Z Marcinem Oszańcą, prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego na Opolszczyźnie, rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot

Każda gmina może mieć swój prąd, tylko PiS blokuje rozwój OZE– Dłużej węgla z Rosji nie będziemy już sprowadzać, poza tym od lat już wiadomo, że kopalne źródła energii wywołują globalne ocieplenie. O dekarbonizacji mówi się długo, ale bezskutecznie, więc może teraz to dobry czas, żeby przestawiać się na Odnawialnych Źródeł Energii ( OZE).

– To prawda. I bardzo duże możliwości drzemią w rolnictwie i obszarach wiejskich, tylko trzeba ten potencjał wykorzystać. Trzeba zacząć od tego, że zastosowanie Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) w gospodarce może zmniejszyć koszty zużycia energii. Dzięki temu mieszkańcy obszarów wiejskich mogą mieć dodatkowe źródła dochodów.

– Czyli na dobry początek mówimy o redukcji kosztów?

– Gminom wiejskim, które cierpią na braki finansowania, OZE zapewni dodatkowe podatki. Za farmy fotowoltaiczne, za wiatraki przedsiębiorcy płacą takie same podatki jak za firmy usługowe. To byłby niewątpliwy zastrzyk dla budżetów samorządów, których budżety są bardzo mocno ograniczane przez PiS. Ale przede wszystkim dzięki temu zyskalibyśmy bezpieczeństwo energetyczne w całym kraju.

– A w związku z wojną na Ukrainie dopadła nas szczególna sytuacja.

– Mamy szczególną sytuację polityczną i ekonomiczną, ceny paliw teraz są horrendalnie wysokie. Głównie przez błędne decyzje rządu, bo w 2020 roku PiS popełniło straszny błąd, za co teraz płacą wszyscy Polacy, a to dlatego, że przeszli z długoterminowych kontraktów na zakup gazu na kontrakty z cenami giełdowymi. A to błąd skandaliczny, który nas dzisiaj kosztuje bardzo dużo, poczynając od osób prywatnych, przez samorządy, firmy, na całej gospodarki kończąc. Mam już takie informacje od opolskich wójtów i burmistrzów, że to, co założyli w budżetach na energię elektryczną i ciepło w całym 2022 roku, zostało wydane już w pierwszym kwartale.

– Jest z tego jakieś wyjście?

– Z naszych obliczeń, popartych opinią ekspertów, wynika, że można zastąpić gaz importowany z Rosji, wystarczy, żeby w każdej gminie powstała biogazownia o mocy 1 MW, wiatrak o mocy 2 MW i ferma fotowoltaiczna o mocy 4 MW. Na farmę fotowoltaiczną 1 MW potrzeba mniej więcej jednego hektara, czyli w skali gminy to naprawdę niewiele. Różnorodność tych źródeł odnawialnych sprawia, że energię można produkować stale, bo fotowoltaika wytwarza ją w ciągu dnia, wiatrak produkuje energię w odpowiednich warunkach przez większość doby, a biogazownia stale. W przypadku gospodarstw rolnych, czy ferm drobiu, surowiec wykorzystywany w biogazowi jest stale dostępny. Wykorzystanie go w biogazowniach niweluje przykre zapachy, mało tego, bezzapachowy produkt uboczny biogazowni może być wykorzystany do nawożenia pól. Całkowicie pozbawiony typowego zapachu gnojownika, gnoju.

– W jakim stopniu może to zaspokoić nasze energetyczne zapotrzebowanie?

To może zastąpić import gazu. Natomiast, jeśli chcielibyśmy zastąpić import węgla z Rosji, to wystarczy te wartości podwoić.

– Czy to naprawdę wystarczy? 

W każdej gminie musi powstać taka kompilacja źródeł energii, żeby można było uzyskać niezależność od źródeł energii z Rosji. To zostało przeliczone! Łącznie importujemy 13 milionów ton węgla, z czego 9 milionów z Rosji. Dociekliwym czytelnikom chciałbym to zobrazować takim wyliczeniem: Polska w 2021 roku wyprodukowała 147 545 tys. GWh energii elektrycznej, to dane bez OZE. W przeliczeniu, mamy 3882 kWh na jednego mieszkańca województwa. Uwzględniając te wyliczenia, wychodzi, że OZE może zaspokoić ponad 40 proc. produkcji elektrycznej.

