Przedstawiamy kolejny artykuł z naszego cyklu „Kobiety Pokoju”. Rozmawiamy z Agatą Kruszelnicką, pełniącą funkcję Kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Pokoju i Zastępcy Wójta.
Od kiedy jest Pani związana z Pokojem?
W Pokoju mieszkałam praktycznie od urodzenia, 22 lata temu przeprowadziłam się do Kozub, wsi niedaleko Pokoju.
Pracę w Urzędzie Gminy rozpoczęłam zaraz po ukończeniu szkoły średniej. Do pracy w urzędzie wprowadzały mnie obecna Pani Wójt i ówczesna Sekretarz Gminy – pani Regina Podpora.
Kiedy zaczynałam pracę Urząd Gminy był jeszcze Terenowym Organem Administracji Publicznej, dopiero w roku 1990 powstały samorządy. Zaczynałam od dowodów osobistych, pracowałam w sekretariacie, a od 1999 roku zajęłam się kadrami. Praca w małym urzędzie oznacza szeroki zakres obowiązków każdego pracownika. Człowiek musi być naprawdę wszechstronny. Gdybym miała wymieniać sprawy, którymi się zajmuję to lista byłaby bardzo długa od Urzędu Stanu Cywilnego, przez ewidencję ludności, dowody osobiste, sprawy oświaty, straży pożarnych, wyborów, a obecnie również sprawy związane z uchodźcami.
W 2003 r. objęłam stanowisko Sekretarza Gminy, a 4 lata później obecna Panią Wójt zaproponowała mi kierowanie Urzędem Stanu Cywilnego. Oczywiście odczuwałam obawę przed nowymi zadaniami tym bardziej, że nowe stanowisko wiązało się z ogromną odpowiedzialnością. Myślę jednak, że była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu, kontakt z ludźmi, pomoc w ich sprawach, tym właśnie jest dla mnie administracja.
Urząd z przyjazną twarzą
Dokładnie tak, czasem żartuję, że przydałyby się nam się drzwi obrotowe bo tyle osób się przewija, ale po to właśnie jesteśmy. Cieszy mnie kiedy ktoś mówi, że jest zadowolony z obsługi w naszym urzędzie. Według mnie to powinna być norma.
Objęcie stanowiska to była trudna decyzja?
Od grudnia 2018 roku pełnię również funkcję Zastępcy Wójta, to była kolejna niełatwa decyzja, uważam, że jeżeli w coś się angażuję, to chcę robić to sumiennie i profesjonalnie, a w tym przypadku, nie miałam pewności czy podołam. Co prawda mam duży staż pracy w urzędzie, ale na tym stanowisku jest dużo szerszy zakres obowiązków. Stwierdziłam jednak, że skoro szefowa uznała, że podołam temu zadaniu, to spróbuję. Szczególnie, że wiem jak ważna jest dla Pani Wójt nasza gmina, czasem żartujemy, że to jej kolejne dziecko.
W jaki sposób odrywa się Pani od tych codziennych obowiązków, zawodowych i domowych?
Od ponad 20 lat z mężem tańczymy amatorsko w szkole tańca. Jest to dla nas czas, żeby „oderwać się” od rzeczywistości, zrelaksować, zmęczyć i pobawić. Często całą rodziną jeździmy do teatru. Byliśmy na większości spektakli wystawianych w Opolskich Teatrach: Lalki i Aktora i EkoStudio (ostatnio na spektaklu „Podrzucone słowa” o Powstaniach Śląskich).
Właściwie w ogóle nie oglądam telewizji, ale dzięki temu mam czas na czytanie książek. Lektury, podobnie jak muzyka, to u mnie bardzo szeroki zakres, od Rock Radia po muzykę klasyczną. Mam też swój poranny rytuał, wstaję wcześniej, żeby mieć czas na krótką przebieżkę z psem i poczytanie książki przy kawie. To bardzo dobry początek nowego dnia.
Obecna sytuacja związana z Ukrainą też z pewnością ma wpływ na Pani pracę
Na pewno mam więcej obowiązków. Na początku to były ogromne nerwy. Nie wiedzieliśmy jak się rozwinie sytuacja i jak się do niej przygotować. Wspólnie z Panią Wójt, szefowymi GOKSIR, GOPS i Zakładu Komunalnego ustalałyśmy na bieżąco zakres potrzeb i obowiązków, koordynację zbiórek darów, do której natychmiast włączyli się mieszkańcy całej gminy. W związku z zakwaterowaniem dużej grupy uchodźców w CDŚ w Ładzy nieoceniona stała się pomoc pracowników Stobrawskiego Parku Krajobrazowego w Ładzy i mieszkańców Ładzy.
Na początku marca bardzo często kontaktowały się ze mną nieznane mi osoby z prośbą o pomoc w zakwaterowaniu uchodźców. Było dla mnie oczywiste, że nie można odsyłać ich dalej tylko trzeba zapewnić im schronienie. Pierwsze osoby miały trafić do nas 2 marca, po całym dniu oczekiwania okazało się, że dotrą o 2 w nocy. Później jeszcze kilka razy zdarzało się, że musiałam w środku nocy jechać i przyjmować ludzi docierających z Ukrainy.
Przyjeżdżające kobiety i dzieci były wystraszone i zmęczone wielogodzinną podróżą. (zdarzyło się, że jechali do nas ponad 24 godziny, bo mieli utrudniony przejazd np. w pociągu za Lwowem stali 6 godzin w polu). Dlatego tylko pokazywaliśmy im sypialnie, kuchnię i zostawialiśmy ich w spokoju, to nie był czas na rozmowy – zrozumiałe było, że oni chcą przede wszystkim odpocząć.
Po kilku dniach te kobiety zaczęły się do mnie zgłaszać, że potrzebują zajęcia, bo nie mogą tak tylko siedzieć i sprawdzać sytuację w ich kraju. Pierwsza myśl – gotowanie, w OSP w Pokoju jest duża kuchnia. Przygotowały listę zakupów, Zakład Komunalny dostarczał produkty i zaczęły gotować. Czasem zdarzały się zabawne sytuacje w związku z barierą językową, pamiętam jak przeczytałam na przetłumaczonej przez internetowy tłumacz liście zakupów „zgrzyt” i nie miałam pojęcia co to może być… Okazało się, że chodzi o tarkę do warzyw!
Dla dzieci zorganizowaliśmy wyjazd na darmowy seans kinowy, żeby chociaż na te 2 godziny mogły zapomnieć o tym co się działo w ich kraju.
Fala zaczyna opadać?
Na początku faktycznie było tak, że obowiązków mieliśmy mnóstwo, również z nadawaniem numerów PESEL, wnioskami na 500+. Bardzo pomagali mieszkańcy, u których zamieszkali uchodźcy – przy wypełnianiu druków, organizowaniu wizyt itp. Były sytuacje, że przyjeżdżali do nas Ukraińcy z Opola, Jelcza-Laskowic, Oławy. Teraz już ta fala się odrobinę spłaszczyła i zaczynamy wracać do naszych standardowych obowiązków.
W takim razie podsumowując, czego można Pani życzyć?
Zdrowia, energii, chęci do pracy. Żeby nie dopadło mnie wypalenie zawodowe i żebym miała taką samą motywację i zapał na następne lata jak przez ostatnie 34 lata pracy w urzędzie.