś od siebie na koniec?
Tak, chciałbym podziękować za ten czas, który tu mogłem spędzić za dobroć, którą doświadczyłem. Za każdą rozmowę, uśmiech i dobroć serca. Zawsze będę miło wspominał parafię z Dobrzenia.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
My również dziękujemy księże za Twoją obecność. Życzymy Bożej radości, aby towarzyszyła Tobie w każdym dniu kapłańskiej posługi. Wielu życzliwych serc ludzkich gotowych przyjść z pomocą w głoszeniu Dobrej Nowiny, dużo sił.
Ksiądz Tadeusz z młodzieżą