– Jakoś trudno przebija się ta wiedza.

Z danych Polskich Sieci Energetycznych wynika, że w grudniu i styczniu, kiedy były silne wiatry w Polsce, to nawet 35 proc. energii produkowanej w danej chwili pochodziło z energetyki wiatrowej. I to w sytuacji, kiedy mamy niewielki udział energetyki wiatrowej, bo rząd PiS w 2016 roku zablokował jej rozwój. Natychmiast trzeba znieść ograniczenia związane z energetyką prosumencką i Polakom, którzy doskonale wiedzą, w jaki sposób zbilansować swój rachunek ekonomiczny, umożliwić montaż paneli fotowoltaicznych. Od tych wszystkich ograniczeń trzeba odejść, także od ograniczeń 10 h, czyli jak np. wiatrak ma wysokość 200 metrów, to nie można go postawić w odległości mniejszej niż dwa kilometry od najbliższych zabudowań. Trzeba społeczeństwu uświadomić, ze spółki skarbu państwa nie mają żadnych ograniczeń. Ba, nawet mają pierwszeństwo w dzierżawie gruntów od KOWR pod energetykę odnawialną.

– Jak to możliwe, że stosuje się podwójne standardy?

Bo to jest putinizacja Polski, jednym można więcej, a innym mniej. Jeśli ta energia będzie tańsza, to ma szansę pojawić się zaraz moloch państwowy, który będzie miał monopol w produkcji paliwa.

– Wystarczyło przyjrzeć się debacie prezydenckiej Manuela Makrona i Marine Le Pen. Populistyczna kandydatka na fotel prezydenta obiecała Francuzom, że zlikwiduje we Francji farmy wiatrakowe. Więc chyba pójdą po paliwa do Putina…

Na giełdzie towarowej cena energii z tradycyjnych źródeł to jest 700 złotych za 1 MWh, a produkowanej przez wiatraki – 200 złotych. Energetyka wiatrowa jest najtańszym dostępnym źródłem energii. Populiści zawsze bazują na niewiedzy ludzi.

– Wiele społeczności lokalnych nie chce wiatraków z obawy, że szkodzą zdrowiu.

Nie ma takich danych, które by potwierdzały tego typu obawy. Jedynie jest kwestia hałasu obracających się skrzydeł wiatraka, ale to w bliskiej odległości. W szczerym polu nie jest to żadnym problemem. My nie odkrywamy niczego nowego, bo kiedyś w całej Polsce krajobraz był usiany wiatrakami, które napędzały młyny i pompowały wodę. Te wiatraki z przeszłości zostały zapomniane i zniszczone. Ludzie odeszli od wykorzystania energetyki wiatrowej. Te wiatraki były z nami od pokoleń.

Każda gmina może mieć swój prąd, tylko PiS blokuje rozwój OZE– Ostatnio można pana zobaczyć mknącego po Opolu na hulajnodze elektrycznej. Pan mieszka na wsi, więc to nieprawda, że o ekologię dbają wyłącznie mieszczuchy.  

Wszelkie zmiany trzeba rozpoczynać od siebie! Uważam, że hulajnoga elektryczna, rower, każdy inny zamiennik pojazdów silnikowych spalających paliwo jest dobry. I każdy sposób jest dobry na rozwiązanie problemów korków, a przede wszystkim emisji zanieczyszczeń. Dlatego po Opolu przemieszczam się na hulajnodze, zyskując na czasie, ale przede wszystkim elektromobilność jest przyszłością! Dlatego trzeba promować takie rozwiązania. Hulajnogę można włożyć do bagażnika, a auto zostawić na przedmieściach. Często dojeżdżam koleją do Opola, a hulajnogę się składa. Po prostu, można stosować taką „hybrydę”. Wyliczenia są takie, że pokonanie 100 km to koszt około 2 złotych. A z ulicy Hallera na Ostrówek w Opolu jadę sześć minut.

            

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.