Przedstawiamy nowy cykl wywiadów „Kobiety Pokoju” to historie niesamowitych kobiet, które obejmują stanowiska liderek w samorządzie gminy Pokój, a jednocześnie łączą to z życiem rodzinnym i nieraz zawodowym. Cykl rozpoczynamy od rozmowy z Barbarą Zając, która od ponad 15 lat piastuje stanowisko wójta gminy.

Kobiety Pokoju. Barbara Zając: Kobiety są uparte i się nie poddają

Jak to się wszystko zaczęło? Jak znalazła się Pani w gminie Pokój?

– Urodziłam się w Krapkowicach na Opolszczyźnie w 1957 roku, później w 1959 przenieśliśmy się do Murowa – gdzie moi rodzice rozpoczęli prace w hucie szkła okiennego. Pochodzę raczej z ubogiej rodziny, mama wychowywała nas samotnie – a było nas pięcioro. Moja mama pracowała całymi dniami, by móc utrzymać rodzinę, dlatego też musieliśmy wraz z rodzeństwem wzajemnie się wychowywać i dbać o siebie. Dziś nie do pomyślenia jest aby 6 letnia dziewczynka zajmowała się swoim nowonarodzonym bratem, a jednak tak właśnie żyliśmy. W Murowie skończyłam szkołę podstawową, a następnie uczyłam się w liceum w Dobrzeniu Wielkim, gdzie zdałam maturę. Pracę zawodową zaczęłam od razu po niej, chcąc odciążyć mamę i pomóc jej w utrzymaniu młodszego rodzeństwa. Studia rozpoczęłam dopiero po 50-tce . Jestem absolwentem WSZIA w Opolu. Moim pierwszym miejscem pracy był Urząd Gminy w Murowie.

To były początki mojej aktywności lokalnej, już wtedy udzielałam się społecznie w Ochotniczych Strażach Pożarnych. Nie dziwne więc, że w ’81 roku wyszłam za mąż, właśnie za strażaka i przeprowadziłam się do Pokoju.

Po ślubie również pracowała Pani w Urzędzie?

– Od czasu matury, nie licząc oczywiście urlopów macierzyńskich mojej życie jest ściśle związane z samorządem. W Urzędzie Gminy w Pokoju zaczęłam pracę jako Inspektor ds. obsługi Rady Gminy. Po pięciu latach przerwy, podczas których powiększała się moja rodzina, wróciłam do pracy, tym razem w Wydziale Komunikacji.

Kiedyś urlop macierzyński trwał zaledwie cztery miesiące, po tym czasie wracałam do pracy, to były naprawdę trudne chwile. Wiedziałam, że muszę wrócić nakarmić dziecko, przygotować pewne rzeczy na następny dzień no i oczywiście, jak każda mama, tęskniłam. Na szczęście bardzo pomagała mi moja mama, która nie raz opiekowała się dziećmi, gdy ja musiałam pójść do pracy. Kiedy starsze dzieci już podrosły, a nawet całkiem dorosły, przejęły część obowiązków jak np. spacery.

Kiedy w roku 2005 zostałam zmuszona do odejścia z pracy w Urzędzie Gminy w Pokoju rozpoczęłam pracę w Urzędzie Miasta w Namysłowie, gdzie rejestrowałam nowonarodzone dzieci, a tym samym skompletowałam swoje doświadczenie o pracę w absolutnie każdym możliwym referacie urzędu gminy / miasta.

Na tamten moment jedyne stanowisko, którego jeszcze nie zdarzyło mi się objąć to rola wójta gminy (śmiech).

Od ponad 15 lat mamy zatem komplet. Jak to się stało?

– Na to nie trzeba było długo czekać, gdyż w 2006 roku – zostałam namówiona na powrót do Pokoju oraz start w wyborach na wójta gminy. To za sprawą Stowarzyszenia Pokój, podjęłam się kandydowania, ale jak już wtedy podkreślałam – zgodzę się, ale pod warunkiem, że mi w tym pomożecie, będziecie mnie wspierać. Wsparcie takie otrzymałam. już wtedy wiedziałam, że bez młodych, energicznych i zaangażowanych współpracowników sobie nie poradzę.

