Nie sprawdziły się podejrzenia, że ul. Korfantego w Opolu jest zamykana dla ruchu dlatego, by dokonać planowanej wycinki drzew przy kładce i nie kłuć nią opolan w oczy.
Istotnie, sprzęt używany do remontu szpitala MSWiA jest ogromny (dźwig podobno największy w Polsce). Tym nie mniej monitorujemy ulicę 11 listopada, co jest o tyle przyjemne, że rosnące tam jeszcze drzewa dają przyjemny cień, o co w Opolu trudno, a upały dają się we znaki.
Uspokajamy. Jeszcze nie rżną.
Wygląda na to, że remont przebiega sprawnie i dla obserwatorów jest atrakcyjny. Niecodzienne maszyny, ogromne paki złożone przed pocztą z modułami gotowego, supernowoczesnego bloku operacyjnego – to, mimo upału, może się podobać.
Skandaliczna jest natomiast organizacja ruchu. Niewystarczające oznakowanie sprawia, że kierowcy jadą w dalszym ciągu Piastowską i na Korfantego trafiają na zaporę. Oczywiście, że część z nich jedzie na pamięć. Trudno to jednak powiedzieć o samochodach spoza Opolszczyzny, a to właśnie głównie one muszą zawracać i szukać innej drogi. To od strony Pasieki.
Natomiast to co zrobiono z ul. Krakowską woła o pomstę do nieba. Nie wiadomo po co ustawiono na niej barierki, których kierowcy i tak nie honorują. Mało kto skręca w prawo z 1 maja, bo zwykle ma zastawiony wjazd przez samochody skręcające z Krakowskiej w lewo.
Wisienkę na tym drogowym torcie stanowi natomiast przejście przez ul. Korfantego, gdzie nikt nie pomyślał, żeby wyłączyć światła. Karni przechodnie czekają na zielone światło, naciskają przyciski… A służby mają to w nosie, na czerwonym przepuszczając samochody dojeżdżające do poczty, czy na budowę.
Na dodatek jeszcze przed przejściem ustawiono znaki „przejście drugą strona ulicy” zupełnie bez sensu. I tak już pięć dni. Oczywiście, że wytrzymamy do niedzieli – bo tak długo ma być zamknięta Korfantego, cała sprawa jednak pokazuje, jak bardzo opolscy inżynierowie ruchu nie szanują pieszych i kierowców. A może wynika to z ich indolencji?