Z Romanem Kolkiem, wicemarszałkiem województwa opolskiego, rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot

– Rezygnuje pan z funkcji wicemarszałka województwa i wraca pan do swojego zawodu?

– A potrzeba lekarzy, czy nie? Przecież już po wyborach mówiłem, że chcę wrócić do zawodu. Wiele lat temu uznałem, że pomogę większej liczbie ludzi w obszarze administrowania, wpływając na politykę zdrowotną. I to jest prawda. Jestem też aktywny w polityce zdrowotnej na poziomie krajowym. Ale to nie przynosi takiej satysfakcji, jak praca w szpitalu, a ja swój zawód bardzo lubię.

– Ale w pana specjalizacji powrót po przerwie nie jest łatwy.

– Jestem anestezjologiem. Ostatnio nawet w ramach przymiarki powrotu do zawodu byłem na bloku operacyjnym, miałem okazję zaangażowania się w bieżącą pracę, powiem, że to przynosi ogromną satysfakcję. Widzę i wiem, że od tego czasu, kiedy ostatnio odpowiadałem za znieczulenie, prowadziłem pacjentów na oddziale intensywnej terapii, to wiele się zmieniło, więc, żebym był pomocny, to wymaga przeszkolenia. I na takie przeszkolenie zostałem skierowany przez Izbę Lekarską zgodnie z obowiązującymi zasadami w przypadku lekarza mającego przerwę w wykonywaniu zawodu powyżej pięciu lat.

– Ile trwa takie szkolenie?

– Zapis w ustawie mówi, że do roku, a Izba Lekarska dała mi maksymalny wymiar. Nie można wejść z dnia na dzień w obowiązki i odpowiedzialność lekarza anestezjologa, bo to wymaga przeszkolenia i pracy pod nadzorem. Wcześniej wykonywałem pracę anestezjologa, w zakresie małej chirurgii, przyjmowałem jako lekarz POZ, angażowałem się na izbie przyjęć. Mam wiedzę z różnych pól i doświadczenie. Kiedy trzeba będzie wkrótce zaangażować większą liczbę lekarzy w akcję szczepień, to jestem gotów  Kiedyś, gdy pracowałem w NFZ, angażowałem się w masowe szczepienia przy okazji meningokoków i sepsy, więc też moje umiejętności i doświadczenie mogą się przydać.

– Czy ten sam okres przeszkolenia dotyczy lekarzy spoza Unii Europejskiej?

– Po ostatnich zmianach w parlamencie, dotyczących powrotu lekarzy spoza Unii Europejskiej, jest teraz mowa o krótszym okresie pracy pod nadzorem. I to samo dotyczy lekarzy w Polsce, którzy mieli prawo wykonywania zawodu, ale z uwagi na przerwę utracili je.

– Panie marszałku, jest pan też radnym sejmiku województwa.

– Będę nim nadal, angażując się w politykę zdrowotną. Z poziomu opolskiego sejmiku, ale też z poziomu krajowego, bo mam przyjemność bycia przewodniczącym komisji zdrowia związku województw. A poprzez stowarzyszenie menedżerów opieki zdrowotnej także w ten obszar się angażuję. Myślę, że będę godził pracę lekarza z aktywnością społeczną. Wśród osób odpowiedzialnych za zdrowie w samorządach wojewódzkich tylko marszałek Struzik jest lekarzem w województwie mazowieckim.

– Kto pana zastąpi? Na giełdzie nazwisk pojawia się obecny przewodniczący sejmiku wojewódzkiego, czyli Rafał Bartek, przedstawiciel MN.

– To są spekulacje, które tylko w mediach się pojawiają. Zgodnie z umową koalicyjną, którą zawarła KO, MN i PSL, to przedstawiciel MN jest pierwszym wicemarszałkiem. Nie jestem w stanie przewidzieć, kto nim będzie. Na razie jestem na etapie wyjaśniania, zadałem pytania prawnikom, czy mogę łączyć te dwie funkcje, czyli wicemarszałka i uczestnika szkolenia. Jeśli nie będzie to możliwe, złożę rezygnację, wówczas w ciągu miesiąca nastąpi rozstanie. Z chwilą, gdy złożę na ręce marszałka rezygnację, to na sesji styczniowej taki wniosek byłby głosowany. Na tej sesji radni głosowaliby także nad kandydaturą osoby, która zastąpi mnie w zarządzie województwa. A kto to będzie, trudno powiedzieć. Na giełdzie pojawiają się różne nazwiska, a ja nie będę tego komentował. Ani potwierdzał, ani zaprzeczał.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.