Już nie tylko małe i średnie firmy usługowe oraz handlowe stanęły na skraju zapaści z powodu epidemii koronawirusa. Olbrzymie problemy zaczęły odczuwać firmy duże, w tym przemysłowe.

Opolska firma Sindbad, będąca symbolem zmian rynkowych w Polsce, ogłosiła, że od 29 marca zawiesza wszystkie zagraniczne połączenia autokarowe. Robi to ze względu na problemy na granicach, jak i troskę o zdrowie swoich pracowników.

Natomiast w przypadku dużych firm produkcyjnych boleśnie odczuwalne stają się zaburzenia w łańcuchu dostaw podzespołów i części produkcyjnych. Nie docierają dostawy nie tylko z Chin, czy państw europejskich, ale coraz częściej i z Polski.

W kraju nastąpił właściwie paraliż branży motoryzacyjnej – stanęły bądź zmniejszyły się moce przerobowe fabryk Fiata w Tychach i Opla w Gliwicach. W tej pierwszej zawieszono działalność do 10 kwietnia.

Skalę problemu można zaobserwować na stronie Centralnej Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej – liczba firm, które zawieszają działalność, idzie w tysiące, a tych, które się zamykają – w setki.

Niepokojące sygnały płyną również z naszego regionu. Opowiecie.info otrzymało informację, że podzespołów na czas nie otrzymała np. jedna z dużych opolskich firm produkujących okna. To zakłóca działalność, a na dłuższy czas całkowicie ją uniemożliwi.

Z kolei jeden z opolskich dużych hotelarzy dał już wypowiedzenie wszystkim swoim pracownikom.

– Podpisaliśmy wsteczne zgody, a od przyszłego miesiąca idziemy na kuroniówkę – powiedział nam jeden z pracowników. – Nie mam pretensji do pracodawcy, podobnie jak reszta załogi, tak jak niektóre osoby z ich personelu, bo widzimy, co się dzieje.

Natomiast w firmie z powiatu krapkowickiego, która jest dużym pracodawcą, obniżono pracownikom wypłaty.

– Z powodu koronawirusa zmieniono mi umowę na minimalną krajową – poinformował nas jeden z pracowników. – Ale innym podobnie.

W jednej z firm powiecie kluczborskim, z powodu zaburzonego cyklu dostaw, mają surowców tylko na tydzień. Co będzie dalej?  – Jeden Pan Bóg wie – usłyszeliśmy odpowiedź.

Kłopoty odczuwa także opolska spółka Adamietz.

– Dla naszej firmy sytuacja pandemiczna jest taka sama jak dla innych przedsiębiorstw – mówi Szczepan Kusibat, wiceprezes zarządu, dyrektor zarządzający Adamietz spółka z o.o. – Rolą menedżerów jest zarządzić firmą w trudnej sytuacji, a stanęliśmy u progu wydarzeń, które dotychczas nie miały miejsca. Staramy się podtrzymać funkcje życiowe, te, które na co dzień realizujemy, stosując wszystkie zasady i zabezpieczenia podyktowane przez odpowiednie organy. Podtrzymujemy ducha w załodze, a niepokój jest w każdym z nas.

Jak dodaje Szczepan Kusibat, łańcuchy dostaw są pozrywane w innych firmach, ale Adamietz ma o tyle dobrą sytuację, że realizuje projekty z zakresu budownictwa, tutaj decyzje inwestorów mogłyby zatrzymać spółkę.

– My żadnej z prowadzonych budów nie zatrzymaliśmy – mówi wiceprezes Kusibat. – Ale co będzie dalej, trudno przewidzieć.  Choć, co istotne, nie jesteśmy uzależnieni od dostaw z Chin. Komponenty, których używamy, są produkowane w Polsce. Dlatego nie dotyka nas to w takim stopniu, jak inne firmy, gdzie czasem import drobnych komponentów decyduje o całej produkcji. Jeżeli chodzi o nasze hotele, to tutaj sytuacja jest najtrudniejsza, bo obecna sytuacja uderzyła wprost w turystykę i gastronomię. Zaraz pojawi się kwestia wynagrodzeń i podtrzymania funkcji życiowych. Nie przewidujemy jednak radykalnych działań związanych ze zwalnianiem pracowników. Życie musi trwać i otwarcie trzeba patrzeć w przyszłość. Ale nikt nie jest oszołomem i zagrożenia widzimy.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.