Opolszczyzna ma na tysiąc mieszkańców największą liczbą zachorowań na COVID-19 i jednocześnie najmniejszą liczbę wykonywanych testów.

To są niepokojąco zachwiane proporcje, szczególnie teraz, kiedy po sąsiedzku w województwie śląskim mamy naszą polską Lombardię, a wielu Opolan dojeżdża tam do pracy. Dlatego opolscy posłowie, najpierw  Tomasz Kostuś z Koalicji Obywatelskiej, a potem Ryszard Galla z Mniejszości Niemieckiej, wystosowali interpelację w tej sprawie do ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego.

Poseł Kostuś wyraził sprzeciw wobec takiego traktowania Opolszczyzny, a zarazem żąda natychmiastowej reakcji ze strony Ministerstwa Zdrowia i podległych mu organów, by tą złą sytuację w naszym regionie zmienić.

– Z niecierpliwością czekam na odpowiedź z resortu zdrowia, a jeśli to się będzie przeciągało, konieczna stanie się interwencja u marszałek Elżbiety Witek – podkreśla Tomasz Kostuś. – W naszym województwie wykrywa się najwięcej chorych, a przeprowadza się najmniej testów na tysiąc mieszkańców. Na każde przeprowadzone dziewięć testów w naszym regionie jeden jest pozytywny, podczas, gdy np. w województwie lubuskim jeden wynik pozytywny przypada na 54 przeprowadzone testy.

Jak dodaje poseł Kostuś, jasno z tego wynika, że mamy poważny problem niezdiagnozowanych nosicieli, a w obecnej sytuacji dostęp do szybkiej diagnostyki jest kluczowy dla zatrzymania trwającej pandemii.

Na swoją interpelację odpowiedzi z resortu zdrowia nie otrzymał także poseł Ryszard Galla.

– Niestety, ten resort słynie z długich terminów odpowiedzi, a mamy problem w sprawie, która nie uznaje zwłoki, więc od jutra będę tam „stukał” – mówi Opowiecie.info poseł Galla. – W sąsiedztwie mamy problem, a z powiatu strzeleckiego, zwłaszcza z Ujazdu, oraz powiatu kędzierzyńskiego ludzie codziennie dojeżdżają do pracy w śląskich kopalniach. Oczywiście, to nie polega na tym, że jak będziemy wykonywać więcej testów na Opolszczyźnie, to statystyka zachorowań ulegnie natychmiastowej zmianie. Ale będziemy mogli nad tym wszystkim zapanować.

Wiele osób z Opolszczyzny jeździ do Krakowa, gdzie prywatne laboratorium przeprowadza płatne badania na koronawirusa. Tyle, że na kosztowne testy mogą sobie pozwolić nieliczni, a po drugie, co nam przychodzi z wiedzy, że ktoś nie jest nosicielem, kiedy cała rzesza ludzi „rozsiewa” wirusa w całkowitej nieświadomości?

Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Opolu wykonuje zaledwie sto testów na dobę, co wynika z braku specjalistycznego sprzętu. Na początku maja ruszyło też laboratorium w szpitalu monoprofilowym w Kędzierzynie-Koźlu, ale i ono docelowo będzie wykonywać nie więcej niż sto testów na dobę. To wszystko jest kroplą w morzu potrzeb.

Na początku maja do ministra zdrowia pisał również wicemarszałek Roman Kolek. Wskazywał na małe możliwości wykonania badań dla pacjentów i medyków na Opolszczyźnie oraz prosił o wsparcie opolskich laboratoriów w sprzęt i testy, które Ministerstwo Zdrowia otrzymało od Zygmunta Solorza i Fundacji Polsat. Otrzymał odpowiedź, że badania wymazów pobranych od Opolan są wykonywane poza naszym województwem, a wyniki testów są szybko dostępne.

Jak jednak Roman Kolek skomentował to na Facebooku, ma na ten temat odmienne informacje niż resort zdrowia.

– Średni czas oczekiwania na wynik testu PCR na Opolszczyźnie wynosi od czterech do pięciu dni, co całkowicie odbiega od tego, co mówi pan minister dziennikarzom – podkreśla poseł Kostuś.

Jolanta Jasińska-Mrukot

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.