Ponad 100 osób (nie tylko kobiety) protestowało dziś (poniedziałek, 24 października) pod opolską siedzibą PiS z parasolkami w ręku przeciwko ograniczeniu praw kobiet w naszym kraju.
Dziś przypada 41 rocznica islandzkiego strajku kobiet. 24 października 1975 r. 90 proc. islandzkich kobiet przerwało pracę. Te z nich, które były gospodyniami domowymi, przestały gotować, sprzątać i zajmować się dziećmi. Wszystko trwało tylko jeden dzień, ale zapoczątkowało prawdziwą rewolucję. Feministki z grupy Czerwone Pończochy zaproponowały, żeby zorganizować ogólnokrajowy strajk. Przekaz miał być prosty: mężczyźni, nauczcie się w końcu doceniać pracę kobiet!
Do tego wydarzenia odwoływali się dziś uczestnicy opolskiego protestu – „Nadszedł czas byśmy także powiedziały NIE w sprawach o których przez ostatnie tygodnie tyle się dyskutuje” – usłyszeć było można z głośników.
– Chodzi o to, by politycy przestali nas stawiać przed faktami dokonanymi w kwestii naszych praw, by przestali się mieszać w nasze życie prywatne i w edukację naszych dzieci, w ideologizację ich młodych umysłów – mówiła uczestniczka protestu.
– Nikt nie ma prawa dyktować mi do jakiego ginekologa mam chodzić i czy moje dziecko ma się uczyć religii – dodała inna.
Protest odbył się także w Kędzierzynie-Koźlu i Kluczborku. Zbierano podpisy pod petycją do sejmu i senatu.