Stanowisko wójta gminy to poważna sprawa, jak zareagowała na to Pani rodzina?

– Oczywiście przed startem w wyborach musiałam skonsultować decyzję z moją rodziną, najmłodszy syn miał wtedy zaledwie 3 latka – co wiązało się z ogromem obowiązków rodzicielskich. Chciałam, aby moja rodzina była świadoma z czym wiąże się moja ewentualna wygrana w wyborach oraz jak wiele obowiązków będą musieli wziąć na siebie moi bliscy, zaczynając chociażby od utrzymania porządku w domu.

W tamtym czasie starałam się ograniczyć do maksimum wszelkie wyjazdy oraz w miarę możliwości zadbać o wolne weekendy, które spędzałam z rodziną. Jednak nie zawsze było to możliwe. Konferencje, wyjazdy, delegacje – moja rodzina miała świadomość, że może mnie nie być nawet przez kilka dni. Oczywiście starali się to zrozumieć, ale zdarzało mi się usłyszeć „znowu Cię nie będzie”, „musisz jechać?”, z czasem stała się to kwestia przyzwyczajenia, choć bywały trudne momenty.

Na szczęście wszystko udało się pogodzić, obecnie jestem mamą pięciorga dzieci, z których większość skończyła już studia, założyła swoje rodziny. Jeden z synów mieszka we Wrocławiu, dwie córki w Pokoju, trzecia w Namysłowie, a najmłodszy syn, który chodzi do technikum w Dobrzenia Małym, mieszka jeszcze z nami. Mam również sześcioro wnucząt, z których najstarszy ma 16 lat a najmłodszy ma 4 latka.

Jakie były Pani największe obawy po wygranej w wyborach?

– Na początku bałam się, że nie dam rady spełnić oczekiwań mieszkańców. Czasem miałam wrażenie, że ludzie oczekiwali zmian z dnia na dzień. Przez pierwszy rok musieliśmy przebrnąć przez stosy różnych dokumentacji, miałam wtedy wrażenie, że wszystko dzieje się za wolno. Z czasem kiedy zaczęliśmy realizować pierwsze inwestycje jak np. termomodernizacje, kolorowe szkoły mogliśmy pokazać mieszkańcom, że nie próżnujemy i krok po kroku udaje się  nam realizować pomysły i coraz to nowe przedsięwzięcia.

W takim razie od czego zaczęła się Pani praca jako nowego wójta gminy Pokój?

– Zaczęłam od odbudowania referatu inwestycji, który na tamten moment nie istniał w gminie. Starałam się dobierać swój zespół tak, by osoby które posiadają już doświadczenie mogły uczyć młodych i wdrażać ich w nasze działania. Miałam świadomość, że bez środków zewnętrznych nie uda nam się zrealizować wielu inwestycji. Pamiętam jeszcze ciemne ulice, zimne szkoły czy dziurawe drogi, ale krok po kroku przez ostatnie 15 lat staraliśmy się realizować coraz to nowe inwestycje i poprawiać jakość życia w naszej gminie.

Po objęciu przeze mnie stanowiska wójta, nastąpiła również diametralna zmiana w władzach naszych sołectw. Jak się okazało spośród 13, aż w 10 stanowisko sołtysów objęły kobiety.

W trakcie moich kadencji, poza świetnym zespołem, który pozyskuje środki unijne, na terenie gminy powstało wiele stowarzyszeń. Łącznie jest ich 22. Są to koła gospodyń wiejskich, stowarzyszenia odnowy wsi czy też straże pożarne. Oni również śmiało pozyskują środki zewnętrzne, dzięki ich pracy – przy pomocy pracowników Urzędu, mogliśmy realizować pomysły oraz zaspokajać potrzeby naszych mieszkańców.

Od pomysłu do realizacji mijają czasem długie lata.

– Na stanowisku wójta ważne jest, aby zachować pewną ciągłość – kiedy zmienia się władza, zmieniają się również priorytety, a wiele z naszych inwestycji ma charakter długofalowy obejmujący nie tylko jedną kadencję. W moim przypadku od objęcia stanowiska dążymy do rozwoju turystyki, powrotu do statusu uzdrowiska i w tym kierunku, na tyle na ile pozwalają środki finansowe, zmierzamy od 15 lat.

Coraz więcej kobiet obejmuje stanowiska samorządowe, dlaczego?

– Myślę, że kobiety inaczej czują te rolę, jesteśmy uparte, jeśli coś zaplanujemy to dążymy do celu i nie poddajemy się. Wydaje mi się, że obejmując stanowisko wójta, pozwoliłam kobietom uwierzyć w siebie. Panie objęły role sołtysów, prezesów stowarzyszeń, a nawet prezesów jednostek straży pożarnych – co kiedyś było nie do pomyślenia.

Sądzę, że kobiety wprowadzają do polityki (lokalnej, bo mowa o naszej gminie) swego rodzaju spokój, ciepło, pozytywne wibracje, wrażliwość, ale także dbają o równouprawnienie. Wiem na swoim przykładzie, że postrzegamy pewne rzeczy z zupełnie innej perspektywy.

Jaka jest zatem kobieca perspektywa?

– Odwaga rozumiana jako umiejętność podejmowania decyzji i ryzyka w rożnych momentach,  potrafię  wyznaczać wizję i cele , wiem dokąd zmierzam i czego chcę. Potrafię współpracować , mam zespół, który jest zaangażowany i dobrze ze sobą współpracuje.

Co uważa Pani za największy sukces?

– Na przestrzeni lat sukcesów było mnóstwo, najbardziej dumna jestem z moich mieszkańców i współpracy, którą udało nam się nawiązać. To jak, dzięki m.in. działaniom sołtysów, zaangażowali się w życie naszej lokalnej społeczności, wyszli z domów i zaczęli brać aktywny udział w wydarzeniach. Nie mogłabym nie wspomnieć tu po raz kolejny o moich zespole w Urzędzie, to grono specjalistów, którzy od wielu lat pracują na rzecz naszej gminy, piszą projekty, pozyskują środki unijne. Jestem pewna, że po moim odejściu samorządy gminne, będą się w cudzysłowie bić o moich ludzi.

A co z sukcesami materialnymi?

– Nie sposób wymienić wszystkich zrealizowanych przez te lata inwestycji, jednak największym sukcesem okazał się, moim zdaniem, projekt rewitalizacji parku w Pokoju. To działanie, którego koszt wynosi 32 miliony złotych, na które pozyskaliśmy środki zewnętrzne. Jesteśmy właśnie w momencie, w którym nasze wieloletnie działania i starania doczekały się realizacji.  Zaczynaliśmy od zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, następnie uzbrojenia terenu wokół parku, montażu oświetlenia. Naszymi partnerami w projekcie są m.in gminy Wilków,  Popielów, Lasowice Wielkie, Świerczów, Łubniany, WSZ w Nysie, Wojewódzki Konserwator Zabytków, WUP  czy Uniwersytet Opolski.

Jednym z moich kolejnych planów na przyszłość jest m.in  rozbudowa kanalizacji sanitarnej, dalsza poprawa  nawierzchni dróg. Moje marzenie to fontanna solankowa w okolicy ronda. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda się ją  zrealizować.

Jestem pewna, że po zakończeniu prac, nasz park stanie się miejscem wyjątkowo chętnie odwiedzanym przez turystów, a tym samym siłą napędową lokalnej gospodarki np. dzięki stworzonym w jego okolicy nowym lokalom gastronomicznym, które zapewnią dodatkowe miejsca pracy mieszkańcom.

Obecny postęp prac już przyciąga zaciekawionych mieszkańców.

– Prowadzimy ewidencję odwiedzających park gości, dzięki czemu widzę ile osób w przeciągu ostatnich dwóch lat, przyjechało do naszej gminy żeby go zwiedzić. Chwilowo nie mamy jeszcze przygotowanych miejsc parkingowych oraz odpowiedniego zaplecza, ale mimo to widać z jak różnych rejonów, nie tylko Opolszczyzny, odwiedzają nas ludzie.

Stanowisko wójta, duża rodzina, skąd czerpie Pani energię do działania?

– Oczywiście czasem bywam zmęczona, ale wystarczy jakaś dobra informacja np. o przyznaniu środków w konkretnym projekcie i od razu czuję wiatr w żaglach. To jak samonapędzająca się maszyna. No i oczywiście ludzie, ich zaangażowanie, wsparcie i pomoc – w takich chwilach wiem dlaczego i przede wszystkim dla kogo podejmuję te wszystkie wysiłki. Mam również ogromne wsparcie w rodzinie, zarówno mentalne jak np. słowa „mamo jestem dumny z tego jak to wszystko się tutaj zmienia”, jak i praktyczne „mamo, nie ma problemu zawiozę Cię gdzie tylko potrzebujesz”.

Wszystko można zorganizować. Co chciałaby Pani przekazać kobietom, które blokuje strach przed  próbą pogodzenia tych dwóch światów?

– Moje kochane dziewczyny, nie ma się czego bać. Sprzątanie poczeka, jeśli nie dzisiaj, to zrobicie to jutro, kiedyś też taka byłam, przekładałam obowiązki domowe nad siebie. Nauczyłam się innego podejścia od moich koleżanek, które zostawiały cały ten domowy sajgon i znajdywały czas dla siebie i realizowanie swoich marzeń. Jeśli czujecie, że dacie radę w działalności społecznej to próbujcie i nie dajcie się nikomu zniechęcić. Myślę, że moją następczynią również będzie kobieta, trzeba realizować swoje marzenia. Nie bójcie się, na moim przykładzie widać, że się da.

Sukces zawodowy, wspaniała rodzina czy ma Pani jeszcze jakieś marzenia?

– Kiedyś marzyłam, żeby pojechać na wczasy nad polskie morze, ale to marzenie udało się już zrealizować. Ja nie muszę wyjeżdżać na urlop za granicę , uważam że w naszym kraju jest mnóstwo pięknych miejsc, które można odwiedzić. A nasze  polskie morze to coś co absolutnie kocham, nawet jeśli nie dopisuje pogoda.

Czego w takim razie można Pani życzyć?

– Zdrowia i spokoju, ostatnio bardzo ciężko przechorowałam zarażenie koronawirusem. W tamtym czasie przewartościowałam swoje życie, pomyślałam to nie może się tak skończyć, przecież mam jeszcze tyle planów i rzeczy do zrobienia. Najwyraźniej nie tylko ja tak uważam, gdyż mimo bardzo ciężkiego stanu udało mi się wyjść cało i mam szansę zrealizować resztę pomysłów. Cieszę się, że mamy tutaj ten spokój. Jak to zawsze powtarzam, nazwa nas do czegoś zobowiązuje. To jest dla mnie najważniejsze, spokój i zdrowie, nasze, naszych rodzin i tego właśnie sobie jak i wszystkim życzę.

W takim razie dołączam do życzeń i dziękuję za rozmowę.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Sekretarka, grafik, menadżer - w portalu Grupa Lokalna Balaton, a obecnie Opowiecie.info od 2016 roku. Prywatnie absolwentka kierunku Ekonomia na Politechnice Opolskiej. Wyznaje w życiu zasadę "Nic nie dzieje się przypadkiem". Zawsze uśmiechnięta optymistka, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, zarówno w pracy jak i życiu codziennym.