Na Jarmark Franciszkański, który odbył się w minioną sobotę i niedzielę (21-22 września) przybyły tłumy ludzi. Był to już 14 jarmark organizowany przez zakonników.  Przez cały weekend niebo straszyło deszcz, ale było ciepło i sporo przejaśnień. 

Straganiarze wypełniali Opole od ulicy zamkowej przy wejściu do kościoła franciszkanów, aż
na ulicę krakowską, gdzie ta łączy się z Damrota. Szczelnie wypełniali każde miejsce, które nadawało się do rozłożenia straganów, nawet Plac Wolności. A było co sprzedawać…

W ostatnich czasach pojawia się coraz więcej odpustów, które maja coraz mniej wspólnego z tradycją. Sprzedawanie wiertarek, które nie są tradycyjnymi ręcznym wyrobami, zabiera tajemnicę i atmosferę. Ale nie na Jarmarku Franciszkańskim. Jak na prawdziwy jarmark przystało, gościli sprzedawcy nawet z Podlasia (czyli z daleka), a wyroby znacznie różniły się od tych „sklepowych”.

Czegóż tam nie było… Stoiska z różnymi rodzajami miodu, sprzedawane przez samych właścicieli pasiek (często po bardzo dobrych cenach). Niektórzy w ofercie posiadali nawet pyłek kwiatowy z informacją ile ma witamin, a sami sprzedawcy chętnie służyli wiedzą o walorach zdrowotnych swoich produktów. Można było kupić naturalne wyroby – różne rodzaje chleba, kiełbas i rarytasów jak np. szyszki chmielu. Były ozdoby, ręczne wykonywane przez artystów-rzemieślników, obrazy, płaskorzeźby, wyrabiane w klasztorze cukierki, łuki, strzały, starodawne toporki, ręcznie wyrabiane serwetki (ładniejsze niż ze sklepu), różne rodzaje ziół leczniczych, obrazy, portrety na zamówienie, stare płyty gramofonowe z wykonawcami, o których mało już kto pamięta. Swoje stanowisko mieli nawet Indianie, sprzedający odzież podobną do tej południowoamerykańskiej. Stragan z czosnkiem, którego było tam z kilkaset kilogramów, jako naturalny antybiotyk, cieszył się dużym zainteresowaniem. Niektórzy straganiarze niczym dawne przekupki, „krzycząc” reklamowali swoje stoiska.

Można było zwiedzać klasztor, wejść na zamknięty na co dzień dla Opolan podwórzec lub przed samym klasztorem zostać poczęstowanym chlebem ze smalcem i ogórkiem roznoszonym na tacy przez zakonnika, który namawiał do korzystania z poczęstunku przybyłych. Szczególnie chętnie poczęstował dwóch bezdomnych, którzy nieśmiało popatrzyli na kromki chleba – Bierzcie po cztery! – Powiedział w ich kierunku.

Pomiędzy klasztorem a bankiem umiejscowiono scenę, na której występowali wykonawcy z kręgu tzw. muzyki chrześcijańskiej. Sprzedawano cegiełki na remont klasztoru. Faktycznie, jeśli się lepiej przyjrzeć, to budynek wymaga wielu remontów.

Trudno oszacować ile osób przewinęło się przez jarmark. Sam widziałem wielu znajomych z krańców województwa. Kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy osób? Wiem jedno – za rok będzie jeszcze większa frekwencja sprzedających i kupujących. Trzeba będzie się wybrać na znacznie dłuższe zakupy.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Autorzy, którzy chcą, aby ich artykuły, napisane na łamach "Grupy Lokalnej Balaton" w latach 2013-2016, widniały na portalu informacyjnym Opowiecie.info proszeni są o przesłanie tytułu artykułu oraz zawartych w nim zdjęć na adres: news@opowiecie.info