Z prof. Tomaszem Grzybem, psychologiem społecznym z SWPS Uniwersytetu Humanistyczno-Społecznego rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot

Koronawirus. Z każdej sytuacji można wyciągnąć coś dobrego -mówi psycholog, prof. Tomasz Grzyb

fot. SWPS

– Pracownicy sklepów skarżą się, że w ostatnich dniach ludzie stali się bardziej rozdrażnieni i agresywni.

– Szczerze mówiąc, nie zauważyłem czegoś podobnego. Ale nie ma żadnych systematycznych badań, które udzieliłyby odpowiedzi na takie pytania. W sytuacjach napięcia mogą pojawiać się tego typu zachowania, kiedy nie wszyscy sobie radzą z tymi emocjami. Z drugiej strony, jeśli ekspedientka stoi za ladą przez osiem godzin i dwie osoby się w taki sposób zachowają, to po powrocie z pracy pamięta tylko tych agresywnych. I nie zapamięta tych pięciuset osób, które były życzliwe i uśmiechały się do niej, czy kogoś kto powiedział „zazwyczaj stoję blisko lady, ale dzisiaj stanę dalej bo wiadomo jaka jest sytuacja”. Być może jest jeszcze tak, że mamy większe wyczulenie na tego typu sytuacje. Raczej obserwuję, że mamy do czynienia z dużą dyscypliną. Szczególnie wśród stojących w kolejce, oni starają się zachować dystans i przestrzegają wszystkich zaleceń. Na pewno nie dostrzegam paniki. I jest takie odczucie, że to wszystko działa.

– Obecna sytuacja wymusza na nas całkiem nowe zachowania, przede wszystkim ograniczenie kontaktów, więc zastanawiam się, czy ta sytuacja oddali nas od siebie, czy wręcz przeciwnie i będziemy dla siebie zdecydowanie lepsi i życzliwsi.

Ta pierwsza reakcja, kiedy w sklepach zaczęło brakować na półkach towarów, a ludzie kłócili się o rolkę papieru toaletowego, jest za nami. Okazało się, że niczego w sklepach nie brakuje. Obserwuję, że coraz więcej osób troszczy się o siebie, są dla siebie życzliwsi. Pewnie ta sytuacja nas zbliży do siebie, ale to za wcześnie, by cokolwiek wyrokować. Nie wiemy, ile ta sytuacja potrwa, ani jak będzie się zmieniać w czasie.

– Ale te pierwsze reakcje już coś pokazują.

– Pierwsze efekty są takie, że ludzie w obliczu wspólnego zagrożenia się integrują i otaczają wzajemnie opieką. Przecież inicjowane są akcje pomocy seniorom, ludzie robią sobie nawzajem zakupy. Wiele osób przestrzega teraz zasady „dwóch telefonów”, to znaczy, że dwa razy dziennie dzwoni się do bliskich z pytaniem, czy czegoś nie potrzebują. Albo czy nie jesteśmy im potrzebni. Jak widać, potrafimy się dostosować do nowych trudnych warunków i jak na razie funkcjonujemy całkiem sprawnie.

– Ale reakcje obserwujemy różne, od skrajnie lekceważących, po takie, że ktoś w ogóle nie opuszcza domu, bo się boi zarazić. Ktoś zrobił duże zapasy żywności, a inny w ogóle niczego nie kupił.

– To jest jak z perspektywy kierowcy, jeden jedzie lekceważąco, stając zagrożeniem dla siebie i innych. Drugi jedzie za wolno, czym denerwuje innych. To jest tak, że każdy ma swój sposób reagowania na daną sytuację. Ale trzeba przede wszystkim zwracać uwagę na swoje bezpieczeństwo. Jednym pomaga optymizm, innym defensywny pesymizm, tak nazywa się postawa nastawienia się na najgorsze. Wiele osób chce mieć poczucie kontroli nad sytuacją, a wybuch pandemii naruszył to poczucie. I tutaj nie chodzi tyle o nasze poczucie wpływu na rzeczywistość, ile o poczucie zrozumienia tego, co się dzieje, oraz przewidywania, jak to się dalej potoczy. W sytuacji dużej niepewności wszelkie mniej lub bardziej racjonalne działania stają się ważne z punktu widzenia odzyskiwania poczucia kontroli.

– Nagle wiele rodzin jest razem, przez cały dzień, i to nie w weekend czy święto. Dla niektórych to też nowa sytuacja.

– Z każdej sytuacji można wyciągnąć coś dobrego. Można robić coś, czego nie robiło się dotychczas. Nie koncentrujmy całej swojej uwagi na ciągłym sprawdzaniu informacji na temat pandemii. Nie oglądajmy od rana do wieczora seriali, bo będziemy przebodźcowani. Trzeba kształtować każdy swój dzień, pewnych ustalonych godzin i terminów, musimy też wykonać codziennie jakieś obowiązki. Trzeba się nastawić na to, że to zaraz się nie skończy. Ale przecież nikt nie jest głodny, ani spragniony. Musimy się dostosować do nowej sytuacji, a jeśli w relacjach pojawią się napięcia, wyjdą na powierzchnię chowane konflikty, to jest dobry czas, żeby to wszystko przeanalizować. Mamy teraz do czynienia ze zjawiskiem, że wybór, którego nie możemy dokonać, wydaje się najbardziej atrakcyjny. Czyli akurat teraz najbardziej chcemy pójść do znajomych, kina, czy restauracji.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.