Są miejsca, które mają osiemset lat i wyglądają, jakby ktoś przez ten czas solidnie je przetrzymał w piwnicy. I są takie, które potrafią z godnością starzeć się jak wino – z charakterem, kolorytem i odrobiną figlarnego posmaku historii. Jemielnica należy zdecydowanie do tej drugiej kategorii.

Jemielnica – osiem wieków i ani jednej zmarszczki

Dziś świętuje 800-lecie. Wydarzenie godne oprawy, choć trzeba przyznać, że tutejsi potrafią robić wrażenie nawetJemielnica – osiem wieków i ani jednej zmarszczki bez tortu i fanfar. W końcu mają w zanadrzu opactwo cysterskie, które z daleka wygląda jak wyjęte z folderu o średniowiecznych pielgrzymkach, a z bliska – jak scena z filmu, w którym każda cegła wie, co to znaczy „stać prosto od XIII wieku”.

Jemielnica to jednak nie tylko mury i rocznice. To także ludzie, którzy potrafią połączyć dumę z dystansem. W kuluarach dzisiejszych obchodów ktoś opowiadał anegdotę, jak to w XIX wieku jeden z miejscowych gospodarzy tak bardzo chciał, by jego syn został zakonnikiem, że codziennie prowadzał go pod bramę klasztoru. Chłopak jednak uparcie wolał handel niż modlitwę – w końcu wyjechał, otworzył sklep i, jak głosi wiejska legenda, sprzedawał… wino mszalne. Wszyscy byli zadowoleni: ojciec, bo syn „służył Kościołowi”, syn, bo robił interesy, a księża – bo mieli towar pierwszej jakości.

Takie historie – czy prawdziwe, czy tylko zgrabnie podrasowane przez lokalnych gawędziarzy – są esencją Jemielnicy. Bo tutaj każda data w kalendarzu jest tylko pretekstem, by przy kawie (albo czymś mocniejszym) powspominać, pośmiać się i opowiedzieć, jak to dawniej bywało.

Osiemset lat minęło, a Jemielnica nadal ma w sobie tę rzadką cechę – potrafi jednocześnie patrzeć wstecz i żyć tu i teraz. A jeśli ktoś jeszcze jej nie odwiedził, to niech się spieszy. Bo przy tempie, w jakim tu mija czas, kolejne 800-lecie nadejdzie szybciej, niż się wydaje.

Choć Jemielnica to raczej wieś niż miasto, historia czuje się tu jak rybki w stawach. Układ zabudowy – domy ustawione wzdłuż prostokątnego placu, z najstarszą zabudową tuż przy stawie – to przestrzeń, która wciąż opowiada dawne opowieści.  Aż chce się usiąść na ławeczce, napić kawy i powiedzieć głośno: „Cześć, XIII wieku!”

Jemielnica – osiem wieków i ani jednej zmarszczki

Co warto zobaczyć? 

  • Zespół klasztorny cystersów – rdzeń historii. Idealne miejsce na tradycyjny spacer, gdzie kamienie same opowiadają.

  • Stawy rybne i młyn – nie, nie musisz łowić, ale przystanek przy nich to jak szczypta czasu w słojach wody.

  • Okoliczne wioski, które dawniej należały do parafii – Dąbrówka, Dziewkowice, Gąsiorowice, Łaziska, Wierchlesie, Żędowice… nawet Księży Las obszedł parafię w dawnych czasach

  • Kościół cmentarny pw. Wszystkich Świętych, w którego prezbiterium zachowały się gotyckie freski z trzeciej ćwierci XV wieku, prezentujące jedenaście scen pasyjnych i niewielkie kompozycje ornamentalne lub przedstawiające świętych i Matkę Boską. Odkryte częściowo w 1934, później odsłonięte w okresie 1938–1945. Uzupełnione i odnowione w pierwszej dekadzie XXI wieku.
  • Jest także sporo innych miejsc godnych naszej uwagi. Na pewno chętni wskażą je mieszkańcy – ot choćby żołnierzy Wielkiej Armii czy powstańców śląskich.

Jemielnica – osiem wieków i ani jednej zmarszczki

Podobno, gdy cystersi tu przybyli, nad stawem mieszkał… demoniczny karp. Mówią, że każdego wieczoru spoglądał na zakonników i śmiał się z ich modłów. Cystersi byli ludźmi rezolutnymi, więc zwołali naradę: „Chyba czas na egzorcystę albo wędkę?”. Ale zamiast straszyć, przywiązali do haczyka różaniec i zanurzyli… karp wypłynął błogosławiony – zamiast niszczyć, zaczął bronić stawów. I tak oto Jemielnica zyskała wodne bóstwo: karpia-anioła, który strzeże klasztoru. Do dziś, gdy ktoś rzuci do stawu „Ave Maria”, karp ponoć zabąbelkuje… tak to mówią.Jemielnica – osiem wieków i ani jednej zmarszczki Jemielnica – osiem wieków i ani jednej zmarszczki

Fot. CMZJMZ

